Jak co piątek – najlepiej wypada „Przegląd Sportowy”. Dziś warto rzucić okiem na teksty o Zubasie, Mili i Wszołku. Można też polecić krótki tekst o Danim Quintanie w „Super Expressie”.
SUPER EXPRESS
Tekst o Danim Quintanie.
– Już wyjaśniam – uśmiecha się hiszpański pomocnik. – Po pierwszej bramce pokazałem koszulkę z napisem „Animo Cynthia”, czyli „Trzymaj się, Cynthia”. To dziewczyna mojego brata, która walczy z chorobą. Po drugiej udawałem nakładanie okularów, bo tak się umówiłem ze znajomymi z Hiszpanii. Po trzecim golu imitowałem wielki nos. To dla kolegi, który jest posiadaczem ogromnego nochala – śmieje się piłkarz, który w Białymstoku ma prawo czuć się jak na biegunie zimna.
– Urodziłem się i wychowałem w Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich. Tam śnieg widziałem głównie na szczycie słynnego wulkanu Teide. Tu, w Białymstoku, jest go troszkę więcej. A jeśli chodzi o mecz z Wisłą, to był pierwszym w mojej karierze, który zagrałem na śniegu – przyznaje Quintana, który w Hiszpanii nigdy nie grał wyżej niż w Segunda B, odpowiedniku polskiej trzeciej ligi.
I rozmówka z Kubą Koseckim.
– Po dwóch słabszych meczach na początku rundy spadła na was duża krytyka. Zasłużona?
– Jesteśmy liderami, a kto nas krytykuje, powinien się chyba dwa razy zastanowić. Nie zgadzam się, że mieliśmy kryzys. Na zmrożonych murawach łatwiej się broni i gra z kontry, niż atakuje. Przed nami mecz z Górnikiem, w którym chcemy pokazać, że zasługujemy na mistrzostwo Polski.
– A może problemem jest to, że kilku zawodników Legii ma szansę na tytuł króla strzelców i dlatego pod bramką grają samolubnie?
– Nie myślę na boisku o tym, kto ile ma bramek, czy co śpiewają kibice. Wolę nie strzelić gola, ale wygrać mecz. A to, że mamy kilku zawodników, którzy walczą o indywidualne tytuły, pokazuje, że Legia to bardzo mocna drużyna. Wszyscy się nas boją.
RZECZPOSPOLITA
Krótka zapowiedź meczu Legii z Górnikiem.
Legia Warszawa przerwała rozmowy o przedłużeniu kontraktów z Danijelem Ljuboją, Inakim Astizem i Ivicą Vrdoljakiem. Chyba nie uda się także zatrzymać w drużynie Duszana Kuciaka.
Oficjalnie nie wiadomo czy to znak, że klub będzie stawiał na młodych Polaków, czy tylko sygnał, że bez sukcesów na boisku nie będzie możliwe kontynuowanie polityki ptasiego mleka dla wszystkich.
Prezes Bogusław Leśnodorski szybko został sprowadzony na ziemię, mistrzostwo Polski nie przyjdzie samo. Legia w meczach z Koroną, Bełchatowem i Podbeskidziem wywalczyła raptem cztery punkty, teraz zaczną się już poważne sprawdziany. Dziś piłkarze Jana Urbana grają z Górnikiem Zabrze, w następnej kolejce czekają ich derby z Polonią przy Konwiktorskiej.
GAZETA WYBORCZA
Polonia na równi pochyłej.
W czwartek Ideon opublikował komunikat giełdowy, w którym ogłasza, że PKO BP wypowiedział firmie umowę kredytową. Inwestorzy wyprzedawali akcje spółki, które podczas sesji straciły aż 34 proc. wartości. Poprzednie dni też nie były dobre dla śląskiej firmy. Okazało się, że Ideon wypłacił zaledwie 100 tys. z 800 tys. zł odsetek od wyemitowanych w ubiegłym roku obligacji. Zarząd obiecuje spłatę do 29 marca, ale przecena akcji trwa.
Ale to zerwanie kontraktu przez PKO BP może wywołać dramatyczne konsekwencje dla spółki i dla Polonii. „W przypadku definitywnego rozwiązania umowy kredytowej Zarząd Emitenta będzie zmuszony rozważyć złożenie wniosku w sprawie ogłoszenia upadłości Emitenta, co będzie miało negatywny wpływ na jednostki od niego zależne i powiązane” – brzmi ostatni akapit w komunikacie podpisanym przez prezesa Ideonu i… Polonii Ireneusza Króla.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Tekst o kiepskiej formie Sebastiana Mili.
Władze Śląska chciały zaoferować kapitanowi drużyny wariant, w którym miałby on mieć umowę przedłużaną co roku, ale pod warunkiem zaliczenia określonej liczby spotkań w sezonie. Zrobisz minimum – bierzemy cię na kolejny rok. Nie zrobisz – mamy prawo podjąć decyzję o zakończeniu współpracy. Zarząd chciał się w ten sposób zabezpieczyć przed sytuacją, że gdzieś w 2016 roku będzie miał na karku 34-letniego zawodnika, który może już wtedy prawie wcale nie biegać, za to brać solidną pensję. Pomysł zarządu Śląska z uzależnieniem długości trwania umowy od boiskowej formy piłkarza nie spotkał się z akceptacją Mili. On chciał gwarantowanej trzyletniej umowy bez żadnych „haczyków”. A później zaczęły się dziać rzeczy, pokazujące, że między klubem, a zawodnikiem nie ma już jakiejkolwiek chemii: rada nadzorcza utrąciła żądania rozgrywającego i jego agenta, opiewające na milion euro (tyle miała wynosić łączna wartość jego trzyletniego kontraktu i kwoty, jaką chciał za podpis). Mila dowiedział się, że Śląsk, owszem, kontrakt z nim chętnie przedłuży, ale… na takich samych warunkach, jakie ma teraz (nieoficjalnie mówi się, że obecnie inkasuje około 15 tys. euro brutto miesięcznie).
Obrażony piłkarz uznał, że taka propozycja to żadna propozycja. Zaczął rozpowiadać, że klub nie złożył mu żadnej oferty nowej umowy. A później zaczął jeszcze chodzić do zarządu i prosić o natychmiastowe rozwiązanie kontraktu, bo ponoć był ktoś, kto by go wziął jeszcze zimą, tylko że za darmo.
Wywiad z Miro Radoviciem.
Po słabym początku rundy wiosennej pojawiła się myśl: znowu będzie jak rok temu?
Dużo ludzi przychodziło i pytało: kurde, co z wami jest? Odpowiadałem: spokojnie, dajcie nam szansę. Straciliśmy punkty, rywale też, jedna wygrana i ruszymy. Dwa słabe mecze to już historia. Przed nami Górnik Zabrze.
To najlepsza Legia w jakiej pan grał?
Moim zdaniem tak, długo w Legii nie było tak dużego potencjału. Tyle, że ten potencjał i nazwiska, nie grają. Gra się sercem, z charakterem, tylko tak można pokazać, że nam zależy. Dlatego tak pragniemy tego mistrzostwa. Nie chcemy go tylko zdobyć, ale zrobić to w dobrym stylu, po ładnej grze, żeby kibice byli zadowoleni.
Artykuł o Emilijasie Zubasie.
Bełchatów był dla Zubasa ostatnią deską ratunku, by grać w lepszej lidze. Z kolei trener Kamil Kiereś potrzebował natychmiast bramkarza, bo został mu tylko 17-letni Damian Podleśny. Kiereś przed rokiem mógł o Zubasie tylko pomarzyć. Oglądał zawodnika dwa razy w meczach z ٽalgirisem Wilno, w których zachował czyste konto. Zachwycił się nim. Dziś trener GKS mówi wprost, że sprowadzenie takiego piłkarza to cud. Zubas, mimo dramatycznej sytuacji drużyny (tylko 6 punktów po rundzie jesiennej) długo się nie zastanawiał. – To lepsza liga niż łotewska i litewska. Bardziej medialna, więcej tu skautów, kibiców i nowoczesnych obiektów. Idealna szansa na promocję – tłumaczy swoją decyzję o przejściu do ostatniej drużyny ekstraklasy. Popiera ją także Laszlo.
– Cieszę się, że Emilijus wybrał Polskę. Wasza liga produkuje wielu dobrych piłkarzy, którzy grają później w dobrych zagranicznych klubach. Jesteście takim przedsionkiem, ostatnim krokiem do lig Zachodu. Tak teraz postrzega się Polskę. To coraz bardziej interesujący kierunek, także dla trenerów – twierdzi selekcjoner kadry Litwy.
I tekst o Pawle Wszołku.
– A niech sobie gadają. Niczego nie żałuję. Nie chcę się tłumaczyć – rozpoczyna rozmowę z nami Wszołek. Nie jest już tym bezstresowym chłopakiem, którego Kaczmarek nazywał „swawolnym Dyziem z gębą pełną uśmiechu”. Nie ma również tak zwieszonej głowy, jak podczas zgrupowania w Cetniewie, na które dołączył po zamieszaniu z niedoszłym transferem do Hannoveru.
– Trudno mi było zapomnieć, kiedy każdy pytał o tę sytuację. Nie potrafię wyrzucać z siebie problemów. Transfer, sytuacja w klubie, te wszystkie odejścia… Przeżywałem to. Nawet gdy starałem się o tym nie myśleć, to się nie udawało. Wszyscy wokół mi przypominali. No i znów na ten temat rozmawiamy. Ja już naprawdę chcę zostawić ten Hannover – tylko na chwilę zmienia temat. – Nadal siedzi mi to w głowie – wtrąca po chwili. Próbuje nam wyjaśnić, w jakim był stanie podczas pierwszych wiosennych kolejek.