Legia ciągle słaba, ale w końcu wygrała

redakcja

Autor:redakcja

08 marca 2013, 23:50 • 4 min czytania

Legia Warszawa ślizgnęła się w bielskiej mgle i ostatecznie wygrała 2:1 z Podbeskidziem. Ślizgnęła się, ponieważ jak się na kwadrans przed końcem nie wygrywa z praktycznie zdegradowanym zespołem i potrzebny jest gol Jakuba Wawrzyniaka, który do siatki trafia raz na ruski rok, to jest to właśnie „ślizgnięcie się”. – Graliśmy tak, jak chcemy grać – oświadczył przed kamerą Jan Urban, co jest chyba dobrym sygnałem dla Lecha Poznań i innych drużyn, które zamierzają walczyć o mistrzostwo tej zdechłej ligi. Reszta trenerów pewnie zawołała w tym momencie: grajcie tak dalej!
Za moment, dosłownie za momencik, kiedy tylko piłkarze wykąpią się i wyjdą porozmawiać z dziennikarzami, padnie regułka ligowa numer osiem: „Nie liczy się styl, najważniejsze są trzy punkty”. My zawsze piszemy, że bez stylu to punkty zdobywa się przez przypadek, ale w sumie jak co roku mamy przypadkowego mistrza, to nic dziwnego, że na skutek przypadkowo zdobywanych punktów. Jeśli w jakości gry legionistów nie nastąpi wyraźna poprawa, to będzie trzeba napisać jedno (po ewentualnym wygraniu ligi): skończyli na pierwszym miejscu, ponieważ wedle regulaminu ktoś musiał.

Legia ciągle słaba, ale w końcu wygrała
Reklama

Fakty są takie – Legia zagrała trzeci gówniany mecz w 2013 roku. Trochę lepsza była, nie przeczymy, ale tylko trochę: żadnej wielkiej dominacji nie oglądaliśmy. Mecz dwóch podobnych drużyn, chociaż wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi podobne być one wcale nie powinny. 31-letni, grający za frytki Demjan był bardziej pożyteczny niż 35-letni Ljuboja, który chyba jak będzie pisał autobiografię, to powinien zapożyczyć tytuł od Andrzeja Iwana: „Spalony”. Facet, którego dwuletnie utrzymanie będzie kosztowało Legię mniej więcej 6 milionów złotych, szwenda się głównie w tych sektorach boiskach, w których szwendania się zabraniają przepisy. A każde machnięcie chorągiewką przez arbitra bocznego to po prostu kolejna „wygenerowana” przez Serba strata.

Niewielką różnicę na korzyść Legii robił Miroslav Radović, trochę też grający na prawej obronie Bartosz Bereszyński. I Kuciak, który obronił dwa groźne strzały, zwłaszcza ten Cetkovicia w samej końcówce. Pochwalić też trzeba Wawrzyniaka, bo gola strzelił takiego, że palce lizać. Ale Legii – jako zespołu – dziś w lidze nikt się bać nie powinien. Trochę dobrego biegania, kilka zdecydowanych odbiorów i można śmiało iść na wymianę ciosów. Podobno teraz na Łazienkowskiej zastanawiają się, czy dać Ivicy Vrdoljakowi 100 tysięcy złotych miesięcznie. Oczywiście można mu dać, pod warunkiem, że 90 tysięcy odda. Inaczej to się za cholerę nie kalkuluje.

Reklama

Szkoda, że Podbeskidzie nie ma tak z pięciu punktów więcej, bo jeszcze coś by się na dole tabeli działo i kilka mocnych medialnie zespołów mogłoby mieć strach w oczach. Na przykład taka Jagiellonia czuje się dziś komfortowo głównie dzięki beznadziejnej jesieni Podbeskidzia i Bełchatowa. W trochę „normalniejszym” sezonie – z 22 punktami po 18 kolejkach – musiałaby jednak co jakiś czas oglądać się za plecy.

Dzisiejszy mecz „Jagi” w Lubinie był bardzo dziwny. To znaczy – Zagłębie powinno wbić gościom z sześć goli, wbiło tylko dwa: pierwszego nieprawidłowego (zagranie ręką) i drugiego dopiero w doliczonym czasie gry. Zespół Tomasza Hajty był bliski zapunktowania, mimo niebywałego proszenia się o łomot. Jeśli uznać za prawdę, że każdą drużynę buduje się od tyłu, to w Białymstoku nie mają jeszcze nawet dokumentacji niezbędnej do ubiegania się o pozwolenie na budowę, o etapie wylewania fundamentów nie wspominając. Strzelić bramkę Jagiellonii mógłby chyba nawet Daniel Sikorski.

Zagłębie to najszybciej grająca drużyna w lidze. Nie wymienia żadnych podań w środku pola, nie bawi się w jakikolwiek atak pozycyjny i nie dba o utrzymywanie się przy piłce. Każda jej akcja jest prowadzona w ten sposób, by jak najszybciej zagrać piłkę jak najbliżej bramki przeciwnika i by jak najszybciej oddać strzał. Każde podanie – do przodu. A jak się już nie da podać do przodu – to uderzenie. Obrona Jagiellonii kompletnie nie radziła sobie z piłkami rzucanymi za plecy Ukaha i Dźwigały. Gdyby jeszcze Zagłębie miało lewe skrzydło tak mocne jak prawe (czyli gdyby na lewym grał ktoś klasy Pawłowskiego, a nie Małkowski, który w ogóle nie myśli), to byłoby naprawdę groźne dla każdego.

Na specjalną uwagę zasługuje Michał Pazdan, który wszedł na boisko w 53. minucie, żeby uspokoić grę, a tymczasem tylko przez fatalne niedopatrzenie Tomasza Musiała nie wyleciał z powodu drugiej żółtej kartki po zaledwie kwadransie. Ledwie ruszyła runda wiosenna, a chłopak ma już dziewięć żółtych kartek. Niby nie nasz interes, niech sobie zbiera. Problem w tym, że stanowi zagrożenie dla otoczenia. Aż musimy zapytać: w domu wszyscy zdrowi?


Zagłębie Lubin 2-1 Jagiellonia Białystok
Michal Papadopulos 12, Boris Godál 90 – Dani Quintana 39 



Zagłębie: Gliwa 5 – Widanow 6, Banaś 5, Godal 6, Nhamoinesu 6 – Pawłowski 6, Bilek 3 (88. Wilczek), Hanzel 5 (87. Kowalczyk), Jeż 4, Małkowski 3 (66. Błąd 5) – Papadopulos 6.

Jagiellonia: Słowik 8 – Norambuena 3, Ukah 3, Dźwigała 3, Hanzel 2 (89. Modelski) – Quintana 6, Bandrowski 4, Plizga 3, Grzyb 3, Kupisz 2 (76. Kowalski) – Smolarek 3 (53. Pazdan 1).


Podbeskidzie Bielsko-Biała 1-2 Legia Warszawa
Róbert Demjan 73 – Marek Saganowski 53, Jakub Wawrzyniak 76 


Podbeskidzie: Zajac 4 – Sokołowski 3, Pietrasiak 5, Konieczny 5, Telichowski 5 (62 Deja 5) – Chmiel 3 (77 Janeczko 4), Sloboda 3 (82 Ćetković), فatka 4, Pawela 4, Malinowski 3 – Demjan 6. 


Legia: Kuciak 7 – Bereszyński 6, Jędrzejczyk 5, Astiz 5, Wawrzyniak 5 – Radović 7, Vrdoljak 3, فukasik 4 (89, Furman), Saganowski 5 (71 Dwaliszwili 3), Kosecki 5 (84 Brzyski) – Ljuboja 3.

Najnowsze

Anglia

Kolega Casha z klubu to specjalista od pięknych goli

Braian Wilma
0
Kolega Casha z klubu to specjalista od pięknych goli
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama