Sam mówi, że wrócił tam, gdzie jest jego miejsce. A żeby tak się stało, to nie dość, że publicznie przypominał się swojemu pracodawcy, to jeszcze zrzekł się części zarobków, byleby tylko znowu być w domu. W Dortmundzie. Borussia mogła wcale nie mieć go w planach, mogła nie zakładać pozyskania kolejnego pomocnika, ale jak miałaby odmówić Sahinowi? – Jeśli Nuri twierdzi, ze chciałby znów trafić do BVB, to z automatu musimy podjąć rozmowy – przyznał Michael Zorc, menedżer klubu. Dziś, kilka dni od tamtej wypowiedzi, 24-latek został wypożyczony z Realu Madryt na półtora roku.
Na stronie „Bilda” widnieje ankieta, czy Borussia powinna sięgnąć po Sahina. Przeciwnym takiemu rozwiązaniu było 43 proc. głosujących. Sporo. Zwłaszcza, że mówimy tutaj o reprezentancie Turcji, który jeszcze niedawno w BVB wydawał się zastąpiony. Piłkarzu, który półtora roku temu poprowadził zespół do mistrzostwa, był jego szefem, rządził i dzielił w drugiej linii, a właśnie zanotował bilans sześciu bramek i ośmiu asyst. I wreszcie piłkarzu, od którego skład rozpoczynał Juergen Klopp.
– Współpracowało nam się znakomicie, w końcu Nuri jest wyjątkowym zawodnikiem. Do Realu postanowił pójść, kiedy był kontuzjowany, i to był poważny problem. Potem nie potrafił się przebić. Nie wiem, jakie miał wobec niego plany w Liverpoolu trener Brendan Rogers, ale chyba nie potrafił do niego odpowiednio trafić – Klopp analizuje ostatnie półrocze Sahina. Półrocze, które lekką ręką może spisać na straty. 24-latek krążył w tym czasie pomiędzy gabinetami lekarskimi a ławką rezerwowych. Jak już grał, to zawodził.
– Ten transfer pokazuje, jak Premier League różni się od innych lig europejskich. Wydawało się, że Sahin przegrywa walkę w zakresie fizycznym – komentuje na Twitterze Dietmar Hamann.
Gdyby nie Klopp i jego słabość do Sahina, tematu pewnie w ogóle by nie było. Bo czy Borussia naprawdę potrzebowała kolejnego środkowego pomocnika? Są już przecież Kehl, Bender, Gundogan, Leitner i teraz jeszcze Sahin. I jak tu teraz ich wszystkich upchnąć? To pytanie niemieccy dziennikarze uznali akurat za świetny pretekst, aby… przenieść prywatne doświadczenia z Football Managera na papier.
Innymi słowy – dlaczego Borussia Dortmund nie miałaby grać teraz systemem 4-3-3? Dlaczego miałaby nie stać się drugą Barceloną? Tym bardziej, że przy takim ustawieniu typowy napastnik nie jest już potrzebny. Roberta Lewandowskiego, o którego odejściu ciągle słychać, można by więc było pożegnać bez żadnego żalu…

