Któż by się spodziewał, że echa ostatniego starcia gigantów w Niemczech będą znacznie większe, niż… samo starcie. Chociaż mecz rozegrano w minioną środę, a za chwilę już rewanże Ligi Mistrzów, to po meczu Bayernu z Borussią dopiero przed chwilą opadł cały kurz. Gęsta atmosfera, medialne przepychanki, głupie zaczepki – jak widać, konfrontacja na boisku to jednak za mało.
A całość wygląda jak nieźle prosperująca wenezuelska telenowela:
Juergen Klopp, trener Borussii: – Bayern jest jak chiński przemysł. Patrzą i podglądają to, co robią inni, a potem tylko to kopiują, mając więcej kasy i innych piłkarzy. Obierają tę samą drogę i w ten sposób stają się jeszcze lepsi.
Jupp Heynckes, trener Bayernu: – Jeśli Juergen będzie miał kiedyś przyjemność prowadzić drużyny, jak Bayern czy Real, zobaczy na czym to wszystko polega. To zupełnie inny świat i funkcjonuje się w nim nieco inaczej. Szanuję go, ale Bayern istnieje w piłce trochę dłużej, niż on, i od zawsze miał swój styl. Trzeba umieć pokazać klasę i zachować godność po porażce.
Hans-Joachim Watzke, prezes Borussii: – Ludzie z Monachium na pewno nie są tymi, którzy powinni nam tłumaczyć, jak należy zachowywać się po przegranej. Słowa, które wypowiedział Klopp, były niepotrzebne. Jednak jakiekolwiek wskazówki i pouczenia od Bayernu są nie na miejscu.
Karl-Heinz Rummenigge, prezes Bayernu: – Słowa Kloppa mnie rozśmieszyły, ale rozumiem, że wiele rzeczy go teraz złości. Jak przegraliśmy rok temu w finale Pucharu Niemiec, to też przemawiała przez nas wściekłość. Trzeba jednak zaakceptować fakt, że czasem się wygrywa, a czasem się przegrywa. Porażka Borussii 0:1 w Monachium na pewno nie jest tym, czego powinni się w Dortmundzie wstydzić…
Niemieckie media natychmiast sprawdziły, ile faktycznie Borussii jest w Bayernie i o co dokładnie chodziło trenerowi BVB. Po pierwsze, o system gry opierający się na wysokim pressingu, dzięki któremu Borussia stwarzała sobie w meczu więcej sytuacji, co pomogło zabrać dwa tytuły sprzed nosa Bawarczyków. I po drugie, o politykę transferową. Pomysłem Kloppa na budowanie drużyny jest ściąganie młodych, głodnych sukcesów niemieckich zawodników (Reus, Gundogan), a tymczasem po piłkarzy o takim samym profilu (Jan Kirchoff, Sebastian Rode) zaczął teraz sięgać główny rywal. A przecież w Dortmundzie wpadli na to pierwsi!
Kloppowi zajęło kilka dni, by ochłonąć i na wszystko spojrzeć trzeźwo. W rozmowie z jedną ze stacji radiowych przyznał, że nie chciał skrytykować Heynckesa i jeśli ten go słucha, to najmocniej przeprasza… Ale przecież te wcześniejsze słowa już od dawna żyją własnym życiem, już nie można się tego odkręcić. Były piłkarz Guenter Netzer w felietonie dla „Bilda” napisał, że dało się w słowach Kloppa wyczuć pogardę dla innych trenerów. – Pozwolił też dojść do głosu temu, co w nim siedziało. Pokazał publicznie, że ta porażka w Monachium bardzo go zabolała. Ł»e ten wynik to coś więcej, niż zwykła porażka – dodał.
Wygląda więc na to, że najdotkliwiej z Bayernem przegrał – pod każdym możliwym kątem – właśnie Klopp.
