W dzisiejszej prasie sportowej króluje oczywiście „Gikiewiczgate”, ale warto też zwrócić uwagę na rozmowę z Marcinem Baszczyńskim w „GW”, w której piłkarz Polonii coraz bardziej otwarcie zabiera głos nt. zaległości finansowych.
FAKT
Podsumowanie kolejki w Ekstraklasie ze szczególnym uwzględnieniem „Gikiewiczgate”…
O ile złamanie niepisanego „prawa szatni” może budzić skrajne reakcje wśród pozostałych piłkarzy, występowanie przeciwko argumentom pracodawcy to skrajna głupota. Szefowie wrocławskiego klubu jak na razie nie zaprzątają sobie głowy tym problemem. – Na dziś wszyscy zawodnicy, w tym także i Łukasz, mają ważne umowy ze Śląskiem. Decyzję o tym, kto będzie występował w meczach podejmuje trener. Wkroczymy dopiero wtedy, jeśli dla wszystkich stanie się jasne, że tak dłużej funkcjonować się nie da – tonuje nastroje prezes Śląska Piotr Waśniewski (38 l.).
Fakt dowiedział się jednak z nieoficjalnego źródła, że w przerwie zimowej Łukasz Gikiewicz odejdzie ze Śląska. Taką decyzję wymusiła deklaracja pozostałych piłkarzy, którzy zapowiedzieli, że nie będą ma na boisku w ogóle podawać piłki.
I fatalnego sędziowania Adama Lyczmańskiego.
Do końcowego gwizdka, a nawet po nim, kielczanie nie mogli darować arbitrowi. Trenerzy Korony drwili z Lyczmańskiego przy każdym starciu. Leszek Ojrzyński (40 l.) domagał się kartek dla… swoich piłkarzy, krzyczał również, że arbitra nabierają nawet dzieci. – Dziękuję swoim zawodnikom za walkę. Dziękuję również arbitrom, którzy prowadzili dobrze zawody – wypalił trener Korony na konferencji.
SUPER EXPRESS
Tu też mamy tekst o kulisach afery w Śląsku.
Wersja Mraza: – Gikiewicz nie opanował zagranej przeze mnie piłki i zaczął wygadywać głupoty – mówi „SE” Słowak. – Nie wiem, co mu strzeliło do głowy, bo nie byłem pijany! Proszę zapytać któregokolwiek z chłopaków. Każdy potwierdzi moje słowa. A co zdarzyło się w szatni, niech zostanie tajemnicą szatni – mówi nam Słowak.
Wersja Gikiewicza? Tej nie znamy, bo piłkarz nie odbierał od nas telefonu. Za swoje zachowanie zapłacił wysoką cenę, bo zespół odwrócił się od niego. Nie znalazł się w kadrze na mecz z Lechem, a Mila tak skomentował przed kamerami jego nieobecność:
(…)
Kto w tym sporze ma rację? Mraz próbuje się wybielić: – Jeżeli wychodziliśmy na miasto, to całą drużyną, na kolację. Lampka wina czy kufelek piwa jeszcze z nikogo nie zrobiły alkoholika. Nie było żadnych orgii, pijaństwa i baletów do rana – przekonuje nas Słowak. Jednak ciężko uwierzyć w te słowa, bo Śląsk zawiesił go za złamanie regulaminu dyscyplinarnego i to było powodem rozwiązania kontraktu.
RZECZPOSPOLITA
Wywiad z Eugenem Polanskim.
Bońkowi nie podoba się, że Perquis nie śpiewa hymnu.
Lukas Podolski i połowa niemieckiej reprezentacji też nie śpiewa i nikomu to nie przeszkadza. Myślę, że to indywidualna sprawa. Ja śpiewam, bo zawsze śpiewałem, ale rozumiem, że czasami koncentracja jest na takim poziomie, że tego hymnu w ogóle się nie słyszy. Śpiewanie hymnu ma sens, kiedy coś daje piłkarzowi, nie może być na pokaz. Jakie to ma znaczenie, że ktoś śpiewa po cichu, a ktoś głośno? Marcin Wasilewski drze się z całej siły, taki ma styl, motywuje go to do walki. A ktoś inny może chce się wyciszyć.
(…)
Po mistrzostwach mówił pan, że krytyka była zbyt surowa.
Zaraz po Euro niczego nie czytałem, niczego nie oglądałem. Przegraliśmy we Wrocławiu z Czechami, spakowałem się i próbowałem odciąć się od świata. Marzyłem o spokoju. Nie dało się. Wiem, że krytyka jest wtedy, kiedy nie ma wyników, ale nie spodziewałem się, że będzie aż tak źle. Niewiele brakowało do wyjścia z grupy, ale na tym poziomie właśnie drobnostki są decydujące.
GAZETA WYBORCZA
Tekst o dominacji w lidze hiszpańskiej.
Nadludzie katalońscy nie zaczną regularnie rozdawać punktów, ich styl pozostaje bowiem najwydajniejszym na planecie. Owszem, nie gwarantuje wygranych zawsze i wszędzie – ich nie gwarantuje żaden. Gwarantuje jednak najniższy odsetek porażek. Wpadki jak wiosenna w dwumeczu z Chelsea czy jesienna w Glasgow (towarzyszył jej rekordowy w Lidze Mistrzów czas posiadania piłki) mogą poważniej zaszkodzić w systemie pucharowym, ale w ligowym wywołają skutki uboczne niezauważalne. Typowałbym raczej, że barcelońskie rezerwy wygrają niebawem Segunda División.
Realowi zwycięskiej powtarzalności brakuje, ale nadludzie z Santiago Bernabeu korzystają, jak przypomniały nam derby, na mentalnej ułomności rywali, których królewska biel madryckich koszulek albo wprawia w stany lękowe, albo budzi w nich głęboki kompleks niższości. Głęboki i, mam wrażenie, pogłębiający się wraz z każdym sezonem spędzonym ze świadomością, że kartel barcelońsko-madrycki wciąż ani myśli dzielić się dochodami z praw telewizyjnych ze słabszymi współuczestnikami rozgrywek. Tak jak czynią giganci w innym czołowych ligach.
Wywiad z Marcinem Baszczyńskim.
Jaki wpływ na waszą grę, codzienne treningi ma kiepska sytuacja finansowa klubu, zaległości w wypłatach?
– Ciężko się odciąć od takich rzeczy. Ten temat jest poruszany non stop. Prezes przychodzi coś obiecuje, o czymś zapewnia, a my w jakiś sposób w to wierzymy. Te sprawy muszą się wyjaśnić i wszyscy w klubie zdają sobie z tego sprawę. Trzeba po rundzie usiąść razem i po męsku powiedzieć, w którą stronę idziemy. Nie można łudzić i obietnic przeciągać w nieskończoność.
(…)
W tej rundzie w Polonii błysnęli młodzi zawodnicy Paweł Wszołek, Łukasz Teodorczyk, Adam Pazio. Jaką przyszłość pan – ligowy weteran – wróży tym zawodnikom?
– Zaczęli brać więcej odpowiedzialności na siebie i na boisku i w szatni. Widać ich, słychać. To dobrze. Oni mają naprawdę ciekawe perspektywy, tym bardziej że są takie czasy, że do reprezentacji jest łatwiej się dostać. A w niej jest już dwóch zawodników, a w młodzieżówce gra Pazio, zaczął regularnie u nas występować Hołota, wchodzi do drużyny Przybecki. Naprawdę pojawiło się kilku ciekawych chłopaków, trener odważnie i z rozwagą wprowadza ich do drużyny. Nikt z nich nie zwariował w dziwny sposób, a to ważny aspekt w ich rozwoju. Myślę, że ta rewanżowa runda pozwoli jeszcze kogoś w Polonii odkryć.
Oraz duży tekst o kibolach.
Na spotkaniu z Lechem w Poznaniu kibole z Warszawy powiesili płachtę: „Marek »Hanior « Hanna to frajer zdechniesz k… j… !!!” (wg „Wprost” »Hanior « to świadek koronny obciążający m.in. Piotra S., „Starucha”, nieformalnego przywódcę kiboli Legii). Powiesili, choć nie powinno ich w Poznaniu być, bo Legia nie organizowała wyjazdu na mecz. Kupili bilety jako kibice Lecha, poznański klub usadził ich w sektorze gości, którzy – oficjalnie – nie przyjechali.
(…)
Nawet większe zaangażowanie policji, klubów i wojewody to jednak za mało, by pozbyć się bandytów ze stadionów. – Na spotkaniu w Kielcach działacze Legii argumentowali, że w rundzie jesiennej wydali już prawie 100 zakazów klubowych. W tym czasie sądy wydały 87 zakazów w całym kraju. Nie może być tak, że po derbach Warszawy zatrzymani chuligani są dowożeni do sądu 24-godzinnego, tam twierdzą, że cierpią na chorobę psychiczną, a sędzia nie chce przeprowadzić postępowania. Jest pomysł, by w sądach dyżurował lekarz, by wyeliminować takie wypadki – mówi Starczewski.
Opowiada o kibolu Dolcanu Ząbki, który po meczu z Flotą w Świnoujściu został ukarany sądowym zakazem stadionowym, ale tylko na mecze w Świnoujściu. Wspomina kibola Cracovii, który wszedł na stadion Korony Kielce, choć sąd ukarał go zakazem stadionowym. Ale tylko na mecze hokeja. – Znam problem niskich i niemądrych kar. Był przypadek chuligana stadionowego, który jeździł audi q7, ale przed sądem twierdził, że nie pracuje. Gdy usłyszał, że dostaje 1 tys. zł grzywny, zaśmiał się sędziemu w twarz. Kara musi być dotkliwa, inaczej nie ma sensu. Dlatego komendant główny spotka się z Krajową Radą Sądownictwa. Niepokoi nas zachowanie sądów, one też muszą się zaangażować, by wyeliminować problem chuligaństwa stadionowego – mówi Sokołowski.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Wywiad z Tomaszem Frankowskim.
Powiedział pan, że decyzję, co do zakończenia kariery po sezonie mógłby zmienić w razie zdobycia piętnastu goli w sezonie. Nie zanosi się na to. Na razie są trzy trafienia.
Jesienią miałem góra piętnaście sytuacji bramkowych, więc o piętnastu golach nie ma co mówić. Wszystko na to wskazuje, że po sezonie powiem „koniec”, chociaż dzisiaj zupełnie o tym nie myślę. Ale… skoro raz coś powiedziałem to konsekwentnie tego będę się trzymać.
Pewnie nie ma pan satysfakcji ze zdobycia trzech goli w rundzie?
Apetyt był większy, bo kalendarz mieliśmy wybitnie „domowy” rozgrywając większość spotkań u siebie, lecz różne wydarzenia, zawieszenie mnie czy kontuzje, sprawiły, że w kilku spotkaniach w ogóle nie wziąłem udziału. Mam za to małąradość z asyst, które zaliczyłem w meczu z Legią czy ostatnio z Bełchatowem. Ale tę rundę spędziłem bardziej jako ofensywny pomocnik niż wysunięty napastnik.