W Anglii Manchester City ma 15 punktów przewagi nad drugim w tabeli United. W Hiszpanii Barcelona odjechała Realowi na 14 punktów i, mimo że obecnie Królewscy nie są nawet na pudle, to właśnie ta różnica jest w Katalonii najistotniejsza. W Niemczech Bayern odskoczył od drugiego Schalke na 11 punktów, we Francji PSG ma dziewięć oczek zapasu nad Monaco. Jedynie we Włoszech są jeszcze emocje w czubie, bo Napoli ma punkt przewagi nad Juventusem. Inna sprawa, że – mając na uwadze najnowszą historię i sześć tytułów Starej Damy z rzędu, a nawet niedawne bezpośrednie starcie w Neapolu – i ta rywalizacja zdaje się mieć zdecydowanego faworyta.
Fakty są więc takie, że z pięciu czołowych lig Europy w czterech można zaryzykować stwierdzenie, iż poznaliśmy mistrza jeszcze przed końcem roku. Jasne, szans nikomu odbierać nie można, ale jeżeli w maju w Manchesterze, Barcelonie, Monachium i Paryżu nie odbędzie się wielka feta, to chyba tylko w konsekwencji jakiegoś trudnego do wyobrażenia kataklizmu. Innymi słowy, raczej nie nastawialibyśmy się na jakąś ultra emocjonującą końcówkę sezonów ligowych. Przeciwnie, prędzej będziemy pasjonować się korespondencyjnymi starciami, kto szybciej matematycznie zapewni sobie tytuł.
Jeżeli do obecnej sytuacji w czołowych ligach Europy dodamy fakt reformy rozgrywek Ligi Mistrzów od przyszłego sezonu, temperatura rywalizacji jeszcze spadnie. W Anglii, Hiszpanii, Włoszech czy Niemczech cztery pierwsze zespoły zagwarantują sobie bezpośredni awans do najbardziej elitarnych rozgrywek Starego Kontynentu. A to oznacza, że oprócz subtelnych różnic w premiach finansowych z praw TV taki Manchester United czy Chelsea nie odczują wielkiej różnicy z tytułu zajęcia drugiego czy czwartego miejsca w tabeli na koniec sezonu. Dla wielu klubów celem numer jeden było mistrzostwo, a celem numer dwa bezpośredni awans do Ligi Mistrzów. A skoro cel numer jeden odjechał zbyt daleko, ten drugi będzie stosunkowo łatwy do zrealizowania.
Do czego zmierzamy? Otóż może to być zupełnie wyjątkowy sezon w Lidze Mistrzów. Dla wielu klubów krajowy wyścig na tyle stracił już tempo, że będą mogły rzucić wszystkie siły na Champions League. Weźmy chociażby dwa najbardziej prestiżowe starcia fazy 1/8 finału. Jeżeli Barcelona odpuści ligowy mecz przed starciem z Chelsea – niewiele to zmieni. To samo tyczy się zresztą również londyńczyków, a także piłkarzy PSG i Realu. Dla wszystkich tych drużyn starcia w Lidze Mistrzów w lutym i marcu będą miały zdecydowanie najwyższy priorytet, co tylko zwiastuje dodatkowe emocje. Bo życie po Champions League nie przedstawia się już najbardziej pasjonująco:
– Jeżeli Barcelona odpadnie, pozostanie im dojechać z ligą do końca i powalczyć w krajowym pucharze.
– Jeżeli PSG odpadnie, pozostanie im dojechać z ligą do końca i powalczyć w krajowych pucharach.
– Jeżeli Real odpadnie, pozostanie im powalczyć w krajowym pucharze.
– Jeżeli Chelsea odpadnie, pozostanie im powalczyć w krajowych pucharach.
Jako że we wszystkich czołowych ligach oprócz włoskiej sytuacja zdaje się jasna, liderzy nie muszą zaciekle uciekać, a członkowie grupy pościgowej zaciekle gonić. W zamian wszyscy mogą przestawić priorytet na Champions League. Wdrażać specjalne przygotowania, dedykowane mikrocykle treningowe i przystępować do rywalizacji na świeżości. Mogą podchodzić do poszczególnych spotkań fazy pucharowej jak do finału mistrzostw świata…
Inna sprawa, że takie kluby jak Barcelona czy Manchester City mogą w tym roku wejść w buty Bayernu, który w ostatnich latach stosunkowo szybko przestawał być pod prądem w lidze, co nie zawsze było czynnikiem sprzyjającym. Ale też z pewnością nie traktowalibyśmy tego jako minus, a wręcz przeciwnie.
Jeżeli spojrzymy na nazwy klubów, które wciąż zostały w Lidze Mistrzów, faza pucharowa zapowiada się pasjonująco. Barcelona, Real, PSG, Bayern, Juventus i pięć angielskich zespołów, które w tym sezonie wreszcie rozpychają się łokciami także w Europie. Jeżeli dodamy do tego, że niemal wszyscy będą w pełni skoncentrowani właśnie na Lidze Mistrzów i potraktują ją zupełnie priorytetowo, sytuacja zrobi się jeszcze ciekawsza. I jeśli czegoś możemy wam i sobie życzyć na nowy rok, to tego, by czas do pierwszych spotkań 1/8 finału upłynął nadzwyczaj szybko.