Marcin Komorowski: – Czerczesow pokazał, że możemy wygrywać w Rosji z najlepszymi

redakcja

Autor:redakcja

26 lutego 2013, 15:56 • 6 min czytania

– Rację mieli ci, którzy mówili, że premii pomeczowych lepiej w kontrakcie nie ustalać. Prezes ma gest. Wystarczy wygrać ważny mecz z dobrym zespołem, np. Spartakiem czy Zenitem, a prezes powiększy premie. Czasem nawet rzuci poczwórną kwotę – mówi w rozmowie z Weszło Marcin Komorowski, piłkarz Tereka Grozny.
Rzadko się zdarza, żeby drużyna w środku okresu przygotowawczego dostawała prawie tydzień wolnego.
Tak naprawdę wolne dostaliśmy tylko dwa dni, bo przez pozostałe trzy trzeba było ćwiczyć indywidualnie. Ale faktycznie, dzięki tej przerwie udało się na trochę wpaść do Polski. To przydatny reset, odpoczynek psychiczny, bo jesteśmy po dwóch obozach, a za chwilę jedziemy na trzeci. W Rosji to jest norma. Wyobraź sobie, że wszystkie te obozy mamy w Turcji, w tym samym hotelu. To znaczy, taki przynajmniej był plan, bo jak się okazało, że w to samo miejsce przyjeżdża Spartak, nasz pierwszy wiosenny rywal, to zmieniliśmy lokalizację. Nie wyglądałoby to najlepiej.

Marcin Komorowski: – Czerczesow pokazał, że możemy wygrywać w Rosji z najlepszymi
Reklama

Warunki pewnie znakomite, koszty zgrupowania nie grały roli.
Maciek Makuszewski mówił, że jak z Jagiellonią pojechał do Turcji, to warunki mieli nie za ciekawe. A teraz – bajka.

Ćwiczycie jednak w nieco inny sposób, niż w Polsce.
Przede wszystkim biegania jest dużo, bardzo dużo… W Tereku, ale tak jak i w innych klubach, w okresie zimowym buduje się fundament na cały rok. Ale pamiętam, że latem, pół roku temu, czułem się bardzo kiepsko. Byłem zajechany. Odstawałem fizycznie, nie miałem szybkości. Trener powtarzał: nic się nie martw, to kwestia świeżości, zaraz to przyjdzie. Przyszło, ale dopiero po czwartym meczu. W pierwszych trzech byłem w ogóle nie do życia, praktycznie nie do gry. Teraz, w trakcie kolejnej zimy czuję się o niebo lepiej. Nie wiem, czy zbudowałem taką wytrzymałość, czy te treningi są może lżejsze? Martin Jiranek, z którym gram na stoperze, opowiadał, że jak pojechał na pierwszy obóz, to jedyne, co robił poza treningami, to spał. Taki wycisk był, kompletnie nie mógł się przystosować.

Reklama

Jak to możliwe, że ostatnio przegraliście z Wisłą?
Każdy patrzy na wynik, a to był nasz pierwszy sparing. Może ktoś w Wiśle się obrazi, ale wielkiego futbolu to oni nie zagrali, prawie w ogóle nie mieli sytuacji. W pierwszej połowie wyszedł u nas pierwszy skład i rywal nie miał nic do powiedzenia, dopiero w drugiej – kiedy graliśmy zmiennikami i młodzieżą – straciliśmy gola.

Jak Sikorski trafiał do siatki, byłeś na boisku.
Zdarza się… Może akurat Daniel przełamał się z nami i odblokuje się w lidze? Tego mu życzę.

W tej chwili zajmujecie piąte miejsce, macie tyle samo punktów, co czwarty zespół. Terek w tym sezonie wypada lepiej niż dobrze.
Nikt się nie spodziewał, że będziemy aż tak dobrze sobie radzili. Ale to głównie zasługa tego, że świetnie rozumiemy się na boisku, że tworzymy drużynę. Nikt nie macha rękami, nikt nie gwiazdorzy, tylko jeden za drugiego zapieprza. Jest świetna atmosfera, bo przecież atmosferę budują wyniki. No i jeszcze trener Czerczesow – on od samego początku w nas wierzył i powtarzał, że gramy o wysokie cele.

Wielu tak mówi…
Ale on wiedział, do jakiego miejsca przychodzi. To nie był Zenit, to nie był Spartak, tylko Terek. Na wstępie było widać, że wyznacza sobie wysokie cele i za wszelką cenę chce je osiągnąć. Zaszczepił w nas to nastawienie, w dodatku świetnie nas motywuje. Pokazał nam, że możemy wygrywać z najlepszymi w Rosji.

A atakujecie Ailtonem. Tym samym, który grając w APOELu pozbawił Wisłę marzeń o Lidze Mistrzów.
Ostatnio mu powiedziałem, że jest najlepszym zawodnikiem, z jakim kiedykolwiek byłem w zespole, z taką umiejętnością gry jeden na jednego. Jeśli obrońca pozwoli mu się odwrócić z piłką, to automatycznie jest na straconej pozycji. Świetna technika, dobra szybkość i niezła skuteczność – czego więcej mu potrzeba? Dla mnie to bardzo dobry napastnik, przezawodnik. Aż dziwię się, że tak późno wypłynął… Chociaż ostatnio pisali, że chce go Porto.

Jeśli chodzi o nazwiska, Zenit dla reszty jest poza zasięgiem.
No tak, ale wszyscy spodziewali się po tych transferach Bóg wie czego, a one tę drużynę od środka rozwaliły. Zenit momentalnie przestał być zespołem – tym zespołem, który potrafił roznieść Spartak 5:0. Zaczęły się niesnaski, a jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Ale potem, jak wrócił Danny, to odżyli.

Legia, zachowując pewne proporcje, pręży muskuły jak Zenit?
Tak. Ale Zenitowi to zaszkodziło, a Legii nie zaszkodzi…

O wielkich nazwiskach w Rosji przekonałeś się choćby w ostatnim meczu, na własnej skórze.
W meczu z Dynamem, tak? Może nie wracajmy do tego?

Za późno…
Słuchaj, pojechaliśmy teraz na pierwsze zgrupowanie do Turcji, rozpakowujemy się w hotelu, patrzę: o kurde, Dynamo przyjechało. Zimą mamy z nimi tylko sparing, bo tak to w lidze mierzyliśmy się już dwa razy. Na szczęście dla mnie… Nie będę się tłumaczył, bo wiem, że zawaliłem przy obu golach. Nawet najlepszym się zdarza.

Pewnie myślami już byłeś na wakacjach.
Możliwe, bo faktycznie miałem problemy z koncentracją. Nie chcę się tłumaczyć, ale przy pierwszym golu nawet, gdybym się zachował lepiej, to Kuranyiego bym nie zatrzymał. A druga bramka – tak, tutaj zaspałem. Tylko pamiętaj, że ja nie trafiłem na jakiegoś ogórka, tylko faceta z wysokiej piłki, który świetnie gra głową. Aczkolwiek plan był taki, że ja go zatrzymam…

A ty po głowie mocno dostałeś?
Trochę w mediach mnie obsmarowali, trener też zachwycony nie był. Jednak z karabinem nikt za mną nie biegał, czyli mogło być gorzej. Rozumiem złość trenera – doprowadziliśmy do wyrównania, prowadziliśmy grę, a mnie przytrafił się taki klops. Jeszcze Dynamo doskoczyło do nas na trzy punkty.

To prawda, że wypłaty przeważnie dostajecie jeszcze przed czasem?
Zgadza się. A rację mieli ci, którzy mówili, że premii pomeczowych lepiej w kontrakcie nie ustalać. Prezes ma gest. Wystarczy wygrać ważny mecz z dobrym zespołem, np. Spartakiem czy Zenitem, a prezes powiększy premie. Czasem nawet rzuci poczwórną kwotę!

W pałacu u Ramzana Kadyrowa też byłeś.
Wszedłem do środka i poczułem się jakbym był u jakiegoś szejka. Gdziekolwiek spojrzałeś, wszystko było ze złota. Tak mi się przynajmniej wydaje, że to złoto… Ale ten przepych, ta wielkość na każdym z osobna zrobiła wielkie wrażenie. O Kadyrowie mówią różne rzeczy, ale sprawia wrażenie w porządku faceta. Raz przyjechał do nas przed meczem na trening w stroju Tereka, stanął z boku i zaczął żonglować. W ogóle przyjeżdża do klubu całkiem często, stara się nas mobilizować, zachowuje klasę.

Nie wszystkich ta opcja przekonuje. Prejuce Nakoulma na propozycję z Tereka odpowiedział – zimno tam i niebezpiecznie, a ja mam tylko jedno życie.
A przyjechał na miejsce czy tylko tak gada? Bo tak mogą mówić jedynie ludzie, którzy nie zobaczyli tego na własne oczy. Nie wiem, może Nakoulma żyje opowieściami innych osób, ale muszę wyjaśnić – jest w głębokim błędzie. Gdyby było tu niebezpiecznie, gdyby coś zagrażało mojemu życiu, to już dawno bym się stąd zawinął. Rozumiem, że nazwa Terek Grozny działa na wyobraźnię, samo hasło „Grozny” robi swoje. Ale wystarczyło wsiąść w samolot, zobaczyć jak to wygląda i… jeszcze podpisałby tutaj kontrakt.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama