Wiecie, na czym polega urok hiszpańskiego? Nie tylko na tym, że znakomicie brzmi w ustach Penelope Cruz, a jeszcze lepiej w południowoamerykańskich piosenkach, ale przede wszystkim na tym, że słownictwo piłkarskie jest tam rozwinięte jak nigdzie indziej i w zasadzie każdego dnia jesteśmy świadkami powstawania nowych wyrazów. Dziś na przykład, przeglądając „Markę”, nauczyliśmy się słowa „coentrada”. Czyli po polsku… „wybryk Fabio Coentrao”.
Powyższe zdjęcie to symbol sześciu “coentrad”, które wyliczyli w ostatnim czasie dziennikarze z Madrytu. Podsumujmy…
– nazwanie „skurwysynem” sędziego Pereza Lasy – w efekcie Mourinho odsunął Fabio od meczów z City, Ajaxem i Barcą
– masa kontuzji i dłuższy czas rehabilitacji niż w przypadku innych piłkarzy, co spowodowane jest licznymi wypadami nocnymi
– spóźnienie na zgrupowanie przed Gran Derbi
– awantury z Rui Farią i Aitorem Karanką
– spóźnienie na pierwszy trening w 2013.
Ta ostatnia, najświeższa „coentrada” podobno najbardziej rozsierdziła Mourinho, który zapowiedział zawodnikowi, że gra o swoją przyszłość i nałożył na niego trzydzieści tysięcy euro kary. Hiszpanie zachodzą w głowę, czy to początek końca Coentrao w Realu, a nas zastanawia, jaki byłby polski odpowiednik „coentrady”. Pewnie coś od Małeckiego… Macie jakieś propozycje?
