Odkąd PZPN zaczął mozolnie odbudowywać prestiż rozgrywek Pucharu Polski, między innymi zapraszając finalistów na Stadion Narodowy, sportowo wciąż szło jak po grudzie. Owszem, zdarzało się, że w finale mierzyły się dwa najbogatsze i najbardziej medialne kluby (nawet dwa razy), ale też ciężko było oprzeć się wrażeniu, że – całościowo – wciąż jest to bardziej turniej pocieszenia. W tym roku z zadowoleniem obserwujemy jednak pewną zmianę, bo do półfinału weszły cztery czołowe kluby ekstraklasy, w tym mistrz kraju i obrońca Pucharu, a także – w ujęciu przeszło trzech ostatnich miesięcy – po prostu cztery najlepsze polskie kluby.
Wczoraj, przy okazji opisywania kapitalnej passy Korony, umieściliśmy ligową tabelę z uwzględnieniem 11 ostatnich kolejek (czyli ogromnej części całego dotychczasowego grania). To zestawienie naprawdę reprezentatywne, bo tyczy się okresu przeszło trzech miesięcy. Na prowadzeniu są kielczanie, ale też zwraca uwagę fakt, że wszystkie cztery najlepsze miejsca obsadzone są przez półfinalistów PP. Jako że od 25 sierpnia żadna z naszych drużyn nie gra już Europie, polskie zespoły można oceniać wyłącznie na podstawie ligi oraz krajowego pucharu. I tak się akurat składa, że od 25 sierpnia w obydwu rozgrywkach najlepszymi drużynami są Korona, Górnik, Legia i Arka:
W tym kontekście skład półfinału Pucharu Polski wydaje się najlepszy z możliwych. Zwłaszcza, jeśli skupimy się na ostatnim kwartale, ale też ogólnie – mamy w nim w końcu trzy drużyny z ligowego pudła (w tym mistrza Polski) oraz obrońcę trofeum, który obecnie plasuje się na 7. pozycji. Jakkolwiek spojrzeć, w tym roku ciężko będzie podtrzymać zarzut, że nasze drużyny nie potraktowały tych rozgrywek poważnie. Powiecie, że półfinaliści nie mieli zbyt trudnych ścieżek i wcale nie musieli dotąd pokazać wielkich umiejętności. To się oczywiście zgadza, ale też zrobili to, co do nich należało. I nikt nie znalazł się na tak wysokim szczeblu przypadkiem.
Natomiast samo za siebie mówi porównanie obecnego zestawu półfinalistów z zestawem z lat poprzednich. Za punkt odniesienia przyjmijmy dzień rozegrania ostatniego ćwierćfinału w danej edycji. Odkąd PZPN przeniósł finał na Narodowy, wyglądało to następująco:
2013/14:
Zawisza Bydgoszcz (7. miejsce w ekstraklasie)
Jagiellonia Białystok (8. miejsce w ekstraklasie)
Zagłębie Lubin (14. miejsce w ekstraklasie)
Arka Gdynia (2. miejsce w I lidze)
2014/15:
Legia Warszawa (1. miejsce w ekstraklasie)
Lech Poznań (3. miejsce w ekstraklasie)
Podbeskidzie Bielsko-Biała (7. miejsce w ekstraklasie)
Błękitnie Stargard Szczeciński (10. miejsce w II lidze)
2015/16
Legia Warszawa (2. miejsce w ekstraklasie)
Lech Poznań (6. miejsce w ekstraklasie)
Zagłębie Sosnowiec (3. miejsce w I lidze)
Zawisza Bydgoszcz (4. miejsce w I lidze)
2016/17
Lech Poznań (5. miejsce w ekstraklasie)
Pogoń Szczecin (6. miejsce w ekstraklasie)
Arka Gdynia (11. miejsce w ekstraklasie)
Wigry Suwałki (5. miejsce w I lidze)
2017/18
Górnik Zabrze (1. miejsce w ekstraklasie)
Legia Warszawa (2. miejsce w ekstraklasie)
Korona Kielce (3. miejsce w ekstraklasie)
Arka Gdynia (7. miejsce w ekstraklasie)
* * *
Jasne, w marcu sytuacja całej czwórki może być zupełnie inna, gorsza. Może, ale nie musi. Fakty są bowiem takie, że od dawien dawna ta faza Pucharu Polski nie zapowiadała się tak dobrze. Drużyny, które wiedzą jak wygrywać trofea (Legia, Arka) oraz drużyny cholernie głodne sukcesów, na których grę patrzy się z niekłamaną przyjemnością (Górnik, Korona). Rzadko możemy to napisać, więc wykorzystajmy tę okazję – już nie możemy doczekać się kolejnej fazy Pucharu Polski!
Fot. FotoPyK