Są takie kolejki, kiedy chętnych do grona Badziewiaków jest tylu, co do roboty w centrali Google. I to była oczywiście jedna z nich. Zgłoszeń do tego dream teamu dla ubogich napłynęło tyle, że moglibyśmy wytapetować nimi garaż Davida Beckhama. Znacznie trudniej było wybrać najlepszych, chociaż do słowa „najlepsi” nie należy się przywiązywać, bo coraz częściej oznacza ono dokładnie tyle samo, co „przyzwoici”. Albo „ci, którzy się akurat w tym tygodniu nie skompromitowali”. No, chyba jeszcze nigdy w historii naszej rubryki nie było tak łatwo zostać kozakiem.
Zastanawialiśmy się, kto miałby być kapitanem tej zgrai, czyli kozakiem kozaków i wybieraliśmy między Maciejem Jankowskim oraz Adamem Dźwigałą. Ostatecznie postawiliśmy na Dźwigałę, ponieważ nie tylko strzelił gola, ale jeszcze wybił piłkę zmierzającą do bramki. No i w ogóle bramka obrońcy to jednak coś półkę wyżej niż bramka napastnika. Ł»yczymy temu młodemu chłopakowi, by jego obecność wśród wyróżnionych nie była najlepszym, co go spotka w 2013 roku.
Warto zwrócić uwagę, że teoretycznie Kozacy mają gorszy skład niż Badziewiacy, jednak w polskiej lidze decydujące nie są umiejętności, lecz mieszanka zaangażowania i szczęścia. Tym razem ekipa najgorszych naszpikowana jest dużymi nazwiskami – Ljuboja, Dwaliszwili, Wszołek, Stevanović, Diaz… Podpaska kapitańska trafia do Wszołka, którego występ w Poznaniu był niewiarygodnie słaby, nawet gorszy niż tydzień wcześniej z Lechią, co przecież było trudne w realizacji. O podpaskę mógł zawalczyć jeszcze Dragojević, który zanim wyleciał z powodu czerwonej kartki, to jeszcze zawalił gola, ale jednak potrzebowaliśmy większe nazwisko.
Wybory są więc następujące:
KOZACY: Pesković – Ceesay, Michalski, Dźwigała, Kosznik – Quintana, Rachwał, Piątek, Sultes – Korzym, Jankowski.
BADZIEWIACY: Dragojević – Pawelec, Janicki, Abbes, Kaczmarek – Wszołek, Drewniak, Stevanović, Dwaliszwili – Diaz, Ljuboja.
Tradycyjnego Ł»ółtego Stanika, czyli nagrody im. Edyty Herbuś przyznawanej najgorszej aktorce kolejki tym razem nie będzie, ponieważ poziom rywalizacji był zbyt niski. W zasadzie tylko Ivica Iliev naprawdę przysymulował, ale nie aż tak, żeby go od razu obdarowywać biustonoszami. Jak chce, to niech sobie kupi sam.