Reklama

Sadiku oficjalnie w Levante. Trudno będzie tęsknić

redakcja

Autor:redakcja

31 stycznia 2018, 12:37 • 3 min czytania 40 komentarzy

Wczoraj pisaliśmy, że transfer Armando Sadiku jest na ostatniej prostej, a dziś już wiemy oficjalnie: nie stało się nic niespodziewanego, Albańczyk został piłkarzem Levante. Jak tak chwilę pomyśleć, to ostatnio Legia często sprzedaje swoich snajperów – Nikolić, Prijović, teraz Sadiku – ale jeśli za pierwszymi dwoma kibice Wojskowych mogli tęsknić, to na odejściu tego ostatniego producenci chusteczek nie zbiją fortuny.

Sadiku oficjalnie w Levante. Trudno będzie tęsknić

Górnik Zabrze
Zagłębie Lubin
Wisła Puławy
Ruch Zdzieszowice
Bytovia (dwa razy)
Astana

Oto skalpy Sadiku po rundzie jesiennej. Nie dość, że spis ten jest krótki jak lista zakupów studenta przy końcu miesiąca, to jeszcze uboga w jakość przeciwników. Górnik, Zagłębie, Astana – okej, to doceniamy, ale Sadiku powinien iść właśnie tą drogą, nie zaś budować swoje liczby na bardzo słabych lub słabych rywalach w Pucharze Polski. Ten dorobek powinien być dla Albańczyka dodatkiem, nie głównym składnikiem. Tego oczekiwalibyśmy od gościa, który jeszcze na Euro 2016 strzelił zwycięską bramkę w starciu z Rumunią, a wcześniej był całkiem skuteczny na szwajcarskich boiskach.

W Polsce bramek zabrakło i trudno nie odnieść wrażenia, że duży wpływ miała na to mała mobilność piłkarza. Szczególnie jeśli porównamy go z Niezgodą – ten jest szybki, ruchliwy, co chwilę urywa się obrońcom, w efekcie na swój dorobek strzelecki nie narzeka. Natomiast Sadiku strasznie kontrastował z gazem Niezgody, poruszając się wolno, nie dając tym samym wielu opcji do skończenia ataku. Pewnie, że są wielcy napastnicy, którzy nie mają specjalnego przyspieszenia, ale Sadiku w ekstraklasie nie pokazał atutów, mogących tę wadę zakamuflować.

Prosta statystyka: Albańczyk oddał 39 strzałów w lidze, z czego tylko osiem poszło w światło bramki. Dla porównania Niezgoda uderzał 25 razy, ale 16 prób było celnych. Nie potrzeba wyciągać procentów, by zobaczyć różnicę.

Reklama

Dlaczego więc przychylnym okiem na Sadiku spojrzało Levante, czyli klub bądź co bądź z La Liga, a więc innej rzeczywistości piłkarskiej? Od napastników tego zespołu nikt nie oczekuje cudów, choć patrząc ich na formę, każdą zdobytą przez nich bramkę można rozpatrywać w takich kategoriach. Ktokolwiek nie pojawiłby się na Estadio Ciudad de Valencia, ten traci jakikolwiek zmysł strzelecki. Zupełnie jakby nad Żabami ciążyła jakaś niezrozumiała klątwa. Alex Alegria zerwał więzadła, zaś Roger dopiero wraca po podobnej kontuzji. Enes Unal trafił w tym sezonie do siatki tylko raz, tak samo zresztą Emmanuel Boateng. Po czole kopał się też sprowadzony z Eibaru Nano… Gdyby Wasilij Zajcew został piłkarzem Levante, pewnie nawet i on straciłby instynkt strzelecki. Sadiku zatem konkurencję będzie miał dużą, ale nieziemsko słabą. Juan Munoz musi pokładać w nim duże nadzieje, bo przecież nie sprowadzałby go, gdyby nie uważał, iż może dać więcej niż któryś z wyżej wymienionych napastników. Każda bramka będzie dla Żab na wagę złota, bo ledwo co utrzymują się nad strefą spadkową, a w lidze ostatni raz wygrali pod koniec listopada. Gdyby nie skrzydłowi Ivi oraz Morales, Las Granotas zapewne już sprawdzaliby spadochrony przed opuszczeniem Primera División.

Sadiku dostaje więc niespodziewaną, ale w sumie sporą szansę – od dziś ma łatwiej, by pokazać się jeszcze lepszym klubom, ale do tego będzie potrzebował dużo lepszej gry niż w Polsce.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
10
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

40 komentarzy

Loading...