Chować baby, ryglować stodoły – nadjeżdża Kolejorz. Imponująca seria wyjazdowa

redakcja

Autor:redakcja

09 grudnia 2012, 20:58 • 4 min czytania

Tydzień temu trochę przejechaliśmy się po Lechu, że to co uczynili z Bułgarskiej woła o pomstę do nieba. Na ich stadion przyjeżdża dowolna zbieranina i wywozi z niego komplet, piłkarze, jako jedni z ostatnich w Ekstraklasie, mogą liczyć na wsparcie tysięcy gardeł i w ogóle z niego nie korzystają. Zamiast „mój dom to moja twierdza” Lech stwierdził, że bardziej odpowiada mu powiedzonko „czuj się jak u siebie”. Ewentualnie „bierz co chcesz, tylko nie bij”.
Dla równowagi musimy teraz wspomnieć o wyjazdach. Nie wiemy jak to możliwe, że drużyna przechodzi aż taką metamorfozę, ilekroć opuszcza swoje miasto. Dziś poznaniacy odnieśli piąte wyjazdowe zwycięstwo z rzędu. To seria niesamowita, niespotykana, a biorąc pod uwagę specyfikę polskiej Ekstraklasy – praktycznie niewykonalna. Wszelka powtarzalność na najwyższym szczeblu nie ma żadnej racji bytu. Jeśli któryś zespół kopnie piłkę prosto trzy, albo cztery razy – możemy być pewni, że piąty koncertowo spierdoli. Drugi, który nie wstaje z kolan przez długie tygodnie – może nagle wystrzelić efektowniej, niż prezes فukomska-Pyżalska na Twitterze.

Chować baby, ryglować stodoły – nadjeżdża Kolejorz. Imponująca seria wyjazdowa
Reklama

Tymczasem Lech jeździ na wyjazdy jak na wycieczki szkolne. Cała ekipa rozpakowana na tylnych siedzeniach, tam gdzie zawsze trwały najlepsze imprezy, bez stresu, bez presji. Może nie są to przekonujące zwycięstwa, może nie jest to podbój tatarskiej hordy a’la Śląsk, czy Legia w Poznaniu właśnie, ale kolejne punkty płyną. Pięć meczów… Piętnaście punktów. Niemożliwe, naprawdę. Co gorsza, ubiegłotygodniowym zestawieniem Lecha z wiceliderami najsilniejszych lig, wkopaliśmy się na minę – teraz musimy zrobić podobnie. Tak jak wyczyny poznaniaków na własnym stadionie w niczym nie przypominały znakomitych u siebie wiceliderów największych europejskich lig, tak dyspozycja wyjazdowa może wywołać pewne zakłopotanie. Okazuje się, że podczas wojaży po kraju, Lech jest skuteczniejszy, niż Atletico, czy inny Manchester City. Jasne, ograne na wyjeździe Podbeskidzie to nie to samo co remis na Stamford Bridge w wykonaniu Citizens, ale fakty są takie, że na tle swoich lig wiceliderzy w całej Europie wypadają na tle Lecha bladziutko.

Włochy, Serie A, stan po piętnastu kolejkach: Na drugim miejscu znajduje się Napoli. Ostatnie mecze wyjazdowe to: 1:0 z Sampdorią, potem dwie porażki 0:2 z Juventusem i 0:1 z Atalantą oraz dwa zwycięstwa 4:2 z Genoą i 1:0 z Cagliari. Trzy zwycięstwa, dwie porażki. Lechici mogą się uśmiechnąć z politowaniem i prychnąć „amatorzy z Neapolu”.

Reklama

Anglia, Premier League, stan po szesnastu kolejkach: Wiceliderem jest Manchester City, a jego ostatnie mecze to dwa wyjazdowe zwycięstwa 2:1 z Fulham i WBA, dwa bezbramkowe remisy, kolejno w meczach z West Ham United oraz Chelsea i wreszcie 2:0 z Wigan. Trzy zwycięstwa, dwa remisy. Nieźle, ale i tak gorzej, niż Lech.

Niemcy, Bundesliga, stan po szesnastu kolejkach: I na drugiej lokacie Leverkusen, które może ledwie pomarzyć o wynikach osiąganych przez kolegów ze wschodu. Zaczęło się obiecująco, od 2:1 w Monachium z Bayernem, ale potem przydarzyła się wpadka 1:3 z Wolfsburgiem. Gra w kratkę na wyjazdach trwała do końca rundy – 2:1 z Hoffenheim, 4:1 z Werderem, 2:3 z Hannoverem. Trzy zwycięstwa, dwie porażki, zupełnie jak Napoli. Oczywiście gorzej niż Lech.

Hiszpania, La Liga, stan po czternastu kolejkach: Atletico Madryt też może jedynie marzyć o wykręceniu piętnastki w pięciu spotkaniach. Ich ostatnie wyjazdy to skromne zwycięstwa 1:0 z Espanyolem i Realem Sociedad, porażka 0:2 z Valencią, kolejne 1:0, tym razem z Granadą i wreszcie derbowa klęska 0:2 z Realem Madryt. Kolejny z europejskich wiceliderów z bilansem trzech zwycięstw i dwóch porażek.

Wniosek? Nie ma drugiego, tak żałosnego u siebie, wicelidera pośród lig pozostających europejską czołówką. Jednocześnie jednak nie ma w tych czterech silnych ligach, tak kozackiego teamu wyjazdowego, jak nasz rodzimy Lech. Ok, my widzieliśmy te spotkania, wy również je widzieliście, pamiętacie te estetyczne zabójstwa, jakim były boje z Zagłębiem Lubin, czy innym Widzewem. Lechowi jednak nie można odebrać imponującej serii wyjazdowej.

Serii, o której musieliśmy coś napisać. Obowiązek odbębniony, można dalej śmiać się ze Ślusarskiego, jedynego napastnika, który mając trzysta pięćdziesiąt osiem setek strzela zaledwie osiem goli, stając się najskuteczniejszym Polakiem w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej. Ale to w sumie świadczy wyłącznie o tej „najwyższej” polskiej klasie rozgrywkowej.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama