Reklama

30. urodziny portugalskiego bohatera narodowego

redakcja

Autor:redakcja

22 grudnia 2017, 09:21 • 3 min czytania 5 komentarzy

Piłkę uwielbiamy za wiele rzeczy, a wśród umiejscowilibyśmy kreowanie nieoczywistych bohaterów. Weźmy poprzedni rok. Na kartach historii zapisali się Ronaldo, Messi, Griezmann i inni świetni piłkarze, ale gdzieś obok tych wielkich nazwisk znalazło się również miejsce dla Edera. Gościa, który wcześniej stracił pół sezonu w Swansea, po czym ogłoszono go jednym z najgorszych napastników w historii Premier League, a przez kolejne miesiące wyglądał jedynie przyzwoicie w barwach Lille.

30. urodziny portugalskiego bohatera narodowego

Wystarczył jeden strzał, który dał Portugalii długo wyczekiwane złoto.

To uderzenie na zawsze zmieni jego życie. Ale czy po nim jego piłkarska przygoda zaczęła wyglądać znacznie lepiej? Nie do końca. W kadrze od tego czasu wystąpił ledwie cztery razy i nie strzelił gola. W Lille co najwyżej robił swoje (7 goli i 5 asyst w sezonie). Nie było przypadku w tym, że został wypożyczony do rosyjskiego Lokomotiwu Moskwa, w którym również nie robi gwiazdę.

Dziś kończy 30. lat i świata już raczej nie zawojuje. Ale tego co przeżył, nikt mu nie zabierze. Jeśli macie ochotę przypomnieć sobie jego historię, zapraszamy do naszego archiwum. Poniżej fragment:

Reklama

Ktoś, kto tyle przeżył miał właściwie dwie drogi życia. Jedną, która doprowadziłaby go do upadku i drugą, która powiodła, by go do sukcesu. Nie każdy może wybierać. Większość po prostu się stacza. Eder miał jednak miał pasję i talent, która pozwoliła mu wyjść z otchłani niedoli. To futbol. Zaczynał w Tourizense, na niższym szczeblu rozgrywkowym w Portugalii, gdzie dostawał całkiem niezłą pensję – jak na 18-latka – wynoszącą 400 euro. Dzięki klubowi posiadał kawalerkę i miał zagwarantowane wyżywienie. Wychodził na prostą.

Jeszcze lepiej pod względem finansowym było w innym portugalskim zespole – Academica, gdzie spędził cztery lata, ale pod względem zdobytych bramek było bardzo przeciętnie. Zresztą Eder nigdy nie był typem bramkostrzelnego snajpera. Raczej potrafił walczyć, przepychać się, zdobywać pole. Taki Zaur Sadajew w wersji bardziej technicznej. Potem przytrafiło mu się coś, co zmieniło jego losy. Transfer do Bragi. Pierwszy sezon miał fenomenalny. W 18 meczach skompletował 13 trafień. Potem było gorzej.

To była wiosna 2014 rok. Ederowi przytrafiła się kontuzja, która wykluczyła go z gry na cztery miesiące. – Miałem myśli samobójcze. Mój umysł wiele razy był w złych miejscach. Byłem w fatalnym stanie. Ciągle się zamartwiałem przyszłością i przeszłością. Zbliżał się Mundial, nie mogłem grać i nie miałem siły, by myśleć pozytywnie. Walczyłem z tymi myślami, ale przegrywałem. Ostatecznie dostałem powołanie na Mistrzostwa Świata i było jeszcze gorzej. Ludzie zaczęli mnie krytykować – wspomina. Krytyka wobec niego bezpośrednio nie była zasłużona. Niczym sobie na nią nie zasłużył, ale już złe słowa wobec ówczesnego selekcjonera, Paolo Bento jak najbardziej. Powołał go z braku laku. Chłopak, który dopiero, co nie grał cztery miesiące, a przez cały sezon strzelił raptem trzy gole ma być lekiem Portugalii na bezradność pod bramką rywala? Brzmi jak żart.

Najnowsze

Komentarze

5 komentarzy

Loading...