Narzekamy ostatnio na transfery ekstraklasowców, przez cały sezon narzekamy również na czysto piłkarskie umiejętności pierwszoligowców, logicznym jest więc całkiem spory zaciąg zawodników z zaplecza do zespołów krajowej elity. O dziwo, nie wygląda to na bezmyślną łapankę, a większość z transferów – co zaskakuje nawet nas – musimy… pochwalić? Zapraszamy więc na wieczorek zapoznawczy z ludźmi, którzy przez następnych kilka miesięcy zmienią transmisje w Orange Sporcie na przekaz na żywo na antenie Canal+.
Typy pierwszoligowców, którzy trafili w tym okienku transferowym do drużyn Ekstraklasy są co najmniej trzy. Pierwsi to ci, którzy radzili sobie całkiem nieźle i naprawdę wybiegali swój awans, drudzy to gorące perspektywy, względnie inwestycje w przyszłość i wreszcie grupa numer trzy, którą tworzy Kabaret Nie-Do-Końca-Starszych Panów
(możliwe/nie da się wykluczyć/istnieje ewentualność że) WZMOCNIENIA
Cóż, ręki sobie za nich uciąć nie damy, ale sądzimy, że trzy transfery na linii I liga – Ekstraklasa, mają potencjał, by uniknąć miejsca w zestawieniach najgorzej wydanych pieniędzy w historii futbolu. Trochim, Tadrowski oraz Zawistowski – goście, którzy mają za sobą udaną rundę, grali na stałym, całkiem wysokim poziomie oraz „przejawiają potencjał”. Co prawda swego czasu potencjał miał też Dawid Jarka, ale nie ma co się negatywnie nastawiać. Wzbogacą ligę.
Wojciech Trochim – jeden z najlepszych transferów do Ekstraklasy, nie tylko wśród tych z I ligi. Trochim zrobił niesamowity postęp, nawet na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy, gdy z człowieka o formie chybotliwej jak flaszka na stoliku pociągowym stał się kreatorem gry poznańskiej Warty. Coraz rzadziej miewa zagrania drewniane, które przydarzały mu się regularnie w początkach sezonu, coraz częściej z kolei wyczaruje jakąś prostopadłą piłkę, czy nieszablonowy przerzut. No i walczy, a to w naszej Ekstraklasie już połowa sukcesu. W Zagłębiu powinien dać radę.
Julien Tadrowski – kolejny bardzo udany transfer, tym razem wzdłuż wybrzeża. Tadrowski zgarnął chyba wszystkie możliwe wyróżnienia w pierwszej lidze, od debiutanta rundy, przez najlepszego obrońcę, aż po jakieś plebiscyty wśród fanów Arki. Boczny obrońca ze wszystkimi bajerami typu rajd skrzydłem, czy niezłe dośrodkowanie. Gra całkiem ofensywnie, ale nie zapomina o powrotach. Widać po nim, że sporo czasu spędził poza krajem – piłka nie odbija mu się od nóg, a celne podania zdarzają się nieco częściej, niż raz na dwa mecze. Mimo to nie brzydzi się walką, nawet tą ostrzejszą i bliżej mu chyba do Wasilewskiego, niż Ł»ewłakowa.
Zanim poruszycie temat w komentarzach – nie, według nas nie jest farbowanym lisem. A po polsku mówi tak:
Paweł Zawistowski – spośród tych trzech jest chyba najsłabszy. Korona może z pewnością żałować, że nie udało się ostatecznie ściągnąć Trochima, ale i tak nie trafiła najgorzej. „Zawias” był podstawowym zawodnikiem Zawiszy i zazwyczaj „coś” do tej gry wnosił. Nie dajcie się jednak zwieść ludziom, którzy mówią, że Zawistowski potrafi dziabnąć z dystansu. Nie, nie potrafi. Umie czasem przyłożyć tak, że bramkarz wypluwa piłkę, ale to sytuacje incydentalne, jak gole Mięciela z przewrotki. Nieźle wykonuje za to stałe fragmenty, zostawia na boisku sporo zdrowia, technicznie pewnie nie będzie odstawał od Lenartowskiego, czy innego Kuzery (choć już Janota to pewnie inny poziom).
Chcielibyśmy napisać coś błyskotliwego, ale to po prostu średni piłkarz, który trafia do średniego klubu i najprawdopodobniej będzie średnio grał. Inna sprawa, że w aktualnej sytuacji, gdy na rynku transferowym straszą Gusicie, czy inni Zahorscy, „Zawias” jest wyborem naprawdę niezłym. A przecież w najgorszym wypadku może zastąpić Seijiego Saito na pozycji „lewe krzesło w sushi barze”. Zepsuć nic nie zepsuje.
NA PRZYSZŁOŚÄ†:
Teoretycznie mogliby wzmocnić swoje nowe zespoły od ręki, ale naszym zdaniem nie prezentują jeszcze tego poziomu co Tadrowski, czy Trochim. Błąd, Kopacz oraz dwóch młodych warciarzy, Pawłowski i Jakóbowski to typowe „młode talenty”, które mogą z czasem pójść drogą jakiegoś Brożka, czy innego Surmy, choć równie dobrze mogą skończyć jak Janczyk, albo Stasiak. Trzymamy kciuki, by odpalili, w tej lidze jest (było?) za dużo Zahorskich.
Adrian Błąd – zastanawialiśmy się, czy nie dorzucić go do wzmocnień, ale potem trzeba byłoby świecić oczyma, że Weszło chwaliło, a on nie może wygryźć ze składu Abwo czy innego lubińskiego parodysty. Błąd w Zawiszy kosi na wysokim poziomie już od dłuższego czasu, szarpie z przodu od pierwszej do ostatniej minuty meczu, ale nie da się nie zauważyć, że ostatnio nieco spuścił z tonu. W ubiegłym sezonie miał czternaście goli i wygrał odkurzacz…
W tym jest już jednak dużo gorzej. Jak będzie w Lubinie? Mimo wszystko wierzymy, że sobie poradzi. To liga w której handluje się Boninami i Buzałami, musi sobie poradzić.
Bartosz Kopacz – duży, w miarę rozgarnięty jeśli chodzi o taktykę, nie boi się pojechać na dupie. Ma dopiero 20 lat, a starał się dyrygować obroną jednego z najpoważniejszych kandydatów do awansu. Nie dziwi nas, że Górnik skrócił jego roczne wypożyczenie do Zawiszy, bo Kopacz nieźle kopie już teraz, a jeśli dalej będzie się rozwijał w tym tempie, może pójdzie w ślady Dancha chociażby.
Aha, przez pewien czas grał w masce z uwagi na połamaną kość jarzmową i mimo obecności tego pokracznego wynalazku twardo wchodził na głowę przy każdym stałym fragmencie. Urodzony Górnik, ciekawe czy złapał już jakiś kontakt z Jackiem Wiśniewskim.
Bartłomiej Pawłowski i Michał Jakóbowski – 20-latkowie z Warty dostawali sporo okazji w dość młodym zespole Warty Poznań. Grali nieźle, co prawda pozostając w cieniu Trochima, ale gdzieś tam cały czas ciułając minuty i cenne doświadczenia. To dla nich ostatni dzwonek i wypadałoby się określić – albo jak Furmany, Koseckie, czy inni Linettowie, albo z powrotem do I ligi, męczyć się z drwalami.
Pawłowski ma łatwiej – dołączy do tych wszystkich Rybickich i Stępińskich, ciężko sobie wyobrazić, by miał się przełamać w Jadze, czy gdziekolwiek indziej, jeśli nie uda mu się wystrzelić w Widzewie. Jakóbowski z kolei trafia ze środka I ligi na sam szczyt Ekstraklasy, ale jeśli chce faktycznie cokolwiek zdziałać na poziomie Ekstraklasy, musi już teraz bez kompleksów wjechać między Bereszyńskiego, Linnetego i Drewniaka. Na skrzydłach Lech raczej nie czarowałâ€¦
Ł»EBY SIKORSKIEMU I GIKIEWICZOWI NIE BYŁO SMUTNO:
Typki ściągnięte chyba tylko po to, by nienawiść i szyderstwa kibiców Wisły i Śląska rozbiły się na więcej niż jedną osobę. Inna sprawa, że jeśli w Krakowie i Wrocławiu przebywa choć jeden człowiek bez wady wzroku, wkrótce Brud i Więzik powędrują na kolejne wypożyczenia, kto wie, może nawet do II ligi, bo zaplecze zwyczajnie ich przerosło.
Daniel Brud – stały bywalec Weszło i symbol szkolenia w Wiśle Kraków. Notorycznie chwalony przez swoich trenerów i prezesów (vide Bednarz i Probierz), a następnie oddawany bez żalu do ŁKS-u, gdzie toczył mozolną walkę o pierwszy skład. Teraz z braku laku wrócił do Wisły i zanim pójdzie w ślady Szałęgi, który został spawaczem, czeka go cała runda w Ekstraklasie. A to tylko świadczy o jej mizerii. Bo krakowski Steven Gerrard to piłkarz bez atutów, za to z całym arsenałem firmowych zagrań. Do jego ulubionych należą: podanie w tył, podanie w bok, podanie do bramkarza, podanie prostopadłe do napastnika rywali, „kółeczko” (firmowy zwód!) przed własnym polem karnym i powrót na „maratończyka” (po dobiegnięciu na własną połowę, bezsilny upadek).
Jeśli sądziliście, że w pomocy Wisły nic gorszego niż gra Garguły już się nie wydarzy, byliście w błędzie.
Jakub Więzik – nie chcemy się już nad nim za bardzo pastwić, bo przecież są na pewno gdzieś na świecie gorsi piłkarze. Musimy jednak uprzedzić – jeśli Śląsk na serio zostawi go w swojej kadrze licząc, że wykorzysta swój wzrost – nie. Nic nie wykorzysta. To gość, który przegrał na przestrzeni rundy jakieś sto pięćdziesiąt pojedynków główkowych, a te pozostałe piętnaście, które jakimś cudem wygrał, chwilę później przykrył niedokładnym podaniem, albo chujowym strzałem. Wszystkie podania ŁKS-u szły do Więzika, a sytuacja łodzian w tabeli pokazuje dobitnie, jakie owoce przyniosło pokładanie nadziei w wysokim napastniku.
Parafrazując sędziego Jaskółę – on jeszcze nie. I długo, długo nie.
***
Do tego dochodzą jeszcze Chałas czy Abramowicz, ale nie jesteśmy w stanie powiedzieć czegokolwiek o obu tych transakcjach. Chałas miał problemy z wywalczeniem sobie stałego miejsca w jedenastce Zawiszy, demonem skuteczności też raczej byśmy go nie nazwali. Z drugiej strony – w Bydgoszczy akurat ofensywa jest solidna, a jeśli 24-letni Chałas ma tylko uzupełniać skład… Abramowicza nie widzieliśmy w akcji ani razu, więc nie będziemy wróżyć z fusów.
Ogółem więc wygląda to całkiem nieźle, przypominamy sobie nasz pierwszoligowy przewodnik, gdy zaproponowaliśmy klubom Ekstraklasy po jednym zawodniku z niemal każdego pierwszoligowego klubu. Nie jesteśmy pewni, czy przeczytali dokładnie (BRUD?!), ale póki co wyjmują piłkarzy, których sami wcześniej polecaliśmy. A przecież – jak każdy dobrze wie – słuchanie się dobrych rad Weszło to pierwszy krok do sukcesu.
PS Nie wytykajcie nam potem, że „mówiliście, że Tadrowski dobry, Trochim dobry, a nie potrafią prosto kopnąć piłki”. W I lidze nieźle radzi sobie nawet 84-letni Piotr Rocki i rok młodszy Maciej Kowalczyk, wzmocnienia z tej klasy rozgrywkowej trzeba traktować ze sporym dystansem.
