Franciszek Smuda ma za sobą pierwszą konferencję jako trener tego niemieckiego outsidera, którego nazwy intensywnie uczą się wszyscy dziennikarze w branży. My póki co nie będziemy się starali jej zapamiętać, bo – parafrazując Himilsbacha – Smudę zwolnią, a my zostaniemy jak głupi ze znajomością nazwy niemieckiego trzecioligowca. Nie mamy jednak zamiaru udawać, że Smudy w Niemczech nie ma, dlatego zapodajemy wam najświeższe wideo z jego wędrówki po Bundeslidze.
Trzy szybkie wnioski:
– po niemiecku brzmi bardziej przekonująco, niż po polsku
– nie rozumiemy ani słowa, ale po reakcjach Smudy wnioskujemy, że w Niemczech nie ma odpowiednika Weszło, które zapytałoby jak można było aż tak spierdolić Euro
– wygląda na wypoczętego, zrelaksowanego i oddychającego pełną piersią
Bankowo czujecie się – zresztą tak jak my – zawiedzeni, że Smuda nie trzasnął żadnej spektakularnej wpadki, dlatego na pocieszenie dajemy wam ponadczasowego Trapattoniego. Miejmy nadzieję, że i Franz z czasem się rozkręci.