Pamiętacie jak Giggs wpuszczał sam siebie w meczu Manchesteru United? Taki ruch dla grającego trenera to zawsze ryzyko. Niby jak spieprzysz, to przecież trener cię nie odstawi, bo sam nim jesteś. Z drugiej strony jak spieprzysz, to z wyjątkową skutecznością podkopujesz swój autorytet w szatni. Ta druga historia była udziałem Matthew Tiptona, trenera Warrenpoint FC, który sam siebie wprowadził z ławki, by potem zdziesiątkować zespół.
Areną spotkania puchar Irlandii, starcie prestiżowe, bo Cliftonville to czołowa ekipa zielonej wyspy. Tipton, istotnie, jak na tak buraczany poziom rozgrywek, ma całkiem niezłą przygodę za sobą – grał w walijskiej młodzieżówce, Oldham czy Macclesfield. Oczywiście daleko mu do Bale’a czy Marka Hughesa, ale pamiętajmy, że gdyby – przykładowo – Adam Mójta trafił do Warrenpoint FC, stałby się tam legendą na miarę Alfredo di Stefano w Realu Madryt.
Tipton w meczu z wyżej notowanym rywalem wyczuł szansę. Cliftonville prowadziło 2:1, ale McGovern wyleciał z czerwoną kartką. W 87 minucie Warrenpoint wyrównało dzięki bramce Murraya. Wtedy Tipton wpuścił siebie, by swoim doświadczeniem pomóc młodszym kolegom.
I tak pomół, że w doliczonym czasie gry zobaczył dwie żółte kartki. Cliftonville wygrało po dogrywce 4:3. Tyle dobrego, że trener przeprosił:
@thepointfc @matthew_tipton – sent off after coming on as sub – takes blame for dramatic Cup defeat @cliftonvillefc pic.twitter.com/yDo7RdDaNL
— Q Radio News (@qnewsdesk) 6 stycznia 2018
Ciekawi jesteśmy, czy w szatni sam sobie zrobił suszarkę. A tak na poważnie, nie zdziwimy się, jeśli był to jego ostatni mecz w karierze. Choć w sumie trudno o gorszy mecz pożegnalny.