Reklama

Jedna z nich przeżyje jutro swój pierwszy raz

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

26 stycznia 2018, 15:58 • 3 min czytania 2 komentarze

Narzekamy na poziom i losowość kobiecego tenisa, a tymczasem w finale Australian Open jutro rano polskiego czasu zagrają liderka z wiceliderką rankingu. Co więcej, ta z dziewczyn, która wygra, wyjedzie z Melbourne jako numer 1 światowego tenisa. Aha, jeszcze coś – dla Karoliny Woźniackiej i Simony Halep to szansa na pierwsze zwycięstwo w turnieju wielkoszlemowym.

Jedna z nich przeżyje jutro swój pierwszy raz

Woźniacka była już liderką światowego rankingu, nawet całkiem długo – w sumie przez ponad rok. Najczęściej słyszanym zarzutem, jaki wtedy słyszała, było: „co to za liderka, która nie potrafi wygrać turnieju wielkoszlemowego”. I rzeczywiście: szczytem jej możliwości były dwa finały US Open, w 2009 i 2014 roku. Oba przegrane w dwóch setach.

Potem liderki się zmieniały, aż nastało panowanie Simony Halep. Rumunka na szczycie rankingu jest od października, więc Australian Open to jej pierwsza szansa na zwycięstwo w tej roli. Ale okazje były już wcześniej. I cóż, z ich wykorzystywaniem było podobnie jak u Woźniackiej. O finał Roland Garros w 2014 roku nie może mieć do siebie pretensji. Walczyła jak lwica, ale Maria Szarapowa była po prostu lepsza i wygrała po trzech zaciętych setach. Znacznie gorzej było w poprzedniej edycji francuskiej imprezy. Tam Halep była murowaną faworytką, wszystko układało się po jej myśli. Nawet to, że rywalki odpadały jedna po drugiej, a do decydującego meczu przebiła się 47. w światowym rankingu Jelena Ostapenko. Rumunka doskonale wiedziała, że taka szansa może się nie powtórzyć. Tym bardziej, że grała nie tylko o zwycięstwo, ale także o pierwsze miejsce w rankingu. I co? I Halep koncertowo spartoliła, przegrywając w trzech setach!

Tym razem sytuacja jest nieco inna. Halep i Woźniacka są w znakomitej formie od dłuższego czasu. A ten rok to już prawdziwa petarda. Liderka rankingu ma bilans 11-0, przed Australian Open zdążyła jeszcze wygrać turniej w Shenzen. Reprezentantka Danii z kolei legitymuje się wynikiem 10-1, bo przed przylotem do Melbourne dotarła do finału w Auckland (przegrała z Georges). Co ciekawe, finały w ubiegłym roku dość długo były dla niej prawdziwą zmorą. Dość powiedzieć, że od lutego do sierpnia meldowała się w aż sześciu, a nie wygrała ani jednego! Przełamanie nadeszło dopiero jesienią. I to jakie! Najpierw zgarnęła pulę w turnieju w Tokio, a następnie wygrała turniej Masters, w finale pokonując Venus Williams.

Jak będzie w jutrzejszym finale? Tego nie sposób przewidzieć, ale warto dodać, że zwyciężczyni będzie szóstą zawodniczką w historii, która sięgnie po końcowy sukces w Australian Open po tym, jak we wcześniejszych rundach wybroniła piłkę meczową (Halep nawet dwie).

Reklama

Mogłam być już w domu, a jestem tutaj i wywalczyłam miejsce w finale. Jestem dumna i podekscytowana. W sobotę będę miała nową szansę na tytuł i zrobię wszystko, by ją wykorzystać – obiecuje Woźniacka, która wygrała 3 ostatnie mecze z Halep, w tym 6:0, 6:2 w turnieju Masters.

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...