Angliakopie.pl: Bezdomny pokazał, jak należy budować mieszkania?

redakcja

Autor:redakcja

27 stycznia 2013, 14:09 • 3 min czytania

Do takich meczów mamy mieszany stosunek – z jednej strony kreują pięciominutowych bohaterów (co cieszy), ale z drugiej przedłużają życie tak absurdalnym tezom jak „w futbolu nie ma słabych drużyn” albo „każdy może wygrać z każdym”. Owszem, nawet konus raz na ruski rok wklepie jakiemuś karkowi, ale odbywa się to na zasadzie wyjątku, a nie reguły. Luton Town, grający na co dzień w piątej klasie rozgrywkowej, wraca z Norwich z awansem do kolejnej rundy FA Cup, ale nie ma co gubić proporcji. Zdarzyło się i już. Przez następne 10 lat powtórka nas raczej nie czeka.
Chyba nie ma co tłumaczyć tego wyniku lekceważeniem przez „Kanarki” rywala z nizin angielskiego futbolu, choć mamy jeszcze świeżo w pamięci słowa Dave’a Kitson, który grając w Reading zdobył się lata temu na odrobinę szczerości: „Odpadliśmy z Pucharu Anglii, ale co z tego? I tak przecież tego trofeum byśmy nie wygrali”. Norwich też raczej w gablocie nie potrzebuje w najbliższym czasie szukać wolnego miejsca, co nie znaczy, że obok ich występu należy przejść do porządku dziennego. Chyba wcześniej na Angliakopie.pl o tym zespole nie pisaliśmy, więc teraz mamy doskonałą okazję. Poznaliśmy już nurka sezonu (Gareth Bale), także najlepszy transfer (Michu), no to w końcu czas poznać największych frajerów. Nagrody nie ma co szykować z tej okazji, bo i tak piłkarze Chrisa Hughtona nie potrafiliby utrzymać jej w dłoniach.

Angliakopie.pl: Bezdomny pokazał, jak należy budować mieszkania?
Reklama

Luton pokonało dziś rewelację ubiegłego sezonu Premier League, notując skuteczność podań na poziomie 58 procent, co pozwala domniemywać, że lwia część zagrań gości wyglądała następująco: byle dalej, byle gdzie, byle często. Posiadanie piłki też wypada zdecydowanie na korzyść gospodarzy – w pierwszej połowie przewaga w tym elemencie była wręcz druzgocąca (70.5 do 29.5). Skład Norwich może nie był najmocniejszy, ale na miejscu pracowników klubu nie korzystalibyśmy z tej wymówki. FA Cup to najstarsze rozgrywki świata, a nie papierowy puchar, w którym prestiż jest jedynie pustym słowem, wypadającym z ust głównego sponsora. Nawet w Capital One Cup nie można obrywać od takiego rywala, w Pucharze Anglii taka porażka zakrawa już na samobójstwo ze szczególnym okrucieństwem.

Nie pamiętamy aż takiej wpadki na brytyjskich boiskach, choć piłką nie zainteresowaliśmy się wczoraj. Parę razy było blisko, ale ci wielcy i możni jakoś zawsze potrafili spaść na cztery łapy. Manchester United prowadząc 1:0 z Crawley FC kilka razy był bardzo bliski kompromitującego remisu, ale koniec końców zawsze udawało się odgonić demony. Sir Alex Ferguson mimo zwycięstwa i tak nie puścił piłkarzom tamtego występu płazem – Bebe i Gabriel Obertan, którzy strasznie kopali się w czoło, nigdy później nie zagrali już w ani jednym oficjalnym meczu „Czerwonych Diabłów”. Innym razem Havant and Waterlooville napsuł trochę krwi Liverpoolowi, dwa razy na Anfield potrafił nawet wychodzić na prowadzenie, Remis z Chelsea (prowadzoną wówczas przez Jose Mourinho) uzyskał z kolei grający w czwartej klasie rozgrywkowej Wycombe, ale to jednak inny ciężar gatunkowy, inny rodzaj kaca moralnego – co innego wstyd przed samym sobą, a co innego ujma przed całym światem. To pierwsze swędzi, to drugie piecze.

Reklama

A Luton? Fajna chwila dla piłkarzy, z których cześć nie ma nawet profilu na angielskiej Wikipedii (spokojnie, członkowie boysbandu „One Direction” też nie mają…), a reszta z futbolu nie opłaciłaby dziecku czesnego na dobrej uczelni. Jakiś sentyment do tego klubu na pewno czujemy, bo nasz znajomy kiedyś opisywał regularnie losy „The Hatters” w najlepszych angielskich gazetach. Pewnego razu poprosił nas o namiary na paru polskich piłkarzy, a w podzięce… sypnął numerami do piłkarzy Luton, jakby były nam potrzebne bardziej niż prostytutce ciąża. Co do jednego piłkarza był jednak przekonany, widział w nim dużo więcej, niż widzieli inni. I miał rację. Curtis Davies grał później świetnie w West Bromwich, fortunę wydała za niego Aston Villa, a przez moment nawet ocierał się o pierwszą reprezentację Anglii. Coś nam podpowiada, że raczej szybko w Luton nie znajdzie się jego godny następca.

Tekst ukazał się również w serwisie angliakopie.pl

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama