Reklama

Mentalność? Trzymanie kciuków plus widowiskowe upadki

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2017, 21:19 • 5 min czytania 50 komentarzy

Słowo “mentalność” odmieniono w ostatnich tygodniach w Poznaniu przez wszystkie przypadki jakieś kilkanaście tysięcy razy. O mentalności swoich piłkarzy mówił Nenad Bjelica, o mentalności mówił wiceprezes Piotr Rutkowski, o mentalności mówił Maciej Makuszewski, o mentalności wreszcie bezustannie mówią kibice Lecha Poznań, co jakiś czas kierując do swoich piłkarzy transparenty skupione właśnie na ich podejściu do zawodu. 

Mentalność? Trzymanie kciuków plus widowiskowe upadki

Nadszedł chyba więc najwyższy już czas, by odpowiedzieć na skomplikowane pytanie – jak się właściwie przejawia brak odpowiedniej mentalności w grze Lecha Poznań?

Wbrew pozorom odpowiedź wydaje się dość prosta i zna ją każdy, kto ogląda mecze Lecha w ostatnich kilku sezonach. Wielokrotnie i do znudzenia pisaliśmy, że Lech kompletnie wysiada, gdy przychodzi mu grać pod presją. Zawodników paraliżuje kilkadziesiąt tysięcy widzów (potrafią wtedy bezbramkowo zremisować z dowolnym rywalem, nawet załogą łódki Bols), paraliżuje wizja meczu z bezpośrednim rywalem do mistrzostwa (z Legią w lidze poznaniacy przegrali 5 z 6 ostatnich spotkań), paraliżują europejskie puchary (tu się zlitujemy z przykładami) i tak dalej. To jest już właściwie banał, truizm i nie warto się nawet nad zagadnieniem specjalnie pochylać. Ale w ostatnich meczach jak nigdy było widać, jak ten brak mentalności wpływa na grę i zachowanie ludzi z “Kolejorza”.

Dramat tak naprawdę odbywa się zazwyczaj w czterech aktach.

AKT I

Reklama

“Modlimy się o zryw kolegi”.

Rety, jak to doskonale i ewidentnie widać. Podczas meczów Lecha Poznań można zrobić stop-klatkę właściwie w dowolnym momencie gry – jeśli przy piłce jest zawodnik Lecha, to bardzo prawdopodobne, że pozostali jego koledzy, na wzór sejmowych mędrców, wnoszą o 10 minut przerwy. Odbywa się to w każdym sektorze boiska – gdy Trałka schodzi między obrońców, reszta próbuje schować się za plecami obrońców, albo udaje, że akurat wiąże buta. Gdy przy piłce są zawodnicy z boku boiska, 3/4 składu udaje, że spodziewa się długiej piłki na Gytkjaera (a Gytkjaer udaje, że czeka na długą piłkę). Sytuacja zmienia się tylko wówczas, gdy piłkę ma ktoś z trójki Jevtić-Makuszewski-Gumny. Nie, nie chodzi o to, że koledzy wtedy w magiczny sposób decydują się wyjść na pozycję czy ruszyć do klepki. Wtedy wszyscy gremialnie trzymają kciuki za indywidualny błysk któregoś z tych trzech panów.

Gole w ostatnich 5 meczach Lecha Poznań to:

– solowa akcja Makuszewskiego
– tragiczny błąd Urygi
– tragiczny błąd Wolniewicza

– Jevtić bez asysty

Reklama

To wszystko. Cztery bramki w pięciu meczach, z których dwa były grane z zespołami z dołu tabeli. Żeby to jeszcze jakoś wyglądało, ale z Piastem widać było dokładnie, że jedynym pomysłem poza modlitwą o drybling Jevticia/Makuszewskiego jest uderzenie z dystansu Gajosa. Nie jest to szczyt zróżnicowania stylu w ofensywie, a tak olbrzymia wiara, że Darko/Maciek coś wymyślą to właśnie problem mentalny. Nie wierzycie, że tak to wygląda? No to bardziej szczegółowe wynotowanie sytuacji Lecha z meczu z Piastem:

– strzał celny – Jevtić po rajdzie przez pół boiska
– strzał celny – Jevtić z dystansu (ale chwalimy też Gumnego, przytomne podanie)
– strzał w poprzeczkę Makuszewskiego po rajdzie
– strzał tuż obok słupka Jevticia po rajdzie
– i wreszcie, w trzeciej minucie doliczonego czasu, strzał Rakelsa w poprzeczkę po dobrze wykonanym aucie i świetnym zagraniu Majewskiego

Przypomnijmy, Piast stracił w tym sezonie 27 goli, więcej tylko Pogoń.

AKT II

“Modlimy się o rzut karny”.

O, jakże to jest typowe dla piłkarzy o słabszej mentalności. Gdy już totalnie nie idzie – trzeba szukać karnego. Lechici plan “szukanie karnego” wdrażają w okolicach 20. minuty. Nie przeczymy – jeden z Piastem im się należał, ale to trochę jak z obstawianiem zera w ruletce. Kiedyś się uda, ale raczej nieprędko. Lechici padają w szesnastce przy najmniejszych próbach kontaktu, zbiegają się wokół sędziego, gdy piłka przeleci choćby w okolicach dłoni któregoś z rywali, no i oczywiście kończą padem większość dryblingów. Trochę nawet trudno ich winić – najwyraźniej nie wierzą, że może się udać inaczej. Sami nie wiemy, czy system VAR jest w tym przypadku ich sojusznikiem czy rywalem – z jednej strony na powtórkach można odnaleźć dłoń któregoś z piłkarzy Piasta na ramionach Łukasza Trałki, z drugiej – można zobaczyć, że poskładał się jak szwedzkie meble zanim jeszcze poczuł jakiekolwiek szarpnięcie.

Znów wrócimy do Jevitcia z Piastem. Przy dwóch najbardziej efektownych swoich rajdach był trzykrotnie ciągany, szarpany i popychany. Ani razu nie padł, obie akcje zakończył groźnymi strzałami. Mentalność?

AKT III

“Trener traci głowę”.

Ale mentalność to nie tylko kwestia drużyny. Nad Nenadem Bjelicą nie chcemy się już jednak specjalnie pastwić, trochę nam go nawet żal. Może niekoniecznie musiał od razu dyskutować o cnocie matek arbitrów, ale przecież nie wypada mu wyżyć się na głównych autorach rozczarowujących wyników Lecha, czyli własnych piłkarzach. Przypominamy jednak, że mentalność to nie tylko gra poniżej potencjału z uwagi na brak motywacji czy spętane presją nogi, ale też zachowanie poniżej potencjału z uwagi na wybuchowy temperament.

AKT IV

“W sumie to nas to wali”.

I to jest zamknięcie dramatu. Lech gra fatalnie, gubi punkty, błąka się w środku tabeli, umyka mu szansa na mistrzostwo w sezonie, w którym najgroźniejsi rywale przechodzą głębokie rekonstrukcje na boisku i poza nim. Tymczasem zawodnicy, w 89. minucie meczu z rywalem ze strefy spadkowej…

Media preview

***

Trenerzy w Bundeslidze wielokrotnie zwracali uwagę naszemu znajomemu: “Gianni, mental”, o czym nasz znajomy informował nas wszystkich 1304 razy w ostatnich kilku sezonach. “Mental” w Lechu od lat kuleje, na co narzekają już nie tylko fanatycy żądający “łamania kości rywalom”, ale i trenerzy, co ambitniejsi piłkarze, a także wyjątkowo cierpliwy i spokojny prezes, odpowiedzialny za większość transferów tych wesołych dżentelmenów.

Sądziliśmy, że wielkie przewietrzenie szatni zbiegnie się z rekordowym pod względem wpływów do klubu okienkiem transferowym. Wydaje się jednak, że niemiłe pożegnania wciąż przed władzami Lecha. Ciekawe tylko, ilu osób dotkną i kim zostaną zastąpieni ludzie bez odpowiedniej mentalności. Patrząc na ostatnie okienko w największych klubach – nie jest łatwo o piłkarza, który łączy “mental” z “kwalitetem”.

Najnowsze

Ekstraklasa

Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Paweł Paczul
0
Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Komentarze

50 komentarzy

Loading...