Dzień porachunków, tak niemiecka prasa nazywa dzisiejszą potyczkę. Mecz, który będzie transmitowany w 170 krajach i o którym w kraju naszych zachodnich sąsiadów mówi się bez przerwy przez ostatnie kilkadziesiąt godzin. Ł»e to tylko Puchar Niemiec? Ł»e to jedynie ćwierćfinał? To nie ma znaczenia, bo stawka tak naprawdę jest znacznie większa. Jeśli Bayern ma potwierdzić swoją dominację w kraju – mając już mistrzostwo w kieszeni – może to tylko uczynić dziś, przejeżdżając się walcem po Borussii. Czyli drużynie, która regularnie stawiana na straconej pozycji brutalnie uciera im nosa…
1. Czy już dziś poznamy zdobywcę Pucharu Niemiec?
Tak. Jedni i drudzy nie mają wątpliwości, że ten, kto wejdzie do półfinału, będzie miał już z górki, bo wyeliminowany zostanie największy konkurent w tych rozgrywkach. – Szykuje się wielkie święto, które spełni wszelkie nasze oczekiwania. Szkoda tylko, że tak szybko trafili na siebie – nie ukrywa Franz Beckenbauer. Tym bardziej, że jeśli BVB przegra wieczorem, to w lutym może mieć już sezon z głowy (zostanie tylko Liga Mistrzów). Nie przypadkiem więc Juergen Klopp mobilizuje swoich piłkarzy, powtarzając, że to największa i właściwie jedyna szansa na trofeum w tym roku.
2. Kto ma więcej do stracenia?
Bayern, i to zdecydowanie więcej. Mówi Stefan Effenberg: – Presja na nich jest większa, znacznie większa. W Monachium wszystko jest teraz takie świetnie, istnieje taki perfekcyjny świat, że ta drużyna ma obowiązek zrobić kolejny krok. I przy okazji sporo ryzykuje, podczas gdy BVB nie ryzykuje nic. Jeśli oni przegrają, to wszyscy ten wynik zaakceptują i potwierdzą, że Bayern faktycznie dziś jest numerem 1. Każdy spodziewa się więc, że zwyciężą Bawarczycy, ale… to błąd. Przecież obie drużyny to absolutny europejski top, genialny poziom, a Borussia ligę już odpuściła i ciężko ich na tej podstawie weryfikować. Nie wierzę, żeby Bayern miał ich teraz rozstrzelać. Nawet, jeśli gra u siebie…
A jeszcze Klopp podpuszcza rywali, że są zdecydowanym faworytem (czy kiedykolwiek powiedział inaczej?) i właśnie rozgrywają perfekcyjny sezon. Tego o swoich piłkarzach, nawet gdyby chciał, nie mógłby powiedzieć.
3. Czy Robert Lewandowski skrzywdzi swoich przyszłych kolegów?
Zakładając, że faktycznie po sezonie wyląduje w Monachium, to cholernie ciężko będzie mu dziś uciszyć trybuny. Wystarczy spojrzeć na liczby: Borussia w Bundeslidze straciła 27 goli, a Bayern… osiem. Zresztą, natknęliśmy się ostatnio na statystykę, która pokazuje, że Bawarczycy w tym sezonie bramkę tracą średnio co 290 minut (a strzelają co 30!). Nie ma już chyba sensu pisać, jak silny kolektyw tworzą obrońcy, ile godzin piłki z siatki nie wyjmował Manuel Neuer, który przecież ostatnio stwierdził, że w bramce Bayernu jest nudno i po niektórych meczach nie idzie nawet pod prysznic. – Ale główna tajemnica sukcesu to Brazylijczyk Dante, gwarancja stabilizacji. Jest mocny w odbiorze piłki, dobry w organizacji gry, ma silny charakter. Ja u niego słabych stron nie widzę – pisze na łamach „Bilda” Oliver Kahn, były bramkarz Bawarczyków.
Z drugiej jednak strony, Lewandowski jest głodny goli, bo w Bundeslidze na razie pauzuje i w BVB gra tylko w co drugim meczu – ostatnio w LM, dziś w Pucharze Niemiec. No, i przede wszystkim z Bayernem zawsze mu szło dobrze. Z siedmiu meczów wygrał pięć, przegrał tylko jeden, a trafił pięć razy.
4. Czy powrócą koszmary Arjena Robbena?
Zafundujmy sobie małą podróż w czasie… Jest 11 kwietnia 2012 roku. Zmierzająca po tytuł Borussia podejmuje u siebie Bayern, prowadzi po golu Lewandowskiego, a pięć minut przed końcem meczu w polu karnym pada Robben. Bierze piłkę w ręce, ustawia na wapnie i marnuje jedenastkę. Kilka chwil później, już w doliczonym czasie gry, z pięciu metrów nie trafia do pustej bramki. Bayern przegrywa, a Holender zdmuchuje ostatni płomyk nadziei na tytuł.
Niby miesiąc później Robben bez najmniejszego zawahania znów wykonuje rzut karny, tym razem skutecznie, ale Bawarczycy i tak przegrywają 2:5 w Pucharze Niemiec. Jednak w pamięci wszystkich kibiców zostało głównie to, co wydarzyło się w kwietniu. Dziś Holender zapowiada, że chce rewanżu, że drużyna da z siebie wszystko, że będzie gryzła trawę, a on sam będzie dwoił się i troił. – To zbyt doświadczony piłkarz, żeby do meczu przystąpił przesadnie zmotywowany – uspokaja Jupp Heynckes. Co ciekawe, gdyby nie pauza Francka Ribery’ego, to będący w gazie Robben pewnie zacząłby na ławce. To się dopiero nazywa szeroka i mocna kadra…
5. Czy Bayern zapomni o przeszłości?
Nie. Cztery porażki i remis w pięciu ostatnich ligowych meczach przeciwko BVB czy tracone na jej rzecz kolejne trofea to nie są sprawy, do których przyzwyczaili się w Monachium. Zresztą, takich upokorzeń nie wyrzuca się z głowy z dnia na dzień, nie w takim klubie. – Jak Bawarczycy wyjdą na rozgrzewkę, spojrzą tylko na tych gości w żółtych trykotach, serce od razu zabije im szybciej. Zdadzą sobie natychmiast sprawę, że to nie jest jakiś Werder, tylko drużyna, która doskonale wie, co znaczy ich pokonać. Ł»eby mieć czyste konto, muszą dziś wygrać 2:0, może 3:0. Wtedy na poprzednie niepowodzenia będą mieli konkretną odpowiedź: mistrzostwo i puchar kraju – zauważa Effenberg. A sam typuje remis, dogrywkę i… zwycięstwo Bayernu 8:7 w konkursie jedenastek.
***
Która drużyna zwycięży obie połowy? Atrakcyjny kurs w BET-AT-HOME >>
Obstaw dokładny wynik w EXPEKT >>.
Obstaw strzelca pierwszej bramki (atrakcyjny kurs na Lewandowskiego!) w BETCLIC >>.
Typuj ogólny wynik w COMEON>>.




