Jak zapowiedzieć tej wagi spotkanie, by nie wpaść w tani patos? Jak przedstawić starcie dwóch szkoleniowców, którzy podczas bezkrólewia w Barcelonie stanowią TOP2 wśród najlepszych trenerów pod słońcem? To starcie potężnych królów, w dodatku wygłodniałych, bo od ostatnich koronacji w Europie minęło już sporo czasu. Do gry przystępują co prawda jako stali faworyci do zwycięstw na swoich podwórkach, ale trudno powiedzieć, by piłkarze byli już zmęczeni sukcesami. Real na triumf w Lidze Mistrzów czeka już ponad dekadę, Manchester United – pięć lat. Powrót do Anglii Jose Mourinho, powrót na Old Trafford Cristiano Ronaldo, tysięczny mecz Ryana Giggsa, mnóstwo podtekstów, niuansów i smaczków.
Dziś cały świat patrzy w kierunku deszczowego miasta fabrycznego. Michał Pol nazwał to spotkanie „matką wszystkich meczów”. Moglibyśmy wymienić i 100 powodów, dla których warto to obejrzeć. Poprzestańmy na siedmiu.
1. Bo pierwszy mecz niczego nie wyjaśnił
I nie ma tutaj żadnych dyskusji. To że Real mógł wygrać wysoko nic nie znaczy, wynik 1:1 w teorii premiuje gospodarzy dzisiejszego meczu, którzy już od pierwszych minut będą bronić swojej przewagi. Niekoniecznie bronić na własnej połowie, parkując klubowy autobus i ustawiając zasieki w obrębie własnego pola karnego, ale jednak – bronić. 0:0 pewnie nie ucieszyłoby kibiców oczekujących potwierdzenia wysokiej ligowej formy na boiskach w Europie, ale dałoby upragniony awans. Z drugiej strony – ciężko oczekiwać, by dziś nie padły bramki, gdy pod jedną szaleć będzie Robin van Persie, a pod drugą cała flota upstrzona działami – od Ronaldo, przez Oezila i resztę graczy ofensywnych, z których Real mógłby spokojnie złożyć samodzielną jedenastkę.
2. Gra ofensywna obu zespołów
Rooney, Hernandez, van Persie, Welbeck, Kagawa, Nani, Valencia, Giggs, Young, Kaka, Ozil, Xabi Alonso, Modrić, Callejon, Di Maria, Cristiano Ronaldo, Benzema, Higuain, Morata.
Jakieś pytania?
3. Fenomenalna forma obu ekip
Trudno było wymarzyć sobie lepsze okoliczności rozgrywania tego meczu. Jeśli kogoś nie elektryzują same nazwy obu klubów, przypomnijmy, że zapowiedź tego spotkania mogłaby brzmieć:
Wicemistrz Anglii w sezonie 2011/12, aktualny lider tabeli z 12 punktami przewagi nad drugim w tabeli Manchesterem City, który w ostatnich pięciu ligowych meczach zdobył 15 „oczek” strzelając jedenaście goli i tracąc zaledwie jedną bramkę zmierzy się z aktualnym mistrzem Hiszpanii, finalistą Pucharu Króla, który w ostatnich tygodniach dwukrotnie pokonał uznawaną za najlepszy zespół na świecie Barcelonę, w jednym ze spotkań upokarzając ją na Camp Nou.
Trochę jak walka braci Kliczko. Trudno sobie wyobrazić, by ktoś w tym momencie, w tej formie mógł stłuc któregokolwiek z nich.
4. Wyniki ostatnich Gran Derbi
Forma formą, ale na uwagę zasługuje tutaj styl i rozmiar zwycięstw Realu nad Barceloną. Królewscy – choć w drugim spotkaniu z pomocą sędziego – dwa razy na przestrzeni kilku dni kompletnie zneutralizowali Katalończyków, a szyderczy uśmiech portugalsko-brazylijskiego Pepe przy wyniku 3:0 dla Realu na stadionie największego rywala wejdzie z pewnością do wszystkich piłkarskich foto-podsumowań tego roku. Chyba każdy dostrzegł, że to nie były zwykłe mecze. Choć słowa o końcu ery są zdecydowanie przedwczesne, to jednak gołym okiem widać, że Mourinho znalazł sposób. A ogranie dwa razy śmiertelnego rywala tuż przed najważniejszym starciem tego sezonu, przed meczem z Manchesterem United, dało wszystkim ludziom związanym z klubem ogromnego kopa. Sam sir Alex Ferguson dostrzega zagrożenia wynikające z ostatnich wyników Realu.
– Na Camp Nou nauczono mnie, jak grać przeciwko Realowi. Musimy unikać ich kontrataków. Real jest w świetnej formie, rozegrał dwa bardzo dobre mecze z Barcą i to podniesie ich morale. Mecz na Camp Nou był fantastyczny. Jestem przekonany, że obie drużyny strzelą dziś gola. Mam nadzieję, że my strzelimy więcej. Może być 5:4. Jakość ataków w takim meczu jest niewiarygodna, ale kluczem do awansu będzie defensywa. Dawno nie widziałem tylu fotografów na treningu. Przed nami wyjątkowy mecz – skomentował, ewidentnie nie w swoim stylu. Czy weteran, który ma niemal tyle trofeów, co Mourinho lat znów czuje dreszczyk podniecenia?
5. Grająca w tle piosenka o wyższości Premier League nad La Liga (bądź odwrotnie)
Nie da się od tego uciec. Choć wynik dwumeczu między angielskim liderem i hiszpańską trzecią siłą niczego nie przesądzi, całe rzesze fanów futbolu wykorzystają go do argumentowania w dyskusjach o najlepszej lidze na świecie. Hiszpania, czy Anglia. Premier League, czy La Liga. Jedno jest pewne – fani futbolu spod przegranej dziś flagi, będą się musieli uzbroić w cierpliwość i dystans. Jesteśmy gotowi postawić dolary przeciw orzechom, że jeszcze dziś przed północą w pubach, mieszkaniach i w Internecie rozlegną się głosy – „a nie mówiłem! Ta Anglia/Hiszpania to nic specjalnego. Anglia/Hiszpania… Tam to dopiero mają ligę!”
6. Bo to wielki powrót Cristiano Ronaldo
Okładka wprost ze stolicy Hiszpanii.
Która mówi wszystko o symbolice tego meczu. Cristiano, już nie czerwony, ale biały diabeł, wracający w miejsce, w którym zaczęła się cała jego przygoda. Nie było w ostatnich tygodniach portalu w Anglii i Hiszpanii, który nie poruszyłby kwestii przywiązania CR7 do Alexa Fergusona, który nie przypomniałby wyglądu Ronaldo w czasach gry w Manchesterze, który nie odkopałby zdjęć ściskającego swój diamencik menedżera United.
W czerwonej koszulce już raz świętował wygranie Ligi Mistrzów. Teraz wszystkie jego wysiłki koncentrują się na powtórzeniu tego sukcesu już w białych barwach. Według brytyjskiej prasy, zostanie jednak przyjęty ze wszystkimi możliwymi honorami. Swoją drogą – imponujące wrażenie robią wyszukiwane przy okazji meczu statystyki. Cristiano w barwach United trafił 118 goli w 292 meczach. W Realu zebrałâ€¦ 186 goli w 184 spotkaniach.
Może to właśnie jest różnica, między ligą angielską i hiszpańską?
7. Bo to tysięczny mecz Ryana Giggsa
Mało kto jest się w stanie utrzymać na topie przez 5 lat, pokazały to dobitnie kariery Ronaldinho, czy innych sezonowych gwiazd. O dekadę jest jeszcze ciężej, wytrzymują to tylko najbardziej zaprawione organizmy. A co powiecie na… ponad dwadzieścia lat?
Właśnie tyle na samym szczycie wytrzymał Ryan Giggs, a jeśli zgodnie z zapowiedziami sztabu szkoleniowego z Manchesteru, pojawi się dzisiaj na boisku – długie sezony będzie można przeliczyć na spotkania. A dokładnie okrągły tysiąc oficjalnych spotkań.
Sam jubilat mówi – „w takich meczach liczy się, żeby strzelić pierwszego gola. Ale nawet jeśli to oni tego dokonają – my mamy doświadczenie i siłę, by odrobić straty”. Cóż, po dwudziestu latach ciężko wzbić się ponad sztampę. Tak czy owak Giggs stał się dzisiaj aktorem pierwszoplanowym, nawet jeśli nie do końca na to zasługuje pod względem roli odgrywanej w zespole.
***
Tak naprawdę jakiekolwiek wymienianie powodów, dla których warto oglądać ten mecz mija się zupełnie z celem. Xabi Alonso powiedział dziś: każdy, kto lubi piłkę będzie dziś siedział przed telewizorem.
Miał rację. Takie mecze, takich zespołów, z takimi trenerami i w takiej formie to dar prosto od Boga. Wstyd i grzech go przeoczyć.
