Wszyscy już doskonale wiecie, za co kochamy Ekstraklasę. Za folklor i absurdy niespotykane w innych krajach. Za nieprzewidywalność, bo pod tym względem nasza liga jest jak NBA i Adidas. Czyli „where amazing happens” i „impossible is nothing”. Dziś np. z robotą pożegnał się trener bramkarzy, który w wolnych chwilach miał działać w mafii, prać brudne pieniądze i handlować złomem (!).
Pan Jarosław M., mający takie samo nazwisko jak Radosław Matusiak (brak pokrewieństwa), usłyszał całkiem sporo zarzutów, m.in. właśnie za ten złom, ale my nie rozumiemy jednego… Facet działał w ukryciu i od razu go capnęli, a jak dyrektorzy sportowi i trenerzy ściągają złom na potęgę, i to co kilka miesięcy, to do nich prokuratura się nie przyczepi.
Gdzie tu logika?