W dzisiejszej prasie sporo ligowych zapowiedzi i komentarzy. W niemal każdej gazecie można znaleźć jakiś wywiad, ale dziś są to raczej materiału mniejszego kalibru.
FAKT
Rozmówka z Robertem Lewandowskim.
Piłkarze Borussii przespacerowali się do najlepszej ósemki europejskich drużyn, przy niewielkim wysiłku wyrzucając z Ligi Mistrzów Szachtar. Dlaczego rywalizacja z Ukraińcami była tak jednostronna?
– Szachtar to mocna drużyna, ale nie pozwoliliśmy jej rozwinąć skrzydeł. Szczególnie w rewanżu od początku do końca kontrolowaliśmy przebieg gry. Ukraińcy nie stwarzali wielkiego zagrożenia pod naszą bramką, nie licząc pierwszych kilku minut po przerwie. Zasłużenie awansowaliśmy do kolejnej rundy.
Dlaczego po losowaniu par tak ostrożnie wypowiadaliście się o tym rywalu?
– Z perspektywy kilku dni wydaje mi się, że drugi mecz mógł być jednak trochę trudniejszy. Nie było jednak tak łatwo, przecież na własnym stadionie nie potrafiłem zdobyć bramki i do pierwszego gola w naszej grze także czegoś brakowało. Po trafieniu Felipe Santany było już trochę łatwiej, bo poczuliśmy, że awans jest już bardzo blisko.
Były trener Bayernu Monachium Otmar Hitzfeld twierdzi, że Borussia może w tym sezonie wygrać Ligę Mistrzów, jeśli w kolejnych meczach ominą ją kontuzję. To dla was realny cel?
– Wyeliminowanie Szachtara sprawiło nam radość, ale nie popadamy jeszcze w euforię czy hurraoptymizm. Za nami jeden z wielu meczów w tym sezonie. Wiemy, na co nas stać, jaką jesteśmy drużyną i chcemy zajść w Lidze Mistrzów jak najdalej.
RZECZPOSPOLITA
Tekst pod tytułem „Zygzakiem po mieście”.
Nicklas Bendtner stracił prawo jazdy i sporo pieniędzy, ale nie pozbawił nikogo życia. Podróże piłkarzy po alkoholu nie zawsze kończyły się tak szczęśliwie. Może wróciłby do domu niezauważony, gdyby nie jechał ulicami centrum Kopenhagi pod prąd. To wystarczający powód, by wzbudzić podejrzenia policji w weekendowy poranek. Stężenie alkoholu we krwi: trzykrotnie wyższe niż duńska norma. Nie pomogła znana twarz, było pożegnanie na trzy lata z prawem jazdy i mandat o równowartości 100 tys. euro. Duńska federacja dołożyła półroczną dyskwalifikację. Jak stwierdził Bendtner, to najgorsza rzecz, jaka może się przytrafić piłkarzowi. Do kadry wróci najwcześniej jesienią, na decydujące mecze eliminacji mundialu 2014. – Biorę na siebie pełną odpowiedzialność. Przepraszam wszystkich przyjaciół i kibiców – kajał się 25-letni napastnik Juventusu.
GAZETA WYBORCZA
Wywiad z Sebastianem Milą.
Cztery punkty w dwóch meczach to duży kapitał na starcie rundy?
– Jest nieźle. Uważam, że dobrze zaczęliśmy tę rundę rewanżową. Wygraliśmy z Widzewem, zremisowaliśmy z Koroną, a do tego pokonaliśmy w Pucharze Polski z Flotą Świonujście. Mamy prawo być zadowoleni. Jesteśmy dobrze przygotowani i mam nadzieję, że znajdzie to potwierdzenie w meczach o punkty. To jest dla nas najważniejsze, bo na pewno przytrafią nam się jakieś słabsze mecze, ale sztuką będzie w nich ugrać jakąś zdobycz punktową.
Ostatni remis z Koroną jest dla was jak wygrana?
– To było dla nas bardzo trudne spotkanie. Z jednego punktu z Koroną powinniśmy się cieszyć, bo jestem przekonany, że jeszcze niejedna drużyna z czołówki straci w Kielcach punkty. Ten remis w perspektywie całego sezonu może okazać się dla nas bezcenny.
Tracicie już tylko cztery punkty do Legii. Dla was to zaskoczenie, że drużyna z Warszawy tak słabo wystartowała? Po wzmocnieniach w zimowym okienku transferowym wielu zaczęło już jej wręczać mistrzowską koronę.
– Nie będę się wypowiadał na temat Legii. Mnie tak samo interesują wszystkie inne drużyny, które grają w lidze. Legia ma swoje problemy, my mamy swoje.
I Marek Saganowski po meczu z Podbeskidziem.
W ofensywie z Podbeskidziem zagraliście trochę lepiej niż z GKS, czy dużo lepiej?
– Myślę, że nawet tutaj było widać nerwowość po tych pierwszych dwóch tygodniach ligi. Niespodziewana porażka w Kielcach i potem ten mecz z Bełchatowem tak zadziałały. Nie powinny, ale gdzieś w głowach nam siedzą.
Było w drużynie poczucie, że jest jednak problem? We wtorek spotkaliście się z psychologiem…
– Z tego, co wiem, to spotkanie było zaplanowane kilka miesięcy temu. Dobrze się wpasowało, można powiedzieć, że się przydało. W każdym z nas ten słaby start trochę siedzi. Ale dziś walczyliśmy. Może mecz nie wyglądał ładnie, ale jest dobry wynik i w sumie to on się liczy.
Po meczu z GKS, gdy trener Urban oceniał ciebie, Ljuboję i Dwaliszwilego, powiedział, że każdy z was chciał strzelić gola, a musicie pamiętać o grze drużynowej. Dziś Władimir usiadł na ławce. Lepiej grało ci się z Radoviciem na skrzydle?
– Na pewno on jest takim piłkarzem, który tworzy sytuacje. Z kolei z „Lado” bardzo dobrze grało mi się w meczu Pucharu Polski z Olimpią Grudziądz [Saganowski strzelił dwa gole po podaniach Dwaliszwilego, Gruzin jednego z podania Polaka]. Pomagaliśmy sobie, jak tylko się dało. A dziś po prostu cieszę się z gola. Jestem napastnikiem i z goli się mnie rozlicza.
DZIENNIK POLSKI
Cracovia rozpoczyna rundę, która ma przynieść awans.
Nareszcie! – mogą krzyknąć kibice zespołów I-ligowych. Bardzo długo przyszło im czekać na wznowienie rozgrywek; ostatnie mecze odbyły się przecież 18 listopada. Dziś o godz. 18.30 na stadionie Cracovii „Pasy” zmierzą się z Okocimskim. Obu zespołom przyświecają całkiem inne cele. Krakowianie atakują ekstraklasę, ekipa z Brzeska będzie broniła się przed spadkiem. To wyznacza możliwy scenariusz tego spotkania, jednak trener „Pasów” Wojciech Stawowy zachowuje ostrożność. – Takie mecze są trudne – mówi Stawowy. – Zespoły zagrożone spadkiem walczą z determinacją, ale nie inaczej jest przecież z drużynami, które starają się o awans. Jeśli ktoś myśli, że będzie to dla nas łatwe spotkanie, to chciałbym przestrzec przed takimi sądami. Jednak by wywalczyć awans, trzeba właśnie takie mecze wygrywać. Musimy być odpowiednio skoncentrowani i realizować swoje założenia.
SUPER EXPRESS
Dziś na łamach kolejne rozmowy. Na początek Mariusz Stępiński.
– Zjem sękacza przed spotkaniem z Bełchatowem, może po nim się przełamię – żartuje „Stempel” (który przed zdobyciem pierwszego gola w Ekstraklasie najadł się sękacza i potem koledzy śmiali się z niego, że to mu pomogło). „Super Express”: – Drugie miejsce w turnieju w Copa del Sol zwiastowało, że Widzew będzie sobie dobrze radził w Ekstraklasie wiosną. Tymczasem słabo to wygląda (dwie przegrane, 1:2 ze Śląskiem i 0:3 z Ruchem). Mariusz Stępiński: – Rzeczywiście ten początek wyobrażaliśmy sobie inaczej. Ale nie ma co do tego wracać, patrzmy przed siebie, czyli na najbliższy mecz z Bełchatowem, który w tej rundzie nie stracił jeszcze bramki, a grał z solidnymi przeciwnikami. Nie jest to łatwy rywal, ale jedziemy zdobyć pełną pulę.
I tekst z wypowiedziami Kebby Ceesaya.
Gambijczyk gra w Lechu od początku sezonu. Do Poznania przyszedł ze szwedzkiego Djurgardens, w którym grał z niedawnym nabytkiem „Kolejorza” Kasperem Hamalainenem. – W Poznaniu zakochałem się od pierwszego spojrzenia. Polska to superkraj, świetnie się tu czuję – opowiada obrońca Lecha. W Polsce Ceesay nie tylko gra w piłkę, ale też wÂ… badmintona. – To stało się moją nową pasją, odkrytą właśnie tutaj. Gram ze swoją dziewczyną co najmniej dwa razy w tygodniu – przyznaje piłkarz, który nie zaniedbuje też nauki polskiego. „Polski jest bardzo trudny” – to zdanie wypowiada właśnie po polsku. Pytany o ulubione słowo w naszym języku szeroko się uśmiecha i bez wahania mówi: „Ja pierdÂ…”. – Zajęcia z polskim nauczycielem mam dwa razy w tygodniu. Dzięki temu dogadanie się na ulicy czy w sklepie nie jest dla mnie problemem – wyjaśnia piłkarz, który pochodzi z najmniejszego kraju w Afryce. – W Gambii mieszka niecałe 2,5 miliona ludzi. Kraj żyje głównie z turystyki, bo mamy piękne plaże nad Oceanem Atlantyckim. Moja ojczyzna jest bardzo stabilna, nie ma tam wojen ani zamachów stanu – mówi z dumą Ceesay.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Rozmowa z Piotrem Rutkowskim z Lecha Poznań.
Jest takie powiedzenie, że liczy się jakość, a nie ilość. Ostatnie okno transferowe pokazało, że tak chcecie działać?
– Zdarzało się w przeszłości, że w jednym oknie sprowadzaliśmy nawet sześciu zawodników, ale wtedy Lech był w zupełnie innym miejscu. Z wszystkiego staramy się wyciągać wnioski, także z tamtej sytuacji. Zimą sezonu 2010/2011 wydaliśmy blisko 13 mln zł i to niestety odbija nam się czkawką do dzisiaj. Teraz wolimy jednego dobrego piłkarza niż kilku przeciętnych. Dlatego kiedyś sprowadziliśmy tylko Siergieja Kriwca, potem sięgnęliśmy tylko po Aleksandyra Tonewa, a zdarzyło się też okno, w którym nie sprowadziliśmy nikogo, bo uznaliśmy, że warto poczekać.
Zatem nie grozi wam sytuacja, że sprowadzicie nagle 4-5 piłkarzy, tak jak to zrobiła teraz Legia?
– To pytanie do Legii, co spowodowało, że zdecydowali się na taki krok. Ja wiem, że nie jest to dobra droga dla Lecha. Nie działamy szybko czy pochopnie, co jest po części naszą słabą, ale też i mocną stroną. Do każdego okna przygotowujemy się bardzo długo. Już myślimy, kogo pozyskać latem. Rok temu wiedzieliśmy, że potrzebować będziemy graczy na pozycje „9” oraz „10” i teraz ich pozyskaliśmy.
Czyli obce wam jest działanie pod wpływem impulsu?
– Tak, to nauczka z przeszłości. Euforia udzieliła się nam raz, po mistrzostwie Polski i fantastycznych bojach z Manchesterem City i Juventusem. I z tego wzięło się to okno zimowe w sezonie 2010/2011, kiedy zainwestowaliśmy za dużo, napaliliśmy się niepotrzebnie na kilku piłkarzy.
Wisła PODOBNO ma pomysł na odnalezienie skuteczności.
W Pucharze Polski przeciw Jagiellonii na środku ataku zagrał Rafał Boguski i strzelił dwa gole. Wydawało się, że znaleziono optymalne rozwiązanie, ale w meczu z Podbeskidziem Wisła znowu zaliczyła zero po stronie bramkowych zdobyczy. Dlatego Tomasz Kulawik zdecydował się na kolejną roszadę. Boguski powędruje na prawe skrzydło, a na środek ataku zostanie przesunięty Patryk Małecki. Decyzję taką szkoleniowiec Białej Gwiazdy podjął po wnikliwej analizie spotkania Polonii z Lechem. – Zespół z Poznania oddał 26 strzałów na bramkę. Polonia, mimo że gra trójką środkowych obrońców, popełnia dużo błędów – zauważył Kulawik. – Patryk bardzo dobrze radzi sobie w sytuacjach jeden na jeden. Musi tylko wykorzystać sytuacje, które sobie wypracuje. A na pewno będzie je miał. Chrapek, Boguski i Iliev potrafią krótkimi podaniami rozmontować obronę rywala. Szkoleniowiec Wisły pochwalił Małeckiego za przygotowanie motoryczne. – W końcówce meczu z Podbeskidziem przeprowadził rajd przez połowę boiska i wypracował stuprocentową okazję Ilievowi, nikt go nie był w stanie dogonić. A wygłasza się opinie, że jesteśmy źle przygotowani do rundy – odgryzł się Kulawik.