Mieliśmy poważne obawy, że na kilka dni przed wznowieniem Ekstraklasy nikt już nam nie da pretekstu do kolejnego zbioru polskich absurdów, że w naszych klubach nastąpi pełna mobilizacja, ale znów się tego trochę nazbierało. Dlatego z naszym cyklem oficjalnie jeszcze nie kończymy, bo choć ekstraklasowcy powoli się ogarniają, tak w pierwszej lidze sielanka trwa w najlepsze… A co wyciągnęliśmy z ostatnich dni? Choćby bezczelną prowokację piłkarzy Cracovii, chamskiego Roberta Wojsyka, Marcina „Nie wiem, ciężko powiedzieć” Malinowskiego czy Bartosza Ławę, który najchętniej wszystkim wam zabrałby dekodery.
Transfer. Jak powszechnie wiadomo, tonący brzytwy się chwyta. W Podbeskidziu na wieść, że Dariuszowi Kołodziejowi roczna dyskwalifikacja już się skończyła, otworzyli szampany i szybko podpisali kontrakt. Ł»e kiedyś go z klubu wyrzucali, że zapewniali, iż od korupcji odcinają się pod każdym względem? Co tam… Kołodziej przybywa do Bielska-Białej na ratunek, choć swój ostatni mecz ligowy rozegrał SIEDEMNAŚCIE miesięcy temu. Dokładnie: 10 września 2011 roku. Ostatnimi czasy ćwiczył trochę z Drzewiarzem Jasienica, trochę z Podbeskidziem, gdzie nawet wystąpił przez 25 minut w sparingu. I tego grania byłoby na tyle.
Aha, jeszcze jedno, Podbeskidzie rozstało się z Sasalem, bo trener chciał postawić na doświadczonych, a prezes na młodzież. No to ostatni sparing przed ligą drużyna rozegrała wiekowo: 32 – 28, 33, 31, 34 – 28, 34, 25, 25 – 27, 30… Faktycznie, sami juniorzy.
Kontrakt. Piłkarze Warty piszą list do władz miasta o pomoc. Jest ich tam raczej niewielu, choć ligę mają wznowić normalnie. Na testy do Poznania ostatnio zaproszony został Paul Grischok. Chłopak przyjechał, zagrał w trzech sparingach, spodobał się trenerom, ci dali zielone światełko, ale… No właśnie, jest w tej całej historii drobny haczyk. Z tym transferem wiążą się pewne koszty administracyjne, które wynoszą około 6-8 tysięcy złotych. A Warty na taki luksus nie stać.
Sparing. Propozycje mamy trzy. Kandydat numer jeden – przegrywająca tydzień przed startem ligi Wisła z nie byle kim, bo samym Zagłębiem Sosnowiec. Piłkarze apelują w mediach, że to ostatni dzwonek, by się w końcu obudzić, a trener uspokaja, że przecież w sparingu to oni celowo zagrali na 70 procent. Kandydat numer dwa – sędzia meczu Polonii Bytom z trzecioligową Przyszłością Rogów. Arbiter nie uznał gola zdobytego przez Roberta Wojsyka, bo wyobraźcie sobie, że ten cham zbyt głośno krzyknął do przeciwnika: „Puść”, celowo wprowadzając go w błąd! Piłkarz tłumaczył się, że przecież w jego pobliżu nie było żadnego rywala, ale to nic nie pomogło. I kandydat numer trzy – piłkarze Cracovii w sparingu z Czichurą Saczchere. Jak relacjonował trener Stawowy, Gruzini tak byli sfrustrowani tym, że mają tak niewiele do powiedzenia na boisku, iż wyładowali się na liniowym. To znaczy, jeden z piłkarzy uderzył bocznego i wywiązała się szamotanina. Gdyby piłkarze Cracovii dali też trochę pograć rywalom, to do niczego by nie doszło… Mecz zakończono dziesięć minut przed końcem, a Cracovia wygrała 3:2.
Cytat. Bartosz Ława dla Sportowych Faktów: „Ludzie zawsze narzekali, narzekają i pewnie nadal będą to robić, ale bez naszej ligi nie mogą żyć. Każdy czeka z niecierpliwością na pierwszą kolejkę, choćby po to, żeby sobie ponarzekać. Ekstraklasa stoi na dobrym poziomie i będzie się ją fajnie oglądało. Są mecze na wysokim poziomie, są te słabsze, ale to przecież naturalne. Szary kibic naogląda się ligi angielskiej albo hiszpańskiej i nie docenia naszego podwórka.”
Marketing. Nie wiemy czy Dariusz Kubicki nauczył w kilka tygodni piłkarzy gry w piłkę, ale na pewno zrobił im niezłe szkolenie PR. Sam trener mówi, że każdy kolejny mecz będą traktowali jak finał Ligi Mistrzów, ale to nic przy Marku Sokołowskim. Ten to dopiero robi atmosferę! – Będziemy grać widowiskowy futbol i w każdym spotkaniu zobaczycie walkę do końca. Gdy będziemy prowadzić 2:0, nie wychodźcie ze stadionu. Strzelimy trzecią! – zapewnia. Możesz nam wierzyć Marku na słowo, że jeśli będziecie prowadzili nawet i jedną bramką, to nikt przed czasem nie wyjdzie, bo każdy będzie chciał zobaczyć pierwsze domowe zwycięstwo w tym sezonie.
Kapitan Ruchu Marcin Malinowski postanowił, że nie będzie gorszy. Co prawda prezentację zaczął nie najlepiej, ale Bogdan Kalus delikatnie go naprowadził i… Tak dialog relacjonuje sportslaski.pl:
„Kalus: Marcin, co miałeś z matematyki w szkole?
Malinowski: Nie miałem matematyki.
Kalus: Dobrze, więc zadam ci pytanie z polskiego. Ile to jest 3×15?
Malinowski: Nie wiem, ciężko powiedzieć.
Kalus: Tyle ma być punktów!
Malinowski: Będzie!”
Kontakt. ŁKS wrzucamy do kategorii light, bo nie ma sensu przesadnie się nad nimi znęcać. I bez tego mają wystarczająco przesrane. Otóż jak się okazuje, klub potrzebuje pół miliona złotych, żeby dokończyć sezon, ale nie ma skąd tych pieniędzy wziąć. ŁKS miał się starać o dotację z miasta, ale do konkursu nawet nie przystąpił, bo „nie spełnił wymogów formalnych”. Jarosław Turek, przewodniczący rady nadzorczej, mówi wprost, że takiej kasy nie ma, ale być może ma ją Filip Kenig. Problem w tym, że akurat on służbowo wyjechał do Azji i Ameryki Południowej. – Dlatego spróbuję go złapać na Skypie – mówi Turek. Podobno od tamtego artykułu Kenig nie loguje się do programu, a na Facebooku celowo wyłączył czat i go nie widać. To może przez Gadu-Gadu?
Wideo. W Energetyku ROW Rybnik pozazdrościli materiałów Korona TV i na swój sposób przedstawili, jak piłkarze spędzają czas na zgrupowaniu.