W chwilach, gdy całymi dniami siedział sam zamknięty w celi i rozmyślał o samobójstwie, dostał niespodziewany list. Wiadomość z klubu, w którym jeszcze niedawno grał, że jak tylko jego sytuacja się poprawi, to może wrócić, wprawiła go w osłupienie. – Tych ludzi to już totalnie popieprzyło – pomyślał. Ale gdy już został przeniesiony do otwartego więzienia, faktycznie dostał drugą szansę. Nadal jest więźniem, nadal o 22 chodzi spać, robi tam pranie, dzieli się z kolegami jedzeniem, a w ciągu dnia gra w klubie. Poznajcie zwariowaną historię Suleymana Koça, piłkarza niemieckiego trzecioligowca SV Babelsberg 03.
„Sześciu mężczyzn w wieku od 17 do 22 lat w poniedziałek zostało aresztowanych przez policję za dokonanie co najmniej ośmiu napadów. Każdy przypadek był podobny – sprawcy napadali na kasyna lub miejsca do nich podobne, bili gości lokalu i personel, a także atakowali gazem pieprzowym”. Z pozoru zwykła, nic nie wnosząca do świata sportu informacja. Z tą jednak różnicą, że w tym gronie znajdował się 21-letni Koç. To wtedy, w kwietniu 2011 roku po raz pierwszy usłyszała o nim większa grupa odbiorców.
Wyrok? Trzy lata i dziewięć miesięcy odsiadki.
– Czy jestem bandytą? Nie, nie jestem. Jestem po prostu wielkim idiotą – przyznaje piłkarz. – Kiedy wyszła na jaw działalność przestępcza mojego młodszego brata, rodzice wyrzucili go z domu. Zacząłem więc pomagać mu w tajemnicy, dawałem pieniądze, pomagałem jakoś wiązać koniec z końcem. Jeden z jego rzekomych przyjaciół pewnego razu zapytał mnie, czy chcę, żeby skończyły się problemy finansowe brata… Nagle zostałem kierowcą gangu. To był największy błąd w moim życiu.
– W areszcie w Moabit, gdzie spędziłem jedenaście miesięcy pełnych frustracji, kiedy ważyłem o dwadzieścia kilogramów za dużo, pewien współwięzień powiedział mi: „Jeśli masz jakiś cel, to musisz cały czas go gonić. Aż w końcu zostaniesz nagrodzony.” Poprosiłem więc o baniaki z wodą i używałem ich jako ciężarów do ćwiczeń. Codziennie trenowałem, w końcu poszedłem do psychologa, zacząłem się za siebie wstydzić i zadawałem sobie pytanie: „Dlaczego tak zraniłem niektórych ludzi?” Choćby mojego ojca, który pomagał mi przez całe życie – opowiada.
Koç powoli dziś wychodzi na prostą. Od kilku miesięcy, kiedy trafił do otwartego więzienia, regularnie trenuje z zespołem, często gra w trzeciej lidze. Zapewnia, że zerwał kontakt z nieodpowiednimi osobami, że chce pomagać i przestrzegać młodszych. Ale przede wszystkim nie zamierza spieprzyć drugiej szansy, którą dał mu los.
