Reprezentacyjne koszulki – niestety, wciąż raczej będzie to reprezentacja PZPN, a nie reprezentacja Polski – wreszcie zaczną wyglądać schludnie. Poprzedni zarząd chcąc naprawiać własne błędy, nawciskał przeróżne symbole bez ładu i składu, a co bardziej wygadani twierdzili, że „tak trzeba”.
Teraz okazuje się, że „obierki”/”piłkoptak” jednak z koszulek znikną i że z tego powodu krzywda się żadna nie stanie. Dobra decyzja, popieramy.
Trzeba natomiast zadać sobie inne pytanie: dlaczego w związku pracuje jeszcze Piotr Gołos? Związek sukcesywnie wycofuje się z kolejnych pomysłów dyrektora ds. marketingu, a ów dyrektor ciągle trwa. A może należałoby nawet oczekiwać, że sam Gołos zrezygnuje z roboty, bo przecież jacyś nieudacznicy kompletnie rujnują jego błyskotliwą koncepcję zarabiania pieniędzy. Cofnijmy się do jego wypowiedzi z czasów panowania Grzegorza Laty:
– Przede wszystkim produktów z godłem sprzedawać nie możemy, bo nie jesteśmy dysponentem. Co więcej, jeżeli ktoś wyprodukuje sobie koszulkę z godłem, to jako związek nie jesteśmy w stanie egzekwować swoich praw, ścigać twórców podróbek i pilnować swojego biznesu.


– To, że PZPN do zeszłego roku nie zanotował jakiegokolwiek przychodu z tytułu sprzedaży artykułów reklamowych i pamiątek wynika z właśnie z tego, że posługiwaliśmy się wyłącznie orłem. Takie gadżety może wyprodukować każdy. Zawsze znajdzie się przysłowiowy pan Andrzej z Leszna, który sprzeda je pod płotem za 5 czy 10 zł. Nie jesteśmy w stanie z tym konkurować.
Albo wtedy Gołos wygadywał kompletne głupoty (przychylamy się do tej wersji, wystarczy zajrzeć TUTAJ), albo teraz amator Zbigniew Boniek kompletnie związał mu ręce i zniweczył cały plan.
Nie może być tak, że dyrektor marketingu w związku podpisuje się po dwiema sprzecznymi decyzjami – umieszczeniu logotypu na koszulkach i ściągnięciu logotypu z koszulek.