Kamil Adamek ma cztery dni. Pierwszego lutego Drzewiarz zaprasza na trening…

redakcja

Autor:redakcja

28 stycznia 2013, 14:10 • 4 min czytania

Chyba nikt się nie spodziewał, że temat kontraktu Kamila Adamka – prostego chłopaka, który na jeden z treningów Podbeskidzia przyszedł brudny, bo chwilę wcześniej rąbał drewno – zamieni się w taką sagę transferową z udziałem IV-ligowego Drzewiarza Jasienica. Co najmniej jak w przypadku targów Króla z Dwaliszwilim albo Canim.
Według naszej intuicji, rozwiązanie tej historii może być tylko jedno: Adamek jeszcze przez pół roku będzie grał w Ekstraklasie, w Bielsku-Białej. Zakładamy, że taka decyzja powinna zapaść już za moment, w najbliższych kilkudziesięciu godzinach, niemniej kulisy całej sprawy są dosyć zagmatwane.

Kamil Adamek ma cztery dni. Pierwszego lutego Drzewiarz zaprasza na trening…
Reklama

Po kolei, na czym polega problem. Na dziś, mamy trzy strony sporu:

Pierwsza – prezes Drzewiarza Jasienica, dysponujący kartą Adamka
Druga – Adamek i jego menedżer Tomasz Kaczmarczyk
I trzecia – balansujący gdzieś pomiędzy nimi prezes Podbeskidzia.

Reklama

Wypożyczenie Kamila do Bielska-Białej wygasa z końcem stycznia. Władze Podbeskidzia chciałyby widzieć go u siebie nadal, ale biorą pod uwagę tylko ponowne wypożyczenie, bo na transfer gotówkowy klubu nie stać. Negocjacje trwają. Menedżer Adamka jeszcze dziś spotka się z prezesem Wojciechem Boreckim w celu ustalenia szczegółów. W rozmowie z Weszło Kaczmarczyk mówi: – Moją rolą jest zrobić wszystko, by Kamil wciąż grał w Podbeskidziu, dlatego, że świetnie się w nim czuje i jest dobrze odbierany jako piłkarz. Nigdy nie wypowiadałem się, że mam dla niego sto tysięcy ofert albo że rozmawiam o jego przyszłości z innymi klubami.

Jest jednak jeszcze trzecia strona – Mirosław فaciok, prezes Drzewiarza Jasienica, z którym Adamek ma podpisany zawodowy kontrakt. Uważa, że agent namieszał chłopakowi w głowie, próbuje ugrać dla siebie jak najwięcej i ogranicza mu kontakt z zawodnikiem, przez co trudno ustalić ostateczną wersję, korzystną dla każdej strony.

– Kamil podobno mówi, że jest na mnie obrażony. Od dawna nie mamy kontaktu, nie wiem, co planuje. Jeśli się ze mną nie skontaktuje i nie pogadamy po męsku, wróci do czwartej ligi. Już wysłałem do niego pismo z informacją, że jeśli sytuacja się nie zmieni, to pierwszego lutego ma stawić się na treningu w Jasienicy. Będzie to nawet dobry przykład dla innych chłopaków. Jak szybko się wybił, tak też szybko skończy – burzy się Łaciok. – Kamil to jest prosty chłopak. Za bardzo nic do niego nie mam, tylko ten agent niepotrzebnie robi tyle zamieszania. Nie patrzy na jego dobro, tylko na swoje interesy, czego przykładem jest wypowiedź prezesa Boreckiego. Twierdzi, że gdy Kaczmarczyk złożył mu ofertę kontraktu indywidualnego, to prawie spadł z krzesła, bo było to na poziomie pierwszej czwórki klubów ekstraklasy – kontynuuje prezes czwartoligowca.

فaciok jest w kontakcie z Podbeskidziem. Obie strony rozmawiają więc jakby przy dwóch różnych stołach, niezależnie: Drzewiarz o przyszłości Adamka, a jego menedżer o warunkach kontraktu indywidualnego. Kaczmarczyk nie zamierza włączać się w medialne przepychanki. Mówi tylko: – Prezes فaciok opowiada różne rzeczy, nie wiem czy potrzebnie. Moją rolą jest rozmawiać z Podbeskidziem o przyszłości Kamila. On, jak sądzę, powinien zająć się teraz swoją działką, żeby dogadały się również kluby.

Sprawa ma jednak jeszcze jeden aspekt…

فaciok kwestionuję prawo Kaczmarczyka do reprezentowania piłkarza. Zamierza skierować sprawę do PZPN-u, bo Adamek ma już innego menedżera, radcę prawnego, którego prezes Drzewiarza sam mu wskazał, gdy latem przechodził do Podbeskidzia. – Kaczmarczyk nie miał prawa się z Kamilem wiązać, podczas gdy tamta umowa cały czas jest w mocy – protestuje.

Na dziś nie wygląda więc jakby wszystkie trzy strony miały zgodnie usiąść do dalszych rozmów i się porozumieć. Pytanie, czy jest w ogóle jakaś inna rozsądna opcja i komu ona się opłaca?

Podbeskidzie chce Adamka.
Adamek uparcie chce do Podbeskidzia.
فaciok… chce zarobić na transferze.
Inne kluby wcale się o chłopaka nie zabijają.

Co wynika z tej układanki?

Naszym zdaniem: wypożyczenie do Bielska na kolejne pół roku. Z nadzieją, że Adamek utrzyma niezłą formę i latem będzie można porozmawiać o transferze definitywnym. Raczej już do innego klubu, jeśli Podbeskidzie spadnie z ligi.

Oczywiście, za pół roku może się okazać, że to była jedyna tak udana runda w karierze tego chłopaka z Kaczyc i że nie kupi go już żaden poważny zespół. Niemniej prezes Drzewiarza twierdzi, że jest skłonny zaryzykować. – Kwoty 300-350 tysięcy złotych za transfer definitywny, jakie padają w mediach, nie mają uzasadnienia, bo na razie myślimy o wypożyczeniu. Tylko że ja nie mogę podjąć żadnych działań, trudno mi prowadzić konkretne rozmowy, dopóki nie znam wersji Kamila.

Czekam. A on się nie odzywa…

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama