Stokowiec nie potrzebuje współczucia, Mouloungui musi zaliczyć testy

redakcja

Autor:redakcja

02 marca 2013, 09:08 • 8 min czytania

Sobotnia prasa najwięcej miejsca i uwagi poświęca sprawom ligowym – zapowiedziom i komentarzom dotyczącym meczów wczorajszych. Nie znaleźliśmy ani jednego materiału z serii „must read”, choć na wybrane poniżej można rzucić okiem.

Stokowiec nie potrzebuje współczucia, Mouloungui musi zaliczyć testy
Reklama

FAKT

Widzew idzie na wojnę z PZPN-em.

Reklama

Skandaliczne zachowanie zarządu Widzewa فódź. Jak dowiedział się Fakt, władze klubu przysłały do PZPN pismo, w którym informują, że nie puszczą swoich zawodników na konsultacje reprezentacji młodzieżowych, które odbędą się w marcu. W Widzewie zdecydowali, że zawodnicy będą mogli jeździć na zgrupowania kadr tylko w oficjalnych terminach FIFA i UEFA. Problem w tym, że najmłodsze reprezentacje, jak U-15 czy U-16… w ogóle nie mają takich terminów!Konsultacje szkoleniowe zaplanowano na początku tego miesiąca. Wszystkie trwają z reguły kilka dni, a odbywają się zazwyczaj w środku tygodnia. Widzew nie puści chociażby Mariusza Stępińskiego, który jest powołany do kadry olimpijskiej. Po powrocie z wakacji o sprawie zostanie poinformowany prezes związku, Zbigniew Boniek. Trenerzy juniorskich reprezentacji są zbulwersowani zachowaniem działaczy łódzkiego klubu, którzy jako jedyni odmówili przysłania swoich piłkarzy na konsultacje.

RZECZPOSPOLITA

Mourinho będzie miał swoją ulicę w Setubal.

Z wnioskiem o uhonorowanie Mourinho wystąpiła rada portugalskiego miasta. Tam się 50 lat temu „The Special One” urodził, stamtąd wyruszył w wielki świat futbolu. Pomysł spotkał się z dużym poparciem. Nie zdecydowano jeszcze, której ulicy będzie Mourinho patronował, ale według nieoficjalnych źródeł ma być ona długa i reprezentacyjna. Można się domyślić, że będzie wielką atrakcją turystyczną i miejscem pielgrzymek kibiców. Może da Setubal drugie życie, bo położony około 40 km na południowy-wschód od Lizbony dawny ośrodek przemysłowy jest dziś zagłębiem bezrobocia i biedy. Casillas ma własną aleję w rodzinnym Mostoles, długą na prawie dwa kilometry. Bramkarzowi mistrzów świata i Europy postawiono też pomnik, pod którym widnieje napis: „Nie jestem galaktyczny, jestem z Mostoles”. Iniesta przy swojej ulicy mieszka. Dom znajduje się niemal w samym centrum Fuentealbilla, rozpoznać go łatwo: po herbie Barcelony i kolorystyce niektórych elementów, nawiązującej do barw katalońskiego klubu. Iniesta kupił w okolicy ziemię, ma tam winnice. Gdy w finale mundialu w RPA strzelił zwycięską bramkę, kibice krzyczeli, by nazwać jego imieniem nie jedną, ale wszystkie ulice. Oezila rok temu nagrodzili mieszkańcy tureckiego Devrek, skąd pochodzą przodkowie reprezentanta Niemiec.

GAZETA WYBORCZA

Rozmowa z Mariuszem Rybickim z Widzewa przed meczem z Ruchem.

W połowie poprzedniej rundy zanotowałeś kilka spotkań z rzędu w wyjściowym składzie, ale potem znowu stałeś się rezerwowym. Z ławki wszedłeś też we Wrocławiu. Czy taka rola „superjokera” ci odpowiada?
– Nie będę ukrywał, że nie jest to dla mnie czymś zadowalającym. Nie chcę być jokerem, czuję się silny, chcę grać od początku i po pełne 90 minut. Skład ustala jednak trener, który czasami widzi na mojej pozycji kogoś innego. Nie pozostaje mi nic innego, jak zagryźć zęby, zawziąć się i pokazywać na treningach, że jestem gotów do gry w wyjściowym składzie. A przede wszystkim nie poddawać się i być cierpliwym.

Mówiliśmy o Pawłowskim, a do składu coraz głośniej puka kolejny z młodych graczy – Bartłomiej Kasprzak. To co, wiosną zobaczymy „Dzieciaki Mroczkowski, cz. II”?
– Myślę, że może tak być. Nasz skład jakoś diametralnie się nie zmienił, a z „dzieciaków” zostali wszyscy. Można nawet powiedzieć, że jest ich więcej. Mam nadzieję, że wiosną młodzi gracze również będą dostawać tyle szans co jesienią i będą odgrywać tak ważną rolę.

A co sądzisz o Marcinie Robaku? Czy taki zawodnik wkomponowałby się w całkiem młodą i zgraną już ofensywę Widzewa?
– Zdecydowanie, bo Robak to bardzo dobry zawodnik. Pamiętam, że jeszcze jako młody zawodnik mogłem oglądać go z trybun, dlatego gra z nim byłaby bardzo fajnym przeżyciem. Marcin na pewno wniósłby do naszej drużyny dużo jakości i doświadczenia. Poza tym to nie jest jakiś bardzo stary zawodnik [ma 30 lat – przyp. red.], który powinien już kończyć grać w piłkę. W swojej karierze może jeszcze dużo osiągnąć. A gdyby grał w Widzewie, to my, młodzi zawodnicy, mielibyśmy się od kogo uczyć.

Piotr Stokowiec triumfuje, mimo arcytrudnych warunków.

– W Poznaniu za bardzo wszyscy byli pochłonięci walką z Legią. Przypomnieliśmy, że w Warszawie jest też drugi klub – Polonia – mówi Piotr Stokowiec po zwycięstwie Polonii Warszawa nad Lechem Poznań. – Z boku mogło wyglądać, że się bronimy, że zaparkowaliśmy autobus w bramce, ale my konsekwentnie realizowaliśmy taktykę, dzięki czemu przypadek ograniczyliśmy do minimum – dodaje. – Cieszę się przede wszystkim z wyniku, ale też gry. Gramy dalej o zwycięstwa, celów nie mamy wyznaczonych. Sam jestem zdziwiony, że tak szybko udało nam się stworzyć nową drużynę, ale sobie nie przypisuję zasług, brawa dla zawodników – mówi Piotr Stokowiec i dodaje, że on ani zespół nie potrzebują współczucia w związku z sytuacją kadrową i finansową, w jakiej jest Polonia Warszawa.

DZIENNIK POLSKI

Rafał Boguski chce być jak… Kamil Stoch.

Piłkarze Wisły zapewne odetchnęli z ulgą po zwycięskim ćwierćfinale Pucharu Polski z Jagiellonią Białystok, w którym zdobył Pan dwie bramki.
– Odetchnęliśmy. Wygraliśmy 2:0, ważne, że nie straciliśmy bramki. Zaliczka jest więc dobra przed rewanżem. Musimy jednak wyciągnąć wnioski z drugiej połowy. Pierwszą zagraliśmy dobrze, z agresją. Widać było, że każdy wygląda dobrze fizycznie i walczy o każdą piłkę. Po przerwie coś się zacięło.

Jak to się stało, że trener Tomasz Kulawik zdecydował się wystawić Pana w ataku?
– Tak naprawdę to był zbieg okoliczności, bo miał grać Cwetan Genkow, ale okazało się, że nie może wystąpić – mówił, że coś go boli.

Teraz to powinniście się wzorować na Kamilu Stochu.
– Ostatnio rzeczywiście miał dwa udane skoki. Wcześniej było inaczej, bo jeden był dobry, a drugi słabszy. Podobnie zaprezentowaliśmy się ostatnio w meczu z Jagiellonią, w którym zagraliśmy dwie różne połowy. Teraz dążymy do tego, aby zagrać dwie dobre połowy i wygrać dwa mecze z rzędu.

SUPER EXPRESS

Jerzy Dudek przed dzisiejszym Gran Derbi.

Cały piłkarski świat był zszokowany łatwością, z jaką Real rozbił Barcelonę w rewanżu Pucharu Króla. Ciebie też to zaskoczyło?
– Ani trochę. Od jakiegoś czasu forma Realu w meczach z silnymi rywalami była bardzo wysoka. Zespół poprawił grę w obronie, bramkarz Diego Lopez spisuje się coraz pewniej. A że kontratak zawsze mieli super, to w meczach wyjazdowych czują się jak ryba w wodzie. I to pokazali w Barcelonie.

Jak Mourinho podejdzie do sobotniego Gran Derbi? Może oszczędzać najlepszych na wtorkowy rewanż w Manchesterze?
– Na pewno będzie chciał dać szansę kilku mniej grającym piłkarzomÂ… Ale to nie znaczy, że Real odpuści Barcelonie. To zawsze gra o prestiż, a dobry wynik doda pewności siebie przed rewanżem z Manchesterem.

Właśnie. Jak oceniasz szanse Realu po remisie u siebie z MU 1:1?
– Real będzie miał w nogach dwa mecze z Barceloną, a zagra na terenie, gdzie trzeba walczyć na najwyższych obrotach od pierwszych minut. Jeśli jednak Real zagra tak jak we wtorek w Barcelonie, to ma duże szanse na awans.

Tekst o piłkarzach Korony Kielce.

– Nasza siła to serducho do gry – mówi „Super Expressowi” napastnik Korony, Maciej Korzym (25 l.). – Kiedy jednemu nie idzie, drugi zaraz biegnie mu pomóc. Trener Leszek Ojrzyński (41 l.) mówi o nich „moja banda”. Inni szkoleniowcy zarzucają kieleckim piłkarzom to, że grają zbyt ostro, nawet brutalnie. – A niech wyzywają nas, że jesteśmy „bandą świrów”. Nam to nie przeszkadza, stylu nie zmienimy – zaznacza w rozmowie z nami Paweł Golański (31 l.) i dodaje: – W meczu z Legią nie było z naszej strony złośliwości. Graliśmy twardo, nieustępliwie, ale fair. To nie było przypadkowe zwycięstwo. W pełni na nie zasłużyliśmy. Prawy obrońca Korony zdradza także, w czym tkwi sukces kieleckiej drużyny. – Przed każdym meczem słuchamy polskiego hip-hopu – mówi. – M.in. takich zespołów, jak PC Park czy Bezimienni. Słowa z ich utworów motywują nas do walki. Trafiają do nas, bo mówią o tym, aby w życiu nie poddawać się, do końca walczyć o zwycięstwo.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Grzegorz Krychowiak przed meczem Reims z PSG.

Przed pana drużyną mecz z Paris Saint-Germain. Nie co dzień gra się przeciw Zlatanowi Ibrahimoviciowi i Davidowi Beckhamowi. Czuje pan z tego powodu szczególne emocje?
– Staram się podchodzić do tego spotkania tak, jak do każdego innego. Wiem, że dużo mówi się o Beckhamie, ale ja staram się tym nie ekscytować. Nie był moim idolem w dzieciństwie. Z kolei Ibrahimović to bardzo dobry napastnik, który ma wielką łatwość zdobywania bramek, ale nie można się go bać. Zresztą w ogóle nie boimy się PSG. Nie zamierzamy się tylko bronić, też mamy dobrych graczy w ofensywie i możemy coś strzelić. Mam nadzieję, że zdobędziemy choć punkt.

W pierwszym meczu byliście tego bliscy, ale przegraliście 0:1.
– Niewiele zabrakło nam do lepszego wyniku. Po meczu wiedzieliśmy, że mogliśmy pokusić się o remis. Może teraz się uda? Skoro Sochaux pokazało, że PSG można pokonać, to dlaczego nam miałoby się to nie udać?

Może dlatego, że wygraliście zaledwie jeden z dziewiętnastu ostatnich meczów.
– Tyle że w trzech ostatnich zdobyliśmy cztery punkty. Co prawda akurat ostatnie spotkanie z Nice przegraliśmy, ale wierzę, że ta porażka była jedynie wypadkiem przy pracy i że się po niej podniesiemy. A Nice to bardzo dobry zespół, nie wstyd z nim przegrać. Choć muszę przyznać, że niestety za mało było z naszej strony walki, zabrakło też należytego zaangażowania.

Tekst o kulawym nabytku Śląska – Ericu Mouloungui.

Gabończyk zjawi się we Wrocławiu w sobotę lub w niedzielę. Kontrakt podpisze prawdopodobnie w przyszłym tygodniu, po wcześniejszym przejściu testów medycznych. O ile je zaliczy… – Mamy możliwość wycofania się z tego interesu na wypadek, gdyby badania lekarskie ujawniły, że z jego zdrowiem jest coś nie tak – twierdzi rzecznik mistrzów Polski Michał Mazur. A to możliwe, bo w tym sezonie występował bardzo mało. – Najpierw złapał jedną kontuzję kolana, potem drugą. W efekcie prawie nie grał, klub nie zgłosił go do rozgrywek. Nie był potrzebny i dlatego został wypożyczony – opowiada Mohammed Sadik z dziennika „Al Bayan”. Niedawno zdawało się, że trafi do Servette Genewa. I Szwajcarzy uznali jednak, że ze względów zdrowotnych nie nadaje się do gry w ich klubie. A kłopoty z kontuzjami miał już wiosną zeszłego roku, gdy doznał urazu kostki.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama