Kiessling gotował, Reus zasiadł za sterami. Każdy mógł sprawdzić „co by było gdyby…”

redakcja

Autor:redakcja

04 stycznia 2013, 21:01 • 2 min czytania

Ł»e ciągle lądują na okładkach gazet, że latają za nimi panienki, że kopią futbolówkę za gigantyczną kasę i dają frajdę kilkudziesięciotysięcznej publiczności – tak, to wszystko już wiemy. Nie zawsze jednak miłość do piłki była miłością od pierwszego wejrzenia, nie każdy marzył o niej jako dzieciak. Każdy miał natomiast i swoje marzenia, i wyobrażenia kim zostanie w przyszłości. Jeden chciał być kucharzem, drugi astronautą, trzeci pilotem i… oto właśnie „Bild” wcielił się w fundację spełniającą marzenia. Sprawił, że gwiazdy Bundesligi na moment poczuły, jak mógł wyglądać ten ich wyobrażony świat.
„Na boisku rzadko zdarza mu się spalić sytuacje, natomiast w kuchni… nigdy niczego nie spalił” – pisze niemiecka gazeta o Stefanie Kiesslingu. Klubowy rywal Arkadiusza Milika spotkał się z dziennikarzami ledwie kilka kroków od stadionu Bayeru – w pobliskiej restauracji. Tym razem nie jadł, tylko sam gotował. Tak, jak będąc jeszcze nastolatkiem, kiedy ukończył odpowiednie gastronomiczne kursy, a potem odbył nawet staż w hotelowej kuchni.

Kiessling gotował, Reus zasiadł za sterami. Każdy mógł sprawdzić „co by było gdyby…”
Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Steven Cherundolo, kapitan Hannoveru, zawsze chciał być chirurgiem – przez pewien czas studiował kierunek medyczny, uczestniczył jako wolontariusz w kilku akcjach, a o lekarzach wypowiada się z wielkim szacunkiem. – Kiedyś strzeliłem samobója w Bundeslidze, załamałem się, ale jak porównałem to do ich pracy… Boże, przecież taki gol nie ma najmniejszego znaczenia – mówi. Na potrzeby gazety wystąpił w oryginalnej charakteryzacji, ale przy okazji wyszło na jaw, że był obecny przy zabiegu jednego z kolegów z drużyny.

Reklama

Oczywiście, był zachwycony.

Image and video hosting by TinyPic

I tak Marco Reus, który zawsze chciał być pilotem, zasiadł za sterami samolotu. Julian Draxler został niby-astronautą i po wylądowaniu na księżycu wbił weń flagę Schalke, a Gerald Asamoah oceniał klubowy hotel, bo przecież sam już jest jednego właścicielem.

Dla dziennikarzy brawa za kreatywność w tym nudnym sezonie ogórkowym. I oby więcej takich akcji.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama