– Rywale za wszelką cenę chcą wygrać z Cracovią i stosują różnego rodzaju chwyty. Gdy jedzie się na wyjazd, gdzie gospodarze nie koszą przez tydzień trawy lub orzą boisko, byle nie dać nam rozwinąć skrzydeł, to jest ciężko – mówi w rozmowie z „Gazecie Wyborczą” Mateusz Ł»ytko, tłumacząc 16 punktów straconych przez swój zespół na obcych boiskach. Mateusz to fajny chłopak, ale najwyraźniej wsłuchał się w słowa swojego trenera, który narzekał już inny aspekt, który nie pozwala Cracovii już teraz być polską Barceloną.
– Jak u nas ktoś zaczyna grać techniczną piłkę, to jest krytykowany. Ale tak się gra na świecie. Barcelona w meczu z Realem wymieniła około 960 podań, my z Zawiszą ok. 700. Po to jest 20 podań w akcji, by zmęczyć przeciwnika i otworzyć sobie drogę do bramki – mówił Stawowy (źródło: sport.pl).
Choroba w Krakowie, jak widać, postępuje. Chociaż na pocieszenie musimy dodać, że w historii zaplecza naszej ekstraklasy to akurat nic nowego. Już w 2002 roku bramkarz drugoligowego wtedy Lecha Poznań, Norbert Tyrajski oświadczył, że brakuje mu 20 procent do Olivera Kahna. Cytat z Przeglądu Sportowego:
Kto w pana prywatnym rankingu jest najlepszym bramkarzem na świecie?
– Bezwzględnie Oliver Kahn. To bramkarski kamikadze.
Ile panu do niego brakuje?
– Jakieś dwadzieścia procent.
Niewiele.
– Jasne. Jestem pewien, że poradziłbym sobie w Bundeslidze, nie mówiąc o naszej ekstraklasie.
Jesienią interesował się panem ponoć Wolfsburg.
– Tak. Byłem nawet blisko przejścia do tego klubu, ale przeszkodził mi w tym… Adam Matysek. Z nim jednak Wolfsburg się nie dogadał. Jestem w kontakcie z działaczami „Wilków”.
Niestety, Tyrajski ostatecznie wyjechał nie do Bundesligi, tylko do Diagoras Rodos.