Reklama

Najpierw 0-2, później cała połówka w osłabieniu. Kozacki comeback Monaco!

redakcja

Autor:redakcja

04 lutego 2018, 23:14 • 3 min czytania 5 komentarzy

Całkiem pasjonująca jest w tym sezonie rywalizacja o mistrzostwo wicemistrzostwo Francji. PSG odjechało reszcie stawki na przynajmniej kilkanaście punktów, ale za plecami paryżan kotłuje się trójka Marsylia-Monaco-Lyon i im dalej w las, tym większy mętlik mamy w głowie, gdy próbujemy wskazać ekipę, która sezon skończy bez medalu i bez awansu do Ligi Mistrzów. Dzisiejszy mecz pomiędzy Lyonem a Monaco tylko potwierdził, że to momentami jazda bez trzymanki. 

Najpierw 0-2, później cała połówka w osłabieniu. Kozacki comeback Monaco!

Pierwsza połowa była napakowana jak kabanos. Oczywiście ciekawymi zdarzeniami. Skupimy się na tych najważniejszych. W 12. minucie Mariano Diaz podjął dość niespodziewaną decyzję o oddaniu strzału z dalszej odległości. Wydawało się, że jedynym pożytkiem z tej próby będzie odnotowanie jej w statystykach, tymczasem po rykoszecie piłka nabrała tak dziwnej rotacji, że chłopak nie tylko strzelił 14 gola w sezonie ligowym – przy okazji jeszcze wyeliminował z gry Danijela Subasicia, który wpadł na słupek.

Na tym nie koniec, bo goście z Lyonu wyczuli, że mogą dziś zrobić krzywdę sąsiadom z tabeli. Jeszcze przed 30. minutą prowadzenie podwyższył Bertrand, który wykorzystał dośrodkowanie z lewej strony Mendy’ego. Spore było nasze zdziwienie, gdy w tej sytuacji piłkarze Lyonu dali sobie jeszcze wyrwać z rąk kierownice i stracili kontrolę nad tym spotkaniem.

Keita Balde. To bohater następnego kwadransa. Warto mu się przyglądać, bo zapewne napsuje sporo krwi naszym obrońcom na mundialu w trakcie meczu z Senegalem. Bardzo nie chcielibyśmy, by zachowywał się wtedy tak jak w 31. minucie. Przejął piłkę gdzieś na 40. metrze, wpadł na gazie w pole karne i pięknie huknął po długim słupku. Gol z niczego, ale bardzo ładny. Chcielibyśmy za to, by na mundialu zachowywał się tak jak w 40. i 44. minucie. Dał pokaz głupoty – pierwsze żółtko zobaczył za odkopnięcie piłki po gwizdku, drugie za chamski faul w kompletnie niegroźnej sytuacji. Zasłużony zjazd do bazy.

Reklama

Doszło do niego już przy stanie 2-2, w czym spory udział miał Kamil Glik. Polak został powalony w polu karnym przy jednej z wrzutek i sędzia wskazał na wapno, a karnego na gola na raty zamienił Falcao. Nawet abstrahując od tej sytuacji, wydaje nam się, że nasz stoper rozgrywał naprawdę niezłe zawody. Szczególnie w drugiej połowie w swoim stylu popisał się kilkoma ofiarnymi interwencjami. I również dzięki nim grające w “10” Monaco tego meczu nie przegrało.

Ba! Wygrało! Lyon oczywiście miał swoje sytuacje, ale to Anthony Lopes zdecydowanie nie mógł narzekać na nudę. Falcao, Rony Lopes, Tielemans – między innymi ich próby albo mijały bramkę, albo radził sobie z nimi golkiper OL. Aż w końcu w 89. minucie skapitulował po kolejnym uderzeniu Lopesa, które poprzedził błąd naszego starego znajomego z Wisły, Marcelo.

Niebywałe. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Kolejny dowód na to, że w poszukiwaniu piłkarskich uczt trzeba częściej zaglądać do Francji.

Najnowsze

Ekstraklasa

“Jak idziesz do Legii, zaczynaj od stówki”. Trudna misja przed Żewłakowem

Kamil Warzocha
10
“Jak idziesz do Legii, zaczynaj od stówki”. Trudna misja przed Żewłakowem

Weszło

Polecane

Ronnie O’Sullivan znów pokłócił się ze snookerem. “Straciłem miłość do gry”

Sebastian Warzecha
4
Ronnie O’Sullivan znów pokłócił się ze snookerem. “Straciłem miłość do gry”