Hajto używa absurdalnych wymówek, Szukała chce wyeliminować Chelsea

redakcja

Autor:redakcja

14 marca 2013, 09:35 • 6 min czytania

W dzisiejszej prasie, nie licząc „Super Expressu” (dwie niezłe rozmówki), kompletna nuda. Warto jednak rzucić okiem na krótki wywiad z Tomaszem Hajtą w „PS”. A konkretnie na wymówki po odpadnięciu z Pucharu Polski…
FAKT

Hajto używa absurdalnych wymówek, Szukała chce wyeliminować Chelsea
Reklama

Tekst o Robercie Menzelu (Menzlu?), który sprzedaje koszulki Sebastiana Mili na Allegro.

– Nic mi o tym nie wiadomo. Na pewno nie przekazywałem Robertowi takich koszulek. Kiedyś dostał ode mnie buty w prezencie, ale to chyba wszystko – zapewnia „Milowy”. I na pewno mówi prawdę, bo oferowane koszulki były w różnych rozmiarach. Sam piłkarz w rozmowie z „Gazetą Wrocławską” zaprzecza, że to on jest sprzedawcą koszulek. – Nic o tym nie wiem, ktoś musi się pode mnie podszywać. Nigdy nie korzystałem z Facebooka. Być może ktoś założył fikcyjne konto na moje nazwisko. Nie mam nic wspólnego z żadnym handlem koszulkami – oburza się Menzel.

Reklama

Sprawa nie jest jednak do końca jasna, bowiem buty, o których wspomina Mila, zostały wystawione z tego samego adresu mailowego. I znalazły nabywcę, za 100 złotych. Sama sprawa jest o tyle dziwna, że są to koszulki dostępne w klubowym sklepie Śląska za 200 złotych, na które za dodatkową opłatą można wpisać dowolne imie bądź nazwisko. A cena wyjściowa podana przez człowieka o nicku „robmenzel” wynosiła 300 złotych. Zarobek na jednej sztuce nie był więc zbyt duży.

SUPER EXPRESS

Rozmówka z Kamilem Glikiem.

– Na początku roku pochwaliłeś się, że zostaniesz ojcem. Jak idą przygotowania do roli taty?
– Na pewno dziecko nie da pospać i będzie to mały problem. Ale odeśpię podczas przedmeczowych zgrupowań (śmiech). Myślę, że tak podzielimy z żoną obowiązki, żeby każdy był zadowolony. Doktor powiedział, że na 80 procent będzie to dziewczynka. Imienia jeszcze nie wybraliśmy, poczekamy, aż będzie pewność co do płci.

– Do arcyważnego meczu z Ukrainą w eliminacjach do MŚ przystąpicie po dwóch bolesnych porażkach w spotkaniach towarzyskich: z Urugwajem 1:3 i Irlandią 0:2. Jest powód do niepokoju?
– Nie ma się co oszukiwać: te dwie porażki mogły wlać w serca kibiców nutkę pesymizmu. Zdajemy sobie sprawę, że jest kilka rzeczy, nad którymi musimy popracować. Najbardziej dostaje się defensywie, bo tracimy gole. Ale warto też podkreślić, że większość tych bramek padło po stałych fragmentach gry, a przy nich rywali kryje w zasadzie cała jedenastka. Nie można zwalać winy tylko na obrońców. Mecz z Ukrainą jest megaważny. Jeśli wygramy, bardzo przybliżymy się do awansu na mundial. Jeszcze ponad tydzień do meczu, ale myślę już o nim coraz częściej.

I z Łukaszem Szukałą.

– Jak oceniasz szanse Steauy w rewanżu z Chelsea?
– Pół na pół. Jedziemy bić się o awans. Zaliczkę mamy dobrą. Nikt nie może powiedzieć, że zwycięstwo nad Chelsea było szczęśliwe. A jeśli znajdą się tacy, to proponuję, aby jeszcze raz obejrzeli mecz. Teraz możemy przegrać nawet 4:5, byle dało nam to przepustkę do kolejnej fazy.

– Co przemawia za Steauą?
– Mamy młodą drużynę, a w niej dziesięciu reprezentantów Rumunii. Myślimy pozytywnie. Czujemy się mocni, bo jak wygrywasz z Chelsea, to morale idzie do góry. Podeszliśmy do starcia z Chelsea z szacunkiem. Nie mogło być inaczej, gdy naprzeciwko masz takich asów, jak Cech, Torres, Lampard czy Hazard. Jednak strachu z naszej strony nie było, bo znamy swoją wartość. Mnie cieszy, że mam w tym udział, dołożyłem polską cegiełkę.

RZECZPOSPOLITA

Tekst pt. „Wróg Ludo”.

Kiedy Waldemar Fornalik szykował się na do wysłania powołań na mecze z Ukrainą i San Marino, najczęściej pytano go, czy widzi w drużynie Ludovica Obraniaka. Trener robił wielkie oczy, nie bardzo rozumiał, dlaczego miałby nie znaleźć miejsca w kadrze dla pomocnika Bordeaux. Zaczęło się polowanie na czarownice, Obraniak w mediach stał się głównym winowajcą ostatnich porażek w meczach towarzyskich. Wróciły uniwersalne zarzuty – że nie mówi po polsku i gwiazdorzy.

– Słyszałem te głosy, podpowiedzi dotyczące Obraniaka. Próbuje się sprowadzić problem reprezentacji do problemu Ludovica, a moim zdaniem nasza słabsza gra nie wynika tylko z jego postawy. Musimy wiele poprawić jako zespół, wtedy nikt nie będzie zwracał uwagi na jednego zawodnika – mówi „Rz” Fornalik.

GAZETA WYBORCZA

Tekst o upadającym Śląsku.

Takiego scenariusza nie wykluczyli prezes Śląska Piotr Waśniewski oraz Włodzimierz Patalas, członek rady nadzorczej spółki. Pisaliśmy o tym w środowym wydaniu „Gazety”. Co rzeczywiście oznaczałoby ewentualne złożenie wniosku do sądu o upadłość? Procedura upadłościowa nie oznacza natychmiastowego upadku i likwidacji klubu. W Śląsku realizowana byłaby upadłość ugodowa, czyli wariant, w którym klub chce się porozumieć z wierzycielami, aby móc spłacać swoje długi.

– Największymi wierzycielami Śląska są piłkarze i gmina Wrocław – mówi Piotr Waśniewski, prezes wrocławskiego klubu.

Największe pieniądze, bo 12 mln zł, Śląsk winny jest swojemu współwłaścicielowi, czyli miastu. W tym przypadku porozumienie dotyczące spłaty zaległości pewnie zostanie osiągnięte. Większym problemem może być proces ugodowy z zawodnikami, którym Śląsk winny jest pieniądze. W tym przypadku piłkarze muszą zaakceptować plan spłaty zaległości, niekoniecznie w całości. Ale czy zgodzą się na taki wariant, w którym otrzymają mniej pieniędzy?

Oraz o skuteczności napastników Wisły.

Krakowianie przede wszystkim byli do bólu skuteczni. W pierwszej części strzelali raptem trzy razy i zdobyli dwa gole. Wcześniej zdarzały się im spotkania, gdy oddawali po kilkanaście uderzeń, a i tak nie trafiali do siatki. Wysoka skuteczność nie oznacza jednak przebudzenia napastników, bo Daniel Sikorski dalej przedłuża serię bez gola, a Cwetan Genkow jest kontuzjowany. Zastępują ich pomocnicy i Rafał Boguski, który jest przesuwany z drugiej linii do ataku.

– Do wtorkowego meczu z Jagiellonią nie wiedziałem, by Wisła przeprowadzała olśniewające akcje, ale w Białymstoku było kilka prostopadłych podań i ciekawych rozwiązań. W końcu popis dał Patryk Małecki [zaliczył trzy asysty i zdobył gola – przyp. red.], ale nie można opierać gry na jednym zawodniku, bo co będzie, jak rywale go wyłączą lub będzie miał gorszy dzień? – podkreśla Iwan.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Wywiad z Tomaszem Hajtą.

Co ma pan do powiedzenia kibicom Jagiellonii po spotkaniach z Wisłą?
Po pierwsze, trzeba się cieszyć, że w ogóle wystąpiliśmy w ćwierćfinale Pucharu Polski. Taki Lech Poznań, Polonia Warszawa czy Lechia Gdańsk odpadły dużo, dużo wcześniej. Patrząc na takie zespoły, naszego startu nie można do końca traktować jak jakieś totalnej kompromitacji.

(…)

Cały czas uczę się trenerki i muszę przyznać, że tak, popełniłem błąd. Nie miałem „planu B”. Nie przewidziałem, że któryś z zawodników, na których chciałem oprzeć grę, wyleci mi z powodu kontuzji. Moi współpracownicy też na to nie wpadli. Chodzi tu głównie o Nikę Dzalamidze. Nie przypuszczałem też, że tak długo będzie trwać aklimatyzacja Koreańczyka Kima. Chłopak zmienił kontynent, uczy się nowej kultury i rzeczywistości. W okresie przygotowawczym szykowałem się na grę z jednym defensywnym pomocnikiem. Chciałem grać ofensywnie, z dużą liczbą podań, wymianą pozycji. Na lewym skrzydle miał grać Dzalamidze, jako ofensywny pomocnik Kim, a na prawej stronie Dani Quintana. Z tych trzech zawodników mam w zasadzie tylko ostatniego. Tak, to był mój ewidentny błąd. Nie przewidziałem, że będę musiał zmienić ustawienie i poszukać innych rozwiązań.

DZIENNIK POLSKI

Tekst o wysokiej formie Małeckiego.

Sam Małecki był po meczu w Białymstoku oczywiście bardzo zadowolony, choć nie chciał, żeby robić z niego główną postać tego spotkania.

– Nie czuję się bohaterem – mówi piłkarz. – Zagraliśmy dobry mecz jako cała drużyna. Owszem, mieliśmy zaliczkę 2:0 z pierwszego spotkania, ale wiedzieliśmy, że czeka nas ciężki mecz. Nastawiliśmy się na grę z kontry i chcieliśmy jak najszybciej strzelić bramkę, co nam się udało.

„Mały” swojego gola, którego strzelił w samej końcówce spotkania, dedykował dziadkowi. – Dziadek dzwonił do mnie przed meczem i powiedział, że będzie bardzo szczęśliwy, jeśli zdobędę bramkę. Udało mi się tego gola strzelić, więc dedykuję go właśnie jemu – mówi piłkarz.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama