Zdecydowanie zbyt często nieciekawa gra, zdecydowanie zbyt często ciekawe – bo kontrowersyjne i mocno nacechowane emocjonalnie – wypowiedzi Nenada Bjelicy o sędziach, przede wszystkim tych korzystających z pomocy wozu VAR. Taka to była runda dla Lecha. Runda, w której na włosku zawisła posada Chorwata, mimo zapewnień, że popracuje do końca sezonu, a dopiero wtedy, w razie braku mistrzostwa, jego przyszłość stanie pod ogromnym znakiem zapytania. Brzmi to tak, jakby Lech balansował na granicy pierwszej i drugiej ósemki. A jednak jest… wiceliderem.
MOCNY PUNKT
A konkretnie – dwa mocne punkty. Darko Jevtić i Maciej Makuszewski. Jevticiowi rundę popsuła kontuzja odniesiona w meczu z Haugesund, która wykluczyła go na parę ładnych tygodni. Na początku pucharów wyglądał bowiem na jednego z najlepiej dysponowanych lechitów. Ale jak już pod koniec rundy wrócił do formy, to zamiatał podłogę innymi ligowymi pomocnikami. Wyszkolenie techniczne i wizja gry to aspekty, w których – gdy tylko jest w rytmie meczowym – przerasta naszą ligę.
Maki z kolei godnie zastępował Darko w roli gościa ciągnącego ofensywę poznaniaków. W powołaniu od Adama Nawałki i miejscu w pierwszym składzie reprezentacji na starcie z Kazachstanem nie było przypadku. Wielka szkoda kontuzji odniesionej pod koniec rundy, która może odebrać skrzydłowemu bilet do Rosji. Może i nie byłby tam wiodącą postacią, ale kogoś tak wybieganego i tak cholernie ambitnego w roli jokera naprawdę potrafimy sobie wyobrazić.
PIĄTA KOLUMNA
Nicki Bille Nielsen. Właściwie każda minuta, kiedy przebywał w barwach Lecha na boisku tylko utwierdzała nas w przekonaniu, że poznaniacy nadziali się na badziewiaka naprawdę niskich lotów. Jego statystyki, od kiedy zameldował się w Poznaniu, są iście porażające:
Sezon 15/16 – 12 meczów, 3 gole, 0 asyst
Sezon 16/17 – 11 meczów, 2 gole, 0 asyst
Sezon 17/18 – 20 meczów, 3 gole, 1 asysta
Jako że Nielsena chcą się w Poznaniu czym prędzej pozbyć, można już uznać, że ustanowił kolejny próg dla dziadowskich napastników. Tak jak złamanie bariery dwóch goli w ekstraklasie można od dawna nazywać złamaniem bariery Zjawińskiego, tak strzelenie powyżej czterech bramek to już pokonanie bariery Nielsena. Przypomnijmy – napastnika za około 1,6 miliona złotych.
NAJWIĘKSZE POZYTYWNE ZASKOCZENIE
Emir Dilaver. W tekście, w którym charakteryzowaliśmy nowe twarze w zespole Lecha, najmniej pozytywną recenzję Tomasz Mortimer, ekspert ligi węgierskiej, wystawił właśnie Dilaverowi. Tymczasem znany Nenadowi Bjelicy obrońca stworzył bardzo porządną, trudną do przejścia parę stoperów z Rafałem Janickim. Dość powiedzieć, że według współczynnika InStat Index, był w tym sezonie 2. najlepszym obrońcą ligi, o włos za Ivanem Gonzalezem z Wisły.
NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE
Deniss Rakels. Odbił się od Reading, to prawda. Ale przecież wcześniej zachwycał liczbami w Cracovii. Przypomnijmy, że po jesieni sezonu 15/16 wykręcił takie statystyki, jakie mało komu udało się pobić na przestrzeni całych rozgrywek. 15 goli, 2 asysty, 2 kluczowe podania. Wydawało się więc, że o ile wszyscy ci Dilaverzy, De Marca, Barkrothy, Gytkjaery i inne Situmy to mniej lub bardziej koty w worku, o tyle Rakels to gwarancja określonej piłkarskiej jakości. Okazało się jednak, że z letniego zagranicznego zaciągu to właśnie Łotysz był inwestycją najmniej trafioną. 1 asysta w lidze, 2 razy w jedenastce badziewiaków, z tylko jedną notą Weszło powyżej wyjściowej. Słabizna.
OPINIA EKSPERTA
Zdobywca pucharu i superpucharu z tym innym zespołem.
Prezes Lecha zrezygnuje z piłkarzy,którzy grą nie udowodnią,że chcą być mistrzami kraju.A jeśli prezes i trener zatrudnili zawodników nie posiadających oczekiwanego profilu psychologicznego,to kto pożegna się z klubem-zawodnicy czy ….
— Andrzej Strejlau (@A_Strejlau) 18 listopada 2017
SZALENIE ISTOTNY FAKT
Porażki z Lechem w pucharach były dla jego rywali pocałunkiem śmierci. Haugesund przegrał 9 z 15 meczów po starciu z poznaniakami, Pelister zajmuje obecnie przedostatnie miejsce w słabiutkiej lidze macedońskiej.
RUNDA OKIEM WESZŁO
SONDA WESZŁO
[yop_poll id=”59″]
WERDYKT
Jeśli zestawić oczekiwania przed sezonem z grą w poszczególnych spotkaniach, Lech był jednym z największych rozczarowań rundy. Z zawodnikami o naprawdę dużej kreatywności i umiejętnościach indywidualnych potrafił niesamowicie męczyć bułę przez 90 minut. Jeśli jednak zestawić grę na przestrzeni całej rundy z wynikiem, okazuje się, że wcale nie jest tak źle. Kwestią jednej kolejki, kiedy Lech wygra, a Legia przegra, jest wspięcie się na fotel lidera. Oczywiście wynika to ze słabości całej ligi, bo przewodząca przed zimową przerwą ekipa z Warszawy zdobyła tylko 60% możliwych punktów. Ale w takim układzie Lech cały czas ma bardzo realne szanse na tytuł mistrzowski, który pomoże utrzymać posadę Nenadowi Bjelicy.