Stało się, 12 czerwca 2010 Wisła ściągnęła bramkarza. Koniec słynnych testów, na które miesiącami mógł przyjeżdżać każdy, kto miał dwie zdrowe ręce i rękawice bramkarskie, choćby pożyczone. Koniec zaproszeń dla paragwajskich poganiaczy bydła, eskimosów, Hindusów z Bombaju, afrykańskich poławiaczy pereł i innych wynalazków. Koniec żartów – Wisła kupiła Milana Jovanicia.
300 tysięcy euro wylądowało na koncie Spartaka Subotica.
Jovanić dokonał niemożliwego. Przez dwa i pół roku pobytu w Krakowie rozegrał sześć meczów w ekstraklasie. Wisła tylko w jednym z nich zdobyła komplet punktów. Ale już to pomijając, średnia – jednego meczu na pięć miesięcy pobytu w klubie to jednak niespecjalnie dużo, jak na kogoś, kogo gorączkowo poszukiwano w miejsce wyczyniające cuda w bramce Mariusza Pawełka.
Jak na kogoś, kogo – mogłoby się wydawać – starannie wyselekcjonowano po miesiącach ciągłych testów bramkarzy z całego świata. Poczynając od trzeciego golkipera Lazio, na zawodniku indonezyjskiego Persebaya Surabaya kończąc.
Ł»eby było jeszcze weselej, teraz Jovanić postanowił jednostronnie zerwać umowę z Wisłą, powołując się na zaniedbania klubu i zaległości w wypłatach pensji. Co więcej, domaga się uregulowania należności zapisanych w kontrakcie, który wygasa… dopiero w czerwcu 2015 roku. Sprawa może ciągnąć się tygodniami albo miesiącami, ale chyba pora dać spokój biednemu Jirsakowi, którego do dziś w Krakowie uważa się za jednej z najbardziej kosztownych niewypałów.
Z tą różnicą, że Jirsak zdobył z Wisłą 3 mistrzostwa i zagrał ponad 100 meczów. A Jovanić? To fajny, inteligentny chłopak, tylko jest z nim jeden problem – nie umie bronić. A to kosztowny mankament, szczególnie, kiedy chce się być bramkarzem.