– Niech na mecze podwyższonego ryzyka wchodzą tylko kibice jednego klubu. Wymieszanie fanów obu drużyn jest zaproszeniem dla problemów. Jeśli jest ryzyko, że w dyskotece mogą się pobić dwie grupy, to wpuszczam jednych albo drugich. Albo żadnych – mówi w rozmowie z “Gazetą Wyborczą” Zbigniew Boniek, komentując wydarzenia z derbów Krakowa.
GAZETA WYBORCZA
Kto broni kiboli? Tę kwestię “GW” porusza w wywiadzie ze Zbigniewem Bońkiem, który proponuje, by mecze podwyższonego ryzyka rozgrywać bez kibiców gości.
Czyli np. derby Krakowa trzeba rozgrywać przy pustych trybunach?
Nie. Niech wchodzą tylko kibice jednego klubu. Wymieszanie fanów obu drużyn jest zaproszeniem dla problemów. Inne porównanie: jeśli jest ryzyko, że w dyskotece mogą się pobić dwie grupy, to wpuszczam jednych albo drugich. Albo żadnych. Druga sprawa: kluby wydają miliony złotych na firmy ochroniarskie, które nie tyle że nie są przygotowane, ale nie mają żadnego umocowania prawnego. Pracują w nich pan Romek i pan Janusz, którzy zarabiają cztery złote na godzinę. Może nie ma sensu płacić tym firmom, których odpowiedzialność jest zerowa?
SUPER EXPRESS
Guilherme żegna się z Legią.
Guilherme, choć przez czteryy lata pobytu w Warszawie nie zdołał się nauczyć naszego języka, to i tak zdobył szacunek fanów, bo jak chyba żaden inny obcokrajowiec z Legii poznał historię Polski. Szczególnie interesował się okresem II wojny światowej i Powstaniem Warszawskim. Był częstym gościem w Muzeum Powstania. W wolnym czasie zwiedzili z żoną Ivy Vasconselos (24 l.) Wawel, Oświęcim, Wieliczkę i wszystkie stołeczne muzea. W stolicy piłkarz i jego ukochana najbardziej lubili spędzać czas na Starym Mieście, spacerując po uliczkach i delektować się specjałami warszawskich restauracji.
Krychowiak musi zasłużyć na pół miliona tygodniowo. Alan Pardew nie był zadowolony z Polaka, ale występ na Anfield może odmienić jego sytuację w West Bromie.
Skomplikowaną sytuację Krychowiaka w WBA opisał Matt Wilson, piszący na co dzień o klubie z zachodniego Birmingham dziennikarz lokalnego “Express & Star”. Nowy menedżer Alan Pardew po objęciu “Drozdów” odsunął Polaka od pierwszego składu, bo był rozczarowany jego prezentowanym na treningach przygotowaniem kondycyjnym. Myślał też o pozbyciu się w styczniowym okienku transferowym wypożyczonego z PSG piłkarza, któremu Tony Pulis, poprzednik Pardew w WBA, zagwarantował tygodniówki w wysokości 108 tys. funtów. Zawiedziony formą Krychowiaka nowy opiekun “Drozdów” uznał, że w styczniu będzie potrzebował pieniędzy na wzmocnienia, a skreślenie Polaka z listy płac (wróciłby do PSG) uwolniłoby tak potrzebne mu środki.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Następcą Guilherme ma być Marko Vesović, skrzydłowy z Czarnogóry.
Informację o zainteresowaniu piłkarzem z Bałkanów podał portal Legia.net, a potwierdził ją agent zawodnika Radojice Božović. – To prawda, przyjeżdżam do Warszawy na rozmowy. Legia nie jest jedynym klubem interesującym się Marko. W grę wchodzi jeszcze 4–5 innych drużyn, m.in. z Belgii i Francji – mówi nam Božović. Znajomy Jozaka 26-letni Vešović może zastąpić Guilherme, choć jest piłkarzem nieco innego typu. Potrafi grać na skrzydle, ale w tym sezonie w chorwackiej Rijece występuje na prawej obronie. – To zawodnik gotowy do tego, by od razu wskoczyć do jedenastki Legii – mówi nam były chorwacki kapitan warszawskiej drużyny Ivica Vrdoljak.
Jarosław Fojut rozkręca… siłownię online.
Na unikalny pomysł, wraz ze swoim partnerem biznesowym Piotrem Krogulcem, wpadł Fojut. Panowie są pomysłodawcami i założycielami pierwszej polskiej siłowni internetowej – Fitme.pl. – Tego w Polsce jeszcze nie było – zapewnia obrońca Pogoni.
Na razie to głównie jego kolega zajmuje się przedsięwzięciem. Pierwsze zarysy Fitme powstały już w 2012 r. – Osoby z mojego otoczenia zaczęły interesować się treningami. Oglądały filmiki w internecie, które instruowały, jak ćwiczyć. Obserwowanie ich postępów i systematyczności dało mi impuls do rozwinięcia pomysłu z Fitme – treningów live, które można wykonać w każdej chwili, z dowolnego miejsca na świecie – tłumaczy Krogulec. Na czym polega różnica? Chodzi o interakcję z trenerem.
Dalej mamy spowiedź Michała Probierza. Szczery wywiad udzielony Michałowi Treli.
Za chwilę minie pół roku, odkąd jest pan w Cracovii. Z perspektywy czasu, nie żałuje pan, że ruszał się z Białegostoku?
Nie żałuję ani przez moment. Jestem zadowolony z decyzji, którą podjąłem. Wiadomo, że teraz jest trudno. Zawsze tak jest, gdy nie idzie. Kibice są przeciwko. Wiem, że po przegranym meczu z Wisłą Kraków wielu patrzy na mnie wilkiem. Zdaję sobie sprawę, jak to funkcjonuje, bo sam grałem w derbach. Ale Cracovia to projekt, który ma coś przynieść długoterminowo. Zdaję sobie sprawę, że trenerzy często są zwalniani. Jeżelibym widział, że nie ma szans nic tu zrobić, że ci chłopcy nie chcą, to pokazałem już w przeszłości, że potrafię odejść sam. Ale akurat tu dostrzegam bardzo dużo chęci. Życzyłbym sobie, żeby każdy był taki, jak Michał Helik, Szymon Drewniak, Kamil Pestka i inni. Żeby wszyscy wkładali tyle serca. Wiem, że my – przez pracę – wdrożymy to, co chcemy. Przygotowanie fizyczne poprawiliśmy zdecydowanie. Widać, że teraz biegamy zdecydowanie lepiej, aż do końca meczów. Zimą chcemy przeprowadzić trzy, cztery transfery, trochę wzmocnić i urozmaicić zespół, by wyjść z tej sytuacji.
Dziś dodatkiem do „PS” – „Magazyn lig zagranicznych”. Na start – duży, sylwetkowy tekst o Gabrielu Jesusie, na którego karierę chucha i dmucha mama.
Matce Jesusa początkowo nie podobało się, że syn marnuje czas na piłkę, ale kiedy zdała sobie sprawę, że chłopiec naprawdę ma talent, zmieniła podejście. Podczas gdy pozostałe dzieci wysłała do pracy, Jesus mógł się skupić tylko na treningach. Do dziś chucha na niego i dmucha, choć uchodzi raczej za surową. Piłkarz żartował swego czasu, że matka jest „najtwardszym obrońcą, przeciwko jakiemu kiedykolwiek grał”. Chodzi za niego do telewizji i analizuje jego grę. Po meczach potrafi wysłać SMS-a poirytowana, że za często dawał się łapać na spalone.
20-latek nie czuje się jednak, że matka jest nadopiekuńcza. Wręcz przeciwnie – docenia, do dla niego robi i wie, że zawsze może na nią liczyć. Nawet, gdy kilka dni się nie widzą, są w nieustannym kontakcie telefonicznym. To właśnie na jej cześć Jesus po strzelonych golach cieszy się, układając dłoń w kształt telefonu i przykładając do ucha.
Ciekawy materiał także o J-League, lidze naszych grupowych rywali w MŚ.
Na początku było podobnie, jak teraz w Chinach. Sprowadzono mnóstwo gwiazd, które miały nauczyć miejscowych futbolu. Gary Lineker, Zico, Dragan Stojković czy „Toto” Schillaci tak rozbudzili wyobraźnię Japończyków, że każdy piłkarz z Zachodu, który przylatywał do ich kraju, był witany niczym król. – Mój przyjazd, choć byłem wtedy młodym piłkarzem o dorobku nieporównywalnym do osiągnięć Linekera czy Zico, transmitowało na żywo telewizja z Nagoi, na lotnisku czekało na mnie ze 20 dziennikarzy. Miałem wrażenie, że przyjeżdża nie Frankowski, ale Zidane – śmieje się Tomasz Frankowski, który w 1996 roku przez trzy miesiące był piłkarzem Nagoya Grampus Eight.
fot. FotoPyK