Nie przychodzi mi na myśl jakikolwiek inny klub w Polsce (a może i w Europie), w którym przy dokonywaniu transferu tak naprawdę nie liczy się pozycja interesującego Wisłę gracza. Mimo braku jakiegokolwiek bocznego obrońcy w kadrze (Burliga to co najwyżej można liczyć za połowę takiego zawodnika a Bunozę za 1/4) trener z w-ce prezesem ds. sportowych z uśmiechem na ustach twierdzą, że nikogo na taką pozycję nie potrzebują. Mają w zamian za to do dyspozycji niezliczoną rzeszę stoperów. Receptą na słabą grę w obronie i brakiem kreatywności związanej z wyprowadzaniem piłki ma być przesuwanie nominalnych defensywnych pomocników na pozycję stopera (Sobolewski, Uryga).
(…)
Podobnie sytuacja ma się z Ilievem, który przychodził do Polski jako król strzelców ligi serbskiej. Grał przy tym jako podwieszony napastnik, a kolejni trenerzy, począwszy od Maaskanta, z uporem maniaka ustawiali go na skrzydle. Mimo tego że brakuje mu szybkości i odpowiedniej wydolności. Wraz z powrotem Patryka Małeckiego Ilieva w końcu zdecydowano się pozbyć ze skrzydła i rzucić go za napastnika. Niestety efekt tego rozwiązania jest jak na razie mizerny z racji tego, iż Iliev nie ma z kim grać.
Aby przeczytać całość, kliknij TUTAJ.
Jeśli chcecie opublikować swój tekst w dziale „Blogi kibiców”, wyślijcie go mailem na [email protected].