To nie jest kraj dla ludzi z… Primera Division?

redakcja

Autor:redakcja

28 listopada 2012, 21:01 • 4 min czytania

Inaki Descarga, Nacho Novo, Jose Isidoro. Te trzy postaci łączy pewien absurdalny fakt. Wszyscy grali z niezłym skutkiem w Primera Division i wszyscy zwijali się z T-Mobile Ekstraklasy, aż się za nimi kurzyło i nikt za nimi prędko nie zatęsknił. W silniejszych ligach dawali radę, a w Polsce kompletnie siedli. Odpalili w zasadzie tylko ci, po których nie spodziewano się niczego. Hiszpanie. Jeden z najbardziej piłkarskich narodów na świecie. Z czego wynika, że akurat u nas nie znajdują uznania? Temperatura? Aklimatyzacja? Umiejętności? A może problem tkwi w naszych realiach?
Poruszamy ten problem akurat teraz, bo przed trzema dniami z Polonią Warszawa pożegnał się Jose Isidoro. 26-latek, który całą karierę spędził w Betisie, a w dwóch ostatnich sezonach regularnie pojawiał się na boiskach La Liga, gdzie konkurentów miał chyba minimalnie lepszych niż Cotra, Pazio czy Todorovski. Tutaj przepadł zupełnie, aż w końcu, kiedy kapnął się, że Ireneusz Król nie płaci, rozwiązał kontrakt. – Bardziej on z nas zrezygnował, niż my z niego. Sportowo przegrywał rywalizację, był czwarty w naszym wewnętrznym rankingu, ale widziałem go w kadrze na następną rundę – przyznaje Piotr Stokowiec. – Szkoda, że zabrakło mu cierpliwości, bo nieraz wyciągałem do niego rękę. Ściągaliśmy tłumacza, staraliśmy się pomóc, ale sam powiedział, że źle się czuje w Polsce i nie może się zaaklimatyzować.

To nie jest kraj dla ludzi z… Primera Division?
Reklama

– A patrząc na umiejętności – widać było, że to piłkarz z innego świata?
Zdecydowanie nie. Pazio prezentował się dużo lepiej.

Reklama

Pazio prezentował się dużo lepiej… Od gościa, który ostatni sezon spędził u boku Roque Santa Cruza i Benata.

Isidoro to już trzeci przypadek Hiszpana z z imponującym (jak na Polskę) CV, który wraca do ojczyzny z podkulonym ogonem. Szlaki przetarli mu Inaki Descarga (osiem sezonów w pierwszym składzie Levante) i Nacho Novo (legenda Glasgow Rangers). A kto tak naprawdę się sprawdził nie dał dupy? Ruben Jurado i Inaki Astiz czyli przeciętniacy balansujący w Hiszpanii między drugą a trzecią ligą. W barwach… UD Almansa i rezerw Osasuny. Co to w ogóle jest UD Almansa?

– Sporo spodziewaliśmy się po Descardze, który jednak w debiucie złapał kontuzję i już nie zdołał dojść do optymalnej formy. Szkoda, bo może i nie stałby się z miejsca gwiazdą ligi, ale na pewno ktoś przypadkowy nie rozgrywa tylu meczów w Primera Division – ocenia Jan Urban, który pracował z nim w Legii. – Wszyscy myślą, że każdy Hiszpan jest świetnym piłkarzem. To bzdura – ci, którzy faktycznie mają jakość, w dalszym ciągu występują w La Liga – dodaje jego asystent, Kibu Vicuna.

Innego zdania jest Paweł Brożek, który co prawda kompletnie cieniuje w Segunda División, ale niedawno na łamach „Dziennika Polskiego” dziwił się polskim działaczom, że nie kontraktują drugoligowych Hiszpanów, bo to towar dobry i tani. – Może i coś w tym jest, ale ściąganie obcokrajowców jest jak rzut monetą. Najpierw trzeba sprawdzić ich charakter – ocenia Kibu. – Zgadzam się z Pawłem, bo zawodnicy z Segunda naprawdę potrafią grać w piłkę. Proszę sobie sprawdzić wyniki Pucharu Hiszpanii. Zdarza się tam sporo niespodzianek. W Segunda División, ani nawet w Segunda B nie grają o kulach i kiedy trzeba, naprawdę potrafią się sprężyć – dodaje Urban.

– To dlaczego tak niechętnie się po nich sięga?.

– Wcale nie tak niechętnie! Nieraz próbowaliśmy sprowadzić piłkarzy z Segunda División, ale niektórzy momentalnie wariują, bo myślą, że w Polsce od razu dostaną trzy razy tyle co u siebie. Mistrzostwa Europy, Polish Masters we Wrocławiu czy nawet sparingi z silnymi drużynami budują wizerunek naszej piłki, ale nie możemy pozwolić, żeby ktoś nas bezczelnie wykorzystywał – tłumaczy szkoleniowiec Legii.

Bezczelność bezczelnością, ale to naprawdę absurd, że Ł»ADEN z piłkarzy La Liga nie sprawdził się w Ekstraklasie, w której bryluje chłopak, którego największym sukcesem w karierze jest fotka z Sergio Ramosem i który zanim trafił do Polski, pałętał się bezowocnie po Mairenach, Berjach i Cacereno.

A Isidoro, Descarga i Novo wracają do domu.

O co tu w ogóle chodzi? O brak ambicji? Każdy z naszych rozmówców bagatelizuje sprawę i twierdzi, że to przypadek, ale… nam w dalszym ciągu coś tu nie pasuje. Nie przekonują nas też tłumaczenia o fizycznym futbolu w miejscu, w którym błyszczą Traore i Ljuboja. Chyba w końcu ci Hiszpanie powinni trafić do polskiej Barcelony. Wiecie, tej na południu. Może tam im się uda.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama