Piłkarze nawet w Anglii kończą spłukani. A co dopiero w Polsce! Oto kilka prostych zasad, by nie zostać wykolejeńcem…

redakcja

Autor:redakcja

04 marca 2013, 14:32 • 5 min czytania

‎”Trzech na pięciu piłkarzy na Wyspach Brytyjskich traci cały dorobek w ciągu pięciu lat od zakończenia kariery – tak wynika z badań przeprowadzonych przez charytatywną organizację XPro, która opiekuję się zawodnikami, którzy przestali zawodowo uprawiać sport” – poinformowały dzisiaj agencje prasowe. I dalej coś o tym, że średnia płaca w Premier League wynosi 30 000 funtów tygodniowo, czyli około 600 tysięcy złotych miesięcznie.
Jeśli zarabiasz 600 tysięcy miesięcznie to trudno jest się spłukać, ale statystycznie rzecz biorąc udaje się to większości zawodników i to w ciągu zaledwie pięciu lat od zakończenia kariery. A jak szokujące byłyby rezultaty badań, gdyby zmienić perspektywę czasową z lat pięciu do na przykład piętnastu? Czy chociaż co dwudziesty piłkarz utrzymywałby się na powierzchni? Ilu byłoby bankrutów totalnych? Podobnie wyglądają statystyki zawodników NBA czy nawet zwykłych ludzi, którzy fortuny wygrywają na loteriach. Okazuje się, że pieniądze trzymają się naprawdę nielicznych. Odpornych na kasę jest równie niewielu jak odpornych na sławę. Większości, mówiąc krótko, zwyczajnie odpierdala.

Reklama

Ale wróćmy do Premier League. Co trzeci w ciągu roku od zakończenia kariery traci też żonę, co również świadczy o złych inwestycjach – konkretnie o złym lokowaniu uczuć. Piłkarze przygarniają różnego rodzaju pijawki, a te kończą swoją małżeńską karierę w momencie, gdy zawodnik kończy sportową. Oczywiście, to nie jest złota zasada. Małżeństwa rozpadają się też, ponieważ trudno jest wytrzymać z typem, który do tej pory był non-stop poza domem, a teraz siedzi sfrustrowany na kanapie i nie wie, co z sobą zrobić. Z tego powodu czy innego, rodziny byłych zawodników są wyjątkowo zagrożone i rozpadają się w mgnieniu oka. Piłkarze z czasem ani nie mają ani kasy, ani domu.

W każdym razie wniosek z tych badań jest prosty (poza najprostszym: piłkarze to zazwyczaj debile) – piłkarskie życie jak żywot motyla, barwne, ale krótkie. Jeśli jednak spłukani kończą ci w Anglii, to teraz sami sobie dopowiedzcie, jak to wygląda w Polsce, gdzie zarabia się nieporównywalnie mniej. Jeśli czasami zastanawiacie się, gdzie są wasi idole sprzed lat, jeśli chcecie ich poszukać, rozejrzyjcie się wśród kierowców taksówek, sprzedawców szrotu na bazarach, czy zwykłych biednych pijaków w jakiejś zapomnianej wsi na Suwalszczyźnie. Często słyszymy: „zazdrościcie piłkarzom zarobków”. Nie ma czego zazdrościć. Oni te pieniądze mają tylko „do potrzymania”. To smutne, ale kończą z niczym. Kiedyś usłyszycie „może popilnuję samochodu, kierowniku” – i to będzie jakiś piłkarz z przeszłości, może nawet reprezentant kraju, może nawet uczestnik mistrzostw świata. Bardzo nieliczni zostają trenerami, działaczami, menedżerami czy ekspertami TV. Bardzo nieliczni.

Reklama

Wielu względnie młodym ex-piłkarzom jedyne co zostaje, to drogie, szpanerskie ciuchy, dzięki czemu pozorują swoje bogactwo, w rzeczywistości nie mając na obiad. Nawet wśród zawodników, którzy jeszcze w XXI wieku reprezentowali Polskę w finałach mistrzostw świata są kompletni topielcy – i to mimo milionów, które zarobili podczas kariery. Dobrym pomysłem byłoby wprowadzenie w Polsce – tak jak to jest w niektórych ligach – specjalnych funduszy, na które zawodnicy musieliby odprowadzać część zarabianych pieniędzy, chociaż rozumiemy, że takie ograniczanie ich finansowej wolności jest jednak trochę kontrowersyjne i argument „to dla waszego dobra” nie do każdego musi trafiać.

To się jednak pewnie nie zdarzy. Dlatego dla piłkarzy, którzy nas czytają, mamy kilka rad, bo czasami serca nam pękają, jak widzimy kozaków sprzed lat bez grosza przy duszy.

Po pierwsze
– nie kupuj samochodu, który kosztuje więcej niż twoje dwumiesięczne zarobki. Nie będziemy pisać, że masz jeździć oplem corsą, ale za równowartość dwóch pensji na pewno kupisz auto, które w stu procentach będzie odpowiadało twojemu piłkarskiemu statusowi (albo nawet będzie dla ciebie aż za dobre). Jeśli zarabiasz 40 tysięcy miesięcznie, weź brykę za 80 i nie zmieniaj jej po roku, tylko co trzy lata. Pozornie cię stać na dużo lepszy samochód, ale to tylko pozory. W rzeczywistości, ze względu na specyfikę zawodu, stać się właśnie na taki. Brykę za 160 tysięcy kup dopiero wówczas, gdy zapracujesz na kontrakt warty 80 tysięcy miesięcznie.

Po drugie
– nie wydawaj na ciuchy i kosmetyki więcej niż jedną dwudziestą twoich zarobków miesięcznych. Wiadomo, że będziesz chciał dobrze wyglądać, ale jedna dwudziesta zarobków to maksimum. Jeśli czytaliśmy jak Ireneusz Jeleń opowiadał o swoich zakupach na głównej ulicy w Paryża za 50 tysięcy złotych (jednorazowo), to nie mamy wątpliwości, że idealnie wpasowuje się w model przyszłego spłukańca. Przy 40 tysiącach miesięcznie, na ciuchy możesz wydać dwa tysiące. Naprawdę, rozejrzyj się. To wystarczy. Jeśli uważasz, że to nie wystarczy, jest to sygnał ostrzegawczy: już cię popierdoliło.

Po trzecie
– naucz się gotować. Oczywiście, że stać cię na jadanie na mieście, ale jak się przyzwyczaisz do tego, że czasami można przyrządzić coś samemu, to łatwiej będziecie ci się odnaleźć w życiu po zakończeniu kariery, kiedy restauracje powoli zaczną wyżerać twój budżet.

Po czwarte
– inwestuj. Szukaj wędek, a nie ryb. Zastanów się, do czego masz smykałkę i co może na ciebie pracować. Jeśli nie chcesz samemu prowadzić biznesu, nie masz na to czasu, chcesz skupić się tylko na futbolu, myśl o nieruchomościach, z którymi zazwyczaj jest najmniej problemów. Kupuj grunty i lokale. Stawiaj sobie cele: w tym roku muszę kupić jedno mieszkanie pod wynajem. Pamiętaj, że sześć kupionych pod wynajem mieszkań da ci komfort na bardzo długie lata po zakończeniu kariery.

Po piąte
– licz. Jeśli twoja kariera na dobrą sprawę trwa dziesięć lat i jeśli później żyć będziesz przez kolejne czterdzieści albo pięćdziesiąt, to znaczy, że jedną piątą zarobków powinieneś wydawać teraz, a cztery piąte zaoszczędzić (o ile nie inwestujesz), by zachować później identyczny standard życia.

Po szóste
– nie pożyczaj innym pieniędzy, nie bądź chodzącym bankomatem. Czasami trudno się odmawia, ale niczego dobrego z tego nie będzie.

Po siódme
– bądź miły dla dziennikarzy, bo jak wszystkie inne plany ci się posypią, to być może zarobisz w mediach. Czyli będąc miłym niczego nie stracisz, ale możesz zyskać.

No i najważniejsze – nie myśl, że jesteś inny niż ci z Anglii, bo jesteś dokładnie taki sam i to samo ci grozi. Nie myśl, że masz jeszcze czas zarobić, bo oni też tak myśleli. A potem obniżka formy, kontuzja i emerytura bez żadnych oszczędności. Świat jest już dostatecznie pełny wykolejeńców…

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama