A teraz o transferze Bereszyńskiego do Legii – czysto biznesowo. Amatorka w Lechu.
20-letniemu piłkarzowi w czerwcu 2013 roku kończy kontrakt. W grudniu 2012 roku nie dostaje żadnej propozycji od „Kolejorza”. Poznański klub jeszcze w grudniu mógł prowadzić rozmowy kontraktowe z tym zawodnikiem JAKO JEDYNY. Wtedy nie mogła zgłosić się Legia, ponieważ byłoby to wbrew przepisom.
Ale Lech oferty nie składa.
Pewnie myślą tam: on z Poznania, ojciec z Poznania, nigdzie nie odejdzie. Wychowanka nie trzeba traktować poważnie, bo jest nasz, zaklepany. Nie odejdzie, bo tu mu najwygodniej.
Piłkarz jedzie na urlop, a kiedy wraca już 2013 roku – dostaje propozycję kontraktu, ale nie z Lecha Poznań, tylko z Legii Warszawa. Legia dzwoni, naciska, trener Urban mówi: – Bardzo cię chcę w swoim zespole… I znowu Legia dzwoni, znowu naciska, znowu obiecuje. Młody piłkarz pierwszy raz w życiu zaczyna czuć się potrzebny.
Wtedy do gry wkracza Lech – dowiaduje się o ofercie Legii, więc składa swoją. Ale piłkarz jest już oczarowany, omamiony przez konkurencję. Konkurencję, którą do licytacji swoją biernością zaprosili poznaniacy.
Ł»aden poważny klub nie dopuszcza do sytuacji, w której 20-letni zawodnik jedzie na urlop bez propozycji nowego kontraktu, jeśli do końca poprzedniej umowy jest tak blisko. Widocznie Lech jeszcze poważny nie jest.