Reklama

Marcelo zmartwychwstał i do spółki z Ronaldo rozbił Valencię

redakcja

Autor:redakcja

27 stycznia 2018, 18:44 • 4 min czytania 25 komentarzy

Minęło 280 dni od kiedy trio BBC ostatni raz grało ze sobą razem w pełnym składzie. Oczekiwano zatem, że zawsze trudną dla Realu Valencią każdy z nich walnie przyczyni się do zwycięstwa. Widać było jednak po każdym z nich, że to prawie roczne rozbicie ofensywny nie pozostało bez wpływu na ich wzajemnie zrozumienie.

Marcelo zmartwychwstał i do spółki z Ronaldo rozbił Valencię

Brak płynności w ich współpracy to też oczywiście wypadkowa obecnej dyspozycji każdego z nich. Były tylko przebłyski, jak podczas kontry z 15. minuty meczu. Cała akcja – od jednego pola karnego do drugiego – trwała mniej więcej 15 sekund, podczas których 4 graczy Los Blancos wymieniło 4 podania. Ronaldo już wpadł w szesnastkę, już miał uderzać na bramkę, a wtedy wjechał on, w połowie na biało – Martin Montoya. Prawy defensor próbował desperacko interweniować wślizgiem, ale tylko faulował Portugalczyka. Kilkadziesiąt sekund później pokonał on Neto z 11 metrów.

W pierwszej połowie podopieczni Zidane’a pokazali w tym meczu coś, co rzadko widujemy w ich grze w tym sezonie – naprawdę wysokie zaangażowanie i głód zwycięstwa. Co prawda nie zamknęli Nietoperzy w hokejowym zamku, ale byli wyraźnie lepsi – tworzyli sobie więcej okazji, dodajmy: groźniejszych okazji, częściej byli przy piłce no i mieli… Montoyę. Były piłkarz Barcelony będzie miał koszmary po tym meczu, bo Ronaldo objeżdżał go z łatwością przy większości okazji. Być może z frustracji i niemocy wynikał jego drugi kluczowy faul. Inna teoria głosi, że wynikał on z głupoty obrońcy. Wybierzcie wersję, która bardziej wam odpowiada. Faktem niepodważalnym jest jednak to, że wpadł w Benzemę jak taran, a Real dostał drugi rzut karny. Tym razem golkiper Valencii wyczuł intencje Cristiano, rzucił się w dobrą stronę, lecz i tak puścił gola. Neto, nigdy nie będziesz Diego Alvesem.

Niestety, po przerwie okazało się, iż Krolewscy zapomnieli, że mecz trwa 90 minut. Nietoperze natomiast zaczęły grać tak, jakby dostały wścieklizny, w pozytywnym tych słów znaczeniu. Zakładali pressing, atakowali ostrzej, akcje rozgrywali szybciej… Gdyby tylko skuteczność mieli lepszą, to obejrzelibyśmy na Mestalla prawdziwą kanonadę. Fani Los Ches najbardziej będą żałowali kilku sytuacji zmarnowanych przez Rodrigo Moreno, który nie trafiał dziś nawet na pustą bramkę. Lepszą skutecznością popisał się natomiast Santi Mina. Hiszpan nie strzelał ostatnio tak regularnie jak na jesień, ale dał sobie rade z Nacho i innymi piłkarzami Realu w 57′ minucie, kiedy zgubił krycie i głową strzelił kontaktowego gola po dośrodkowaniu Daniego Parejo.

Rozgrywający Valencii wrócił po jednym meczu pauzy i znów był jednym z lepszych na boisku. Dawał znak do pressingu oraz kolejnych ataków, ale też rozgrywał odpowiedzialnie, kiedy było trzeba. Tydzień temu Nietoperze dały się zdominować Las Palmas, bo brakowało im właśnie hiszpańskiego pomocnika. W ciągu tych dwóch kolejek dostaliśmy zatem kolejny dowód na to, iż Parejo jest wręcz bezcenny dla drużyny Marcelino.

Reklama

Nie da się jednak grać przez przez cały czas z tak wysoką intensywnością jak Valencia w drugiej połowie. Około 83. minuty gospodarze zdążyli już opaść sił, Los Blancos zaś znów poczuli krew. Wówczas wyprowadzili kolejny szybki atak – Marcelo zdecydował się na rajd z lewego skrzydła, krótko rozegrał piłkę z Asensio i otrzymawszy ją ponownie uderzył skutecznie po długim słupku. Sześć minut później było już 4:1 po kolejnej akcji, którą napędził Brazylijczyk. Znów zszedł z lewego skrzydła, oddał piłkę Kroosowi, ten Kovaciciowi. Chorwat krzyżakiem odegrał ją do Niemca, a on strzelił podał ją do bramki, tak jak ma to w zwyczaju.

Odzyskanie swojego lewego obrońcy w najlepszej wersji to jedno z największych osiągnięć Zidane’a w ostatnim czasie. Dotychczas wychowanek Fluminense sprawiał więcej problemów Realowi (aż 7 goli w tym sezonie ligowym Królewscy stracili po jego błędach), jednak ostatnio znacznie odżył. Przed tygodniem dał dwie asysty w meczu z Deportivo, a dziś znów był kluczowy. Być może dobrze zadziałała na niego rozmowa wychowawcza, którą niedawno zorganizował Zizou, lub rzekoma krytyka ze strony Sergio Ramosa?

Jeśli w najbliższym czasie podobne zmartwychwstanie przeżyje na przykład Benzema – bo Ronaldo już je chyba zaliczył – to może Królewscy jeszcze uratują ten sezon? – Czuję się na tyle silny, by odmienić naszą sytuację – deklarował Zidane przed spotkaniem z Valencią. Z prawdziwymi peanami się jednak jeszcze chwilę wstrzymamy, bo po meczu wygranej z Depor (7:1) hurraoptymizm ostudziło Leganes. Kto następny powie „sprawdzam”?

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Atletico zrobiło remontadę, a “rekordowy” Simeone nagle przerwał wywiad

Patryk Stec
1
Atletico zrobiło remontadę, a “rekordowy” Simeone nagle przerwał wywiad
Hiszpania

Mistrz świata z Kataru na zakręcie. Zawieszony trenował z piątoligowcem

Patryk Stec
1
Mistrz świata z Kataru na zakręcie. Zawieszony trenował z piątoligowcem

Komentarze

25 komentarzy

Loading...