W „Gazecie Wyborczej” znajdziemy dziś kilka w miarę interesujących podsumowań rundy w wykonaniu Legii, Śląska i Wisły, natomiast w „Przeglądzie Sportowym” lektura obowiązkowa to wywiad z Józefem Wojciechowskim.
RZECZPOSPOLITA
Podsumowanie Ekstraklasy.
Liga nie stała się magnesem dla piłkarzy typu Danijela Ljuboi – kończących powoli karierę, ale jeszcze niewypalonych. Nie stała się też atrakcyjna dla polskich piłkarzy wracających z zagranicy. Furorę zaczęły robić drużyny pełne nastolatków, wprowadzanych chyba bardziej z powodu biedy niż dzięki prężnie działającym piłkarskim szkółkom.
Każdy, kto się w ligowej szarzyźnie wyróżni choćby trochę, obwoływany jest gwiazdą i pakuje walizki, by podbijać inne kraje. Niekoniecznie Niemcy, Anglię czy Włochy, prędzej dolne rejony tabeli w Rosji czy Ukrainie. Polskie kluby nie są w stanie utrzymać nawet młodych gwiazdeczek, sprzedają je, by przeżyć.
Wystarczy, by Daniel Łukasik, Dominik Furman, Karol Linetty, Adam Pazio, Paweł Wszołek czy Arkadiusz Milik kilka razy błysnęli efektownym golem albo ciekawym podaniem i już padają pytania: czy zbawią polski futbol? Nie zbawią, przynajmniej nie od razu, o czym przekonuje końcówka rundy, w której młodzież już tak nie błyszczała.
(…)
Nie wiadomo jeszcze, co będzie zimą. Legia chciałaby kogoś sprzedać za dobre pieniądze, ale wolałaby uniknąć sprzedaży kilku zawodników za mniejsze. To, że drużyna prowadzi w lidze, powinno pomóc – szansa na mistrzostwo jest olbrzymia, więc może w zarządzie znowu przypomną sobie prawa ekonomii, że aby zarobić dużo, trzeba najpierw zainwestować trochę mniej. Urban nie chce zimą nikogo kupować, chyba że wada serca Marka Saganowskiego wykluczyłaby go z gry. Na szczęście z gabinetów lekarskich dochodzą coraz lepsze wiadomości, a kiedy wiosną do gry po kontuzji wróciłby jeszcze najzdolniejszy z młodych Rafał Wolski, Legii nie wypadałoby nie wykorzystać tego, że wiosną wystartuje z pole position.
POLSKA THE TIMES
Wywiad z Kubą Koseckim.
Miał Pan kiedyś dość piłki?
Nie, nigdy tak nie było, żebym marudził, że zamiast iść na trening, wolę siedzieć przed telewizorem czy wygrzewać się pod kocykiem. Tata mnie do niczego nie zmuszał, miałem różne drogi wyboru. Postawiłem na piłkę nożną, bo grałem w nią z tatą na podwórku i mi się to podobało. Już wtedy wiedziałem, że chcę być piłkarzem. Natomiast w pewnym momencie miałem dość tego, jak byłem traktowany. Jestem ambitnym człowiekiem i nie mogłem się pogodzić z okresem, gdy każdy mecz Legii oglądałem z trybun. I nawet jak na treningach się wyróżniałem, a koledzy mówili, że jestem w gazie, to i tak nie było mnie w kadrze meczowej. Byłem lekceważony i czułem się nieprzydatny w drużynie.
(…)
Powiedział, że gdyby w Barcelonie Kosecki zastąpił Pedro, to nikt by nie zauważył różnicy.
(śmiech) Mogę tylko podziękować za takie słowa. Dla podobnych porównań gra się w piłkę. W Polsce piłkarze mają podwójnie ciężko w porównaniu do innych sportowców. Zawsze jest jakaś nagonka, nasze wpadki rozchodzą się po całym kraju. Dlatego cieszę się z tak pozytywnej opinii. Mam nadzieję, że swoją grą będę ją w jakimś stopniu potwierdzał.
GAZETA POLSKA CODZIENNIE
Tekst o Wiśle.
Inną sprawą jest czy Smuda w ogóle będzie miał ochotę przejąć Wisłę. Tak słabą Wisłę. Sergiej
Pareiko nie jest już tak pewnym bramkarzem jak dwa lata temu. Boczni obrońcy Marko Jovanovic
i Jan Frederiksen swoją grą kwalifikują się co najwyżej na Młodą Ekstraklasę. Po Cezarym Wilku i
Radosławie Sobolewskim nie widać już tej zaciętości i walki, która ciągnęła drużynę w trudnych
momentach. Maor Melikson i Cwetan Genkow grają tak, jakby musieli robić to za karę. A Daniel
Sikorski to Daniel Sikorski, bardziej śmieszny niż dobry. Wychowankowie, który mieli w tym
sezonie stanowić o sile zespołu, czyli Michał Chrapek i Michał Szewczyk na razie zawodzą. Po
rundzie jesiennej Wiślacy są 2 miejscu w tabeli. Nad znajdującymi się w strefie spadkowej GKS-em i
Podbeskidziem mają 12 punktów przewagi, więc Wiśle spadek raczej nie grozi. Krakowianie powinni
jednak patrzeć do tyłu, bo górne rejony tabeli to nie ich miejsce. Chyba, że w zimie w klubie nastąpi
rewolucja. W końcu Smuda czyni cuda.
GAZETA WYBORCZA
Tekst o najbliższej przyszłości Legii.
Na podobny dokument czeka Marek Saganowski, u którego wykryto wadę serca. 35-letni napastnik, zamiast trenować, leczy się i jeździ na konsultacje do klinik kardiologicznych w Europie. Wyniki są obiecujące. – Po niedzieli będę wiedział więcej o przyszłości – napisał w niedzielę w SMS-ie. Jeżeli będzie musiał skończyć karierę, zamierza spróbować sił w rajdach motocyklowych. Marzy o starcie w Dakarze.
Jednym z pomysłów Legii na następcę był Angelos Charisteas, który dziewiątego lutego skończy 33 lata, czyli jest o dwa lata młodszy od Danijela Ljuboi, jedynego obecnie napastnika Legii – mało trenującego, narzekającego na mięśnie, ale w zespole niezbędnego. Odkąd półtora roku temu Serb przyszedł na Łazienkowską, wszystkie mecze ligowe zaczynał w podstawowej jedenastce.
I Śląska Wrocław.
Główny grzech szefostwa klubu i jego właścicieli polega na braku konsekwencji i determinacji. Nie potrafili oni wykorzystać dwóch kapitalnych atutów: zdobycia tytułu mistrzowskiego i przenosin na nowoczesny stadion. To jest istota sprawy, bo przecież na maślicką arenę mieli pielgrzymować nie tylko ci najbardziej zagorzali kibice Śląska. W zamyśle władz Wrocławia (gmina jest współwłaścicielem klubu) stadion miał się stać miejscem weekendowych wypadów całych rodzin, dla których uczestnictwo w meczach przy ul. Oporowskiej jawiło się jako zajęcie zbyt ekstremalne.
Tymczasem frekwencja na 42-tysięcznym stadionie średnio wynosiła około 15 tys. widzów. Spośród krajowych drużyn grających na nowych obiektach gorszy wynik osiągnęła tylko Wisła Kraków, która gra zdecydowanie poniżej oczekiwań.
(…)
A jeśli naprawdę chce grać dla kompletu publiczności, musi też bardziej zdecydowanie walczyć ze stadionowym kibolstwem. Poczucie bezpieczeństwa to warunek do tego niezbędny. Nikt rozsądny nie zabierze dzieci na mecz, gdy – tak jak to było podczas pucharowego spotkania z Budućnostią Podgorica – po trybunach na całym stadionie szaleli kibole, próbując dostać się do sektora gości. Nie przeszkodzili im w tym ani ochroniarze, ani stewardzi.
A także o Wiśle.
To nie był kryzysowy, ale kompromitujący rok Wisły. Wyjścia z sytuacji nie potrafiło znaleźć dwóch rządzących klubem (prezes Bogdan Basałaj i jego następca Jacek Bednarz), a zęby na sowicie opłacanych zawodnikach połamali sobie trzej trenerzy: Kazimierz Moskal, Michał Probierz i Kulawik.
Obecny szkoleniowiec nie odmienił Wisły. W każdym meczu zdobył średnio 1,22 punktu (11 w dziewięciu meczach), podczas gdy jego poprzednik 1,17 (siedem w sześciu). W grze też metamorfozy nie było, podobnie jak w atmosferze. Zawodnicy nie zamierzali za siebie umierać, a gdy w szatni założyli sobie wygranie czterech ostatnich meczów, to realizowanie planu skończyli na dwóch, a dwa kolejne przegrali.
(…)
Na niektórych chcieliby choć zarobić (przede wszystkim na Maorze Meliksonie), a z niektórymi rozwiązać umowę za porozumieniem stron (m.in. Kew Jaliens). Wielu chętnych na zatrudnienie wiślaków na razie jednak nie widać, bo żaden nie wybija się ponad przeciętność ligi, a ich sytuacji nie poprawia miejsce drużyny w tabeli. Pożegnania dla Wisły są jednak bardzo ważne, bo dzięki nim będzie można zainwestować w nowych zawodników.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Rozmowa z Arturem Jędrzejczykiem.
Raz mówi pan, że odejdzie, innym razem, że zostanie. To jaka w końcu jest ta prawdziwa wersja?
Jak przyjdzie dobra oferta dla mnie i klubu, skłaniałbym się do odejścia. Mam 25 lat, pasowałoby spróbować sił w zachodniej lidze. Ale jesteśmy liderem, walczymy o mistrzostwo i chciałbym je zdobyć. W grudniu, na początku stycznia będę wiedział więcej.
Ponoć ofert dla pana nie ma.
Nie ma. Jest jeszcze mecz z Macedonią, może dostanę szansę i komuś się spodobam. Jednak na pewno nic na siłę, to nie tak, że chcę uciekać. Wprost przeciwnie. A może Legia w ogóle nie będzie chciała mnie sprzedać?
Dostaje pan propozycję ze średniego klubu europejskiego, a w Legii perspektywa tytułu i walki o Ligę Mistrzów. Co pan zdecyduje?
Nie mam tego mistrzostwa, a trochę już gram. Jestem rozdarty. Chciałbym zostać. Fajnie gramy w piłkę, ale zagranica też kusi. Będzie jakiś konkret, to wtedy się zastanowię. Na razie nie ma.
I obszerny wywiad z Józefem Wojciechowskim.
Chciałem ograniczyć finansowanie klubu w takim stopniu jak wcześniej. Polonia miała zarabiać na biletach. Do tego były potrzebne mecze na wielkim stadionie. Porozumiałem się z zarządcami Stadionu Narodowego w sprawie ceny wynajmu. Mogliśmy tam grać. Nie mówię o zapełnieniu całego stadionu, planowaliśmy odciąć miejsca na górze i zostawić 22 tysiące. Wprowadzilibyśmy tańsze bilety i zapełnili tyle miejsc. To było jedyne wyjście, dzięki któremu Polonia znalazłaby swoje miejsce w Warszawie. Byłem już zdecydowany zatrudnić ludzi odpowiedzialnych za marketing. Warunek był jeden.
(…)
Oparłbym drużynę na trzech-czterech zawodnikach o uznanej marce, do których dobrałbym młodych, od 16 do 21 lat. Tak robią Włosi, zresztą często zaglądający doPolski, żeby w poszukiwaniu nastoletnich talentów. I do tych piłkarzy na pewno nie zatrudniłbym trenera z Polski. Szukałbym kogoś, kto poradzi sobie z naszą mentalnością. W Polonii dobrych trenerów mieliśmy z Holandii.
(…)
Ale coś dobrego pan wyniósł z Polonii Warszawa?
Jedynym pozytywem był transfer Mierzejewskiego do Trabzonsporu (Polonia dostała 5,25 miliona euro – przyp. red.).
O Polonii Warszawa dwa lata temu mówił pan w „Przeglądzie Sportowym”: „Jedyna rzecz, która mi przyświeca, to taka, że nie mogę wyjść z tego przegrany”. Jak się pan dziś czuje?
Na pewno nie jako wygrany.