To niby bzdura, ale intrygująca. Jakub Wawrzyniak w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” tłumaczył – ku zaskoczeniu osób, które oglądały Ligę+ Extra – że wcale nie mówił tego, co mówił. Posłużmy się cytatem…
W kulisach po meczu z Poznania rzuciłeś w szatni hasło „jedziemy na wiśniówkę”.
– Słyszałem już o tym, ale ja krzyknąłem „jedziemy na Warszawkę”. Chodziło o to, żeby jak najszybciej się wykąpać, spakować i jechać do domu. Nie było żadnej wiśniówki, nikt nie zabiera tego typu rzeczy. Oczywiście w autobusie było wesoło, bo w Poznaniu nie wygraliśmy od kwietnia 2004 r. Atmosfera jest świetna i oby utrzymała się jak najdłużej.
Albo z ciebie kłamczuch, drogi Jakubie, albo masz zajebiste kłopoty z dykcją.