Czasami jest tak, że marzymy o tym, żeby dany dzień się już skończył… Ludzie związani z Borussią Dortmund mogą mieć podobne przemyślenia, ale odnośnie dwunastu ostatnich miesięcy. W 2017 roku spotkało ich wiele złego – zamach na autokar, zmiana trenera, fochy gwiazdy zespołu, odpadnięcie z fazy grupowej LM, kompromitujący remis w derbach i liczne kontuzje, które cały czas dręczą piłkarzy Bosza. Szczęście, że ten rok już się kończy, bo przy takim zagęszczeniu pecha, aż strach pomyśleć, co by było dalej.
Fani klubu z Dortmundu muszą odczuwać strach przed wejściem na klubową stronę, bo w ostatnim czasie wszystko się im sypie. Sytuacja kadrowa trzeciej drużyny poprzedniego sezonu Bundesligi, eufemistycznie rzecz ujmując, nie jest najlepsza. Kontuzjowani są Łukasz Piszczek, Mario Gotze, Marco Reus, Jacob Bruun Larsen, Erik Durm, Sebastian Rode, a teraz dołączyli do nich jeszcze Gonzalo Castro i Maximiliana Philipp. Co najgorsze, w obu przypadkach mówimy o poważnych kontuzjach, które wykluczą piłkarzy na kilka, albo wręcz kilkanaście tygodni.
Gonzalo Castro w sobotnim meczu z Bayerem Leverkusen padł ofiarą chamskiego zagrania Wendella. Co prawda Brazylijczyk wyleciał z boiska, ale co z tego, skoro niemiecki pomocnik uszkodził więzadła poboczne w stawie skokowym? W takich przypadkach zawsze ubolewamy, że pokrzywdzony piłkarz musi pauzować dłużej od gościa, któremu ewidentnie odcięło prąd. A Castro czeka przynajmniej kilka tygodni odpoczynku od piłki, bo leczenia przy tego typu urazach nie da się przyspieszyć.
Kontuzja 30-letniego Castro wydaje się i tak być błaha przy tym, co spotkało Maximiliana Philippa. Letni nabytek Borussii również w meczu z Bayerem musiał przedwcześnie opuścić boisko – już w ósmej jego minucie. Oficjalny komunikat klubu poinformował o skomplikowanej kontuzji kolana i uszkodzonej rzepce. Mówi się o kilku miesiącach przerwy 23-latka, czyli może być nawet tak, że w tym sezonie już nie zagra. Szkoda, bo wejście do nowej drużyny młody Niemiec miał naprawdę świetne. Do tej pory w lidze do siatki trafił sześć razy, a dorzucił do tego jeszcze dwie asysty. Bez dwóch zdań takich piłkarzy drużyna Piszczka potrzebuje teraz jak tlenu, którego brakuje coraz bardziej w Bundeslidze, bo Ligę Mistrzów możemy uznać już za przeszłość w przypadku Borussii. Jutro oficjalne pożegnanie na Santiago Bernabeu i tyle grania w tej edycji. Co ciekawe drużyna Bosza do Madrytu musiała udać się innym samolotem, ponieważ standardowy Airbus w czarno-żółtych barwach… uległ awarii. Cóż, jak się sypie, to wszystko na raz.
Może dla dobra Borussii niech ten rok czym prędzej się kończy, bo mówimy o naprawdę nieludzkim pechu. Pytanie, czy wobec pogłosek o odejściu Aubameyanga już zimą, kolejny nie zacznie się aby równie złą wiadomością, jakich było w obecnym tak wiele?