Jagiellonia znowu strzela sobie gole. Dziś z pomocą Boguskiego

redakcja

Autor:redakcja

28 lutego 2013, 22:13 • 2 min czytania

Samo w sobie brzmi to dosyć sensacyjnie, ale z faktami tym razem nie ma sensu dyskutować – Rafał Boguski strzelił dwa gole w jednym meczu. Przy pierwszym zrobił wiele, żeby zaliczyć pudło, ale jakoś wpadło. Kopnął tak nieczysto, że gdyby stał siedem, a nie pięć metrów przed bramką, pewnie trafiłby w najlepszym razie w słupek. – Chyba do teraz nie do końca wie, jak to zrobił – mówił po meczu Tomasz Hajto, ale to też robienie tylko dobrej miny do bardzo słabej gry, która pomogła Boguskiemu wcielić się w rolę jedynego egzekutora.
Wisła nie zagrała jakiegoś powalającego meczu, ale bez wątpienia była dziś drużyną gotową do walki nieporównywalnie większej niż parę dni temu w Bełchatowie. Pełną nadziei, że ten puchar naprawdę jeszcze wiele może dla niej znaczyć i da się w nim coś ugrać. Wilk z Sobolewskim znów, jak kiedyś w trochę lepszych czasach, harowali w środku i nie odpuszczali żadnej piłki. Małeckiemu i Kosowskiemu też nie dało się odmówić chęci pokazania z jak najlepszej strony. Choć jednocześnie to Jagiellonia robiła wszystko, żeby wyjechać z Krakowa z niekorzystnym wynikiem. Po asyście zaliczyli Pazdan i Bandrowski. Karnego koncertowo zepsuł Kupisz. Swoje pięć minut, jak zwykle, musiał mieć też Ukah.

Jagiellonia znowu strzela sobie gole. Dziś z pomocą Boguskiego
Reklama

Wiedzieliśmy, że obrona Jagiellonii jest ostatnio w strzępach, ale w ofensywie naprawdę musi drzemać jakiś niedostrzegalny dotąd potencjał, skoro Hajto mógł pozwolić sobie na pozostawienie na ławce Frankowskiego i Smolarka. „Franek” już kiedyś wprawdzie mówił, że gdy poczuje się słabszy od swoich konkurentów, będzie pierwszym, który sam zasugeruje zmianę warty, ale chyba nie spodziewał się, że w rolę jego następcy nagle może się wcielić Plizga. Tym razem bez wymiernych efektów.

Byliśmy ciekawi Koreańczyka Kima i Hiszpana Quintany, którzy w Bielsku, mimo beznadziejnego wyniku, zdawali się jednak jakkolwiek rokować, ale dziś nie można powiedzieć o ich grze dobrego słowa. Budowanie na tej dwójce gry środka pola okazało się przy Reymonta kompletnym niewypałem. Quintana wywalczył tylko kilka fauli, a obecność Koreańczyka właściwie odnotowaliśmy dopiero w chwili, gdy schodził z boiska.

Reklama

Hajto na pomeczowej konferencji niby stwierdził, że ciągle widzi po swojej stronie pięćdziesiąt procent szansy, ale z naszej matematyki jakoś to nie wynika. W kontekście rewanżu Wisła notuje świetny wynik. Dwie bramki z przodu, żadnej z tyłu – nic tylko jechać do Białegostoku po awans do półfinału.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama