Jak to w polskiej piłce: rozczarowań nie zabrakło

redakcja

Autor:redakcja

30 grudnia 2012, 16:56 • 7 min czytania

Ł»ycie kibica to życie pełne rozczarowań. Szczególnie, kiedy przychodzi mieszkać w Polsce. Rok 2012 nie był pod tym względem ani trochę lepszy niż każdy poprzedni. Wybraliśmy więc subiektywnie 20 zdarzeń, które uznajemy za piłkarskie rozczarowanie mijającego roku. Na zasadzie: miało być, a nie ma. Lub na odwrót – zdarzyło się, choć nie powinno. Pomijamy kwestie tak banalne jak mecz z Anglią. Dach, wiadomo. Odpuszczamy sobie też nieszczęsny awans z grupy Euro. Albo bilety Błaszczykowskiego, które być miały, a było ich za mało. Damy spokój nawet Wojciechowskiemu. Ale paru ulubieńców musimy wypunktować.

Jak to w polskiej piłce: rozczarowań nie zabrakło
Reklama

1. Ireneusz Jeleń: Polonia? Dzięki, ale jeszcze nie teraz

Ł»ycie piłkarza bywa jednak przewrotne. Wywiadu o takim tytule jak powyżej Irek udzielił nam na samym początku roku, był bodajże 2 stycznia. Polonia? Dzięki, ale jeszcze nie teraz. Cholera, co gorsza wtedy naprawdę się wydawało, że jego powrót to pomysł kompletnie z kosmosu.

Reklama

2. Izabella فukomska-Pyżalska miała walczyć o puchary

Pani prezes tak się rozochociła, że w pewnym momencie porwała się nawet na funkcję wiceprezesa ds. zagranicznych w nowym związku. Później, już na pocieszenie, miało wystarczyć samo członkostwo w zarządzie, w końcu się jednak okazało, że środowisko ciągle patrzy na poznańską MILF mocno przez palce. Jej zapewnienia o budowie wielkiej Warty też już chyba można włożyć między bajki. Co się polansowała, to jej, ale drużyna się sypie.

3. Działacze od licencji mieli bronić świata przed niewyedukowanym Hajtą

Ojoj, ile to było huku i zamieszania. فazarek mało nie wyszedł z siebie. Piechniczek też machał szabelką. Nawet młody Terlecki coś tam mruczał pod nosem, że nie wypada robić miejsca takim nieukom, co to Kuleszówki nie zaliczali na samych piątkach. Któregoś dnia nawet zadzwoniliśmy do tego فazarka i pytamy: To jak to jest z tym Hajtą? Nie ma sensu szukać furtki? Na co ten od razu: – Pomimo najszczerszych chęci, nic to nie da.

Dzięki Boziu, Hajto prowadzi Jagiellonię SAMODZIELNIE. Będzie z dziesiąty miesiąc.

4. Filip Burkhardt miał być naszym polskim Beckhamem

Już jakoś w okolicach stycznia sport.pl obwieścił nam, że znalazł polskich Beckhamów. I żaden to Jarek Bieniuk z małżonką Przybylską. Nawet nie Krzysiu Król z Patrycją Mikułą. Polscy Beckhamowie to Filip Burkhardt i Magda Białczak. Zdaje się, że… cheerleaderka.

Niby jaki kraj, tacy Beckhamowie, ale teraz – w trzeciej lidze to już chyba nie wypada, co?

5. Taraś miał nie robić z siebie frajera dla pieniędzy

Przed pierwszym treningiem w ŁKS-ie strzelił piłkarzom wzruszającą mowę. Gadał długo – głównie o tym, że nazywa się Ryszard Tarasiewicz i że niczego nie musi udowadniać – a przekaz był następujący: kto się kłóci o kasę, kto domaga się zapłaty zaległości, ten frajer.

Aż wreszcie po kilku dniach zabawna scenka:

Posiłek. Tarasiewicz zamawia kawę dla siebie i członków sztabu. Wypija i wychodzi.
– Przepraszam, panie trenerze! Trzeba zapłacić za kawę! – woła kelnerka.
– Kierownik zapłaci.
– Ale kierownik powiedział, że pan płaci.
– Nie, nie, kierownik płaci.
– Kierownik powiedział, że każdy płaci za siebie.
– Co to za klub?! – wzburzył się Tarasiewicz. – Dzwonię do prezesa!

Tak podzwonił, że w końcu uznał, że za darmo… to on z siebie frajera robił nie będzie.

6. Zahorski miał robić karierę w (osiemnastej) Bundeslidze

Przez lata był z siebie nieustannie tak zadowolony, że jeszcze w połowie 2010 roku opowiadał, że jego celem jest powrót do drużyny narodowej. Niestety, chyba nie zdawał sobie sprawy z własnych ograniczeń. Myślał, że to dopiero podłoga, a to już był sufit. Smutny rok za nim. Ale przynajmniej powąchał niemieckiej ligi. A to, jak wiadomo i jak nas przekonywał, zupełnie inna piłka!

7. Dariusz Wdowczyk miał wracać do zawodu

Nie jest to może dla nas wielkie rozczarowanie, bo sami do końca nie czujemy – powinno się dać mu szansę, zapomnieć stare winy, czy udupić dożywotnio, niech szuka sobie innego pomysłu na życie? Tak czy inaczej, jakoś w połowie roku gruchnęła wiadomość – Wdowiec znów ma prawo wykonywania zawodu. Czeka na propozycje. Czekał, czekał, czekał, no i tak aż do dzisiaj. Jeszcze nie znalazł się śmiałek, który spróbowałby się wychylić. Ciągle nie ma prezesa, który powie sobie w duchu: a chuj, niech będzie Wdowiec. Spróbujemy.

8. Semir Stilić miał robić karierę, a pojechał zwiedzać Ukrainę

„Stilić odrzucił oferty z Rosji i Turcji”, „Stilić odchodzi z Lecha do FSV Mainz”, „Bośniak prawdopodobnie trafi do Nicei”, „Stilić zagra w Celticu?” – cóż to była za batalia. Zdawało się, że chce go połowa Europy i jeszcze kilka klubów z Azji i Afryki. I co? Kupa, proszę państwa. Facet wylądował w 14. drużynie ligi ukraińskiej, o której przynajmniej Jakub Tosik ma ostatnio dość sprecyzowane zdanie. W gruncie rzeczy to smutna wiadomość dla całej naszej ligi. Idealny przykład, ile warte były te wszystkie „ochy”, „achy”, a jednocześnie demonstracja tego – niestety – jaka jest naprawdę nasza liga i kim my się zachwycamy.

9. Zawisza miał być bydgoskim Manchesterem City

A my ciągle jakoś nie możemy się doczekać.

10. Cracovia przecież miała nie spaść…

Prawda, panie Kafarski?

– Do zobaczenia za rok – stwierdził telewizyjny reporter, zaraz po pogrzebie Cracovii.
– Zobaczymy, czy za rok – odparł Kafarski i wymownie się uśmiechnął.

Cóż, facet nie wyczuł obciachu. Zabrakło ręcznego hamulca. Liczył, że utrzyma zespół jakimś psim swędem, dzięki koteriom i licencjom. Niestety, nie wyszło. Cóż za rozczarowanie.

11. Dawid Janczyk mógł znowu być piłkarzem

To był dla niego rok pełen wrażeń. Najpierw pojechał na testy do Limerick – kto nie kojarzy, my przypominamy – w drugiej lidze irlandzkiej. Później trafił już znacznie wyżej, bo na kilkunastodniowe treningi do greckiego Panioniosu, ale efekt w obu przypadkach był podobny. Nadal nie wiemy, czy Dawid Janczyk jeszcze jest piłkarzem, czy już tylko czasem, przy okazji wyjazdów turystycznych wciąga getry i zakłada korki, żeby porozciągać achillesy.

12. System licencyjny miał (miał? Mógł mieć…) jakikolwiek sens

A tymczasem do pierwszej ligi, tylnymi drzwiami i po przekroczeniu wszelkich terminów, wjechała Polonia Bytom. Ostatecznie przekonaliśmy się, że system przyznawania licencji polskim klubom jest po prostu gówno warty i w stu procentach oparty na uznaniowości leśnych dziadków. Po raz kolejny okazało się, że mamy do czynienia z kiepską mistyfikacją. Ł»e PZPN wymyśla przepisy, których sam nie musi respektować. W efekcie mamy w pierwszej lidze 18 drużyn, choć ta wpuszczona z łaską Polonia, to tylko drużyna w cudzysłowie.

13. Bartek Grzelak miał być jak… Mario Gomez.

A tu pach, piątek trzynastego i po kontrakcie z Górnikiem Zabrze.

A jeśli ktoś jeszcze szuka odpowiedzi na powyższe pytanie, my pomożemy: wciąż się nie zanosi.

14. W Ekstraklasie mieli robić poważne transfery…

A tymczasem ściągali jakichś japońskich bojowników o wolność i demokrację.

15. Maciej Jankowski miał nawiązać do tytułu odkrycia ekstraklasy…

A tu jak na złość ma za sobą absolutnie beznadziejne miesiące. Jakby tak mu zliczyć cały rok kalendarzowy, zagrał w barwach Ruchu w 31 oficjalnych meczach: ligowych i pucharowych. Nie dość, że strzelił w nich łącznie 4 bramki, to chyba nikogo nie trzeba przypominać, że z każdym tygodniem coraz bliżej było mu do formy Sadloka niż chociażby nieszczęsnego Piecha.

16. Paweł Brożek miał wreszcie zacząć grać w piłkę…

A na razie tylko niezmiennie ją pozoruje. Tyle o nim pisaliśmy, że aż nam się po raz kolejny nie chce, ale to naprawdę jest nasze tegoroczne rozczarowanie. Facet w tej polskiej, zapyziałej lidze nastrzelał ponad 70 goli, a teraz nakrywa go czapką każdy pierwszy lepszy napastnik.

W całym roku strzelił jednego marnego gola i to w meczu z Gironą, która znana jest bynajmniej nie z piłki, a najwyżej z tego, że można w niej wylądować po drodze do Barcelony.

17. Jerzy Dudek miał przecież wznawiać karierę

Co kilka miesięcy opowiada jakąś bajkę w stylu: – Cały czas trenuję dwa razy w tygodniu, żeby utrzymać formę. Nie zakończyłem jeszcze piłkarskiej kariery. Ona cały czas jest w zawieszeniu. Zastanawiam się teraz, czym będę się zajmował po zawieszeniu butów na kołku, ale szczerze mówiąc, WCIĄٻ WIDZĘ U SIEBIE MOTYWACJĘ, żeby nadal grać w piłkę. Nie wykluczam, że zdecyduję się na taki krok.

Po czym znów siada w fotelu. I tak szczęśliwie mijają już prawie dwa lata. A my ciągle czekamy, nadsłuchując czy przypadkiem… Matysek nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

18. Probierz miał trenować, a tylko pojeździł trochę po kraju

Jakby tak się dłużej zastanowić, to było dla niego cholernie nędzne 12 miesięcy.

W styczniu dał sobie spokój z Arisem Saloniki, później z pół roku bez efektu popracował z Wisłą, a na koniec wyrzucił do Młodej Ekstraklasy połowę Bełchatowa, po czym stwierdził, że się zwija, bo ta robota nie ma najmniejszego sensu. Chyba sam chętnie wykreśliłby ten 2012 z własnego curriculum vitae, bo niespecjalnie jest tu się czym chwalić.

19. Wisła miała mieć drużynę. I trenera.

20. Świerczok miał robić duży krok naprzód, a…

Zrobił trzy do tyłu. Być może nie wszystkie z własnej winy. W końcu kontuzja nie wybiera, ale jeśli przypomnieć sobie, gdzie był ten chłopak dokładnie przed rokiem, a gdzie jest teraz, to są to dwie absolutnie różne krainy. I co gorsza, nie ma żadnej pewności, że ten młody talent w 2013 roku bez problemu wróci do tej lepszej, w której chcielibyśmy go widzieć.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama