Koniec rundy jesiennej I ligi. Został już tylko jeden nieszczególnie istotny mecz Miedzi z Dolcanem Ząbki i możemy oficjalnie ogłosić koniec emocji w tym roku. Sentymentalnie o tym, jaka pierwsza liga jest swojska, sympatyczna i fajtłapowata pisaliśmy wczoraj, dziś więc bez zbędnych przedłużeń
Jak chcecie sobie poczytać dlaczego lubimy pierwszą ligę, mimo że duży procent meczów to tragikomedie – tutaj wczorajsze przemyślenia.
Dziś z kolei nowy dzień, więc wybraliśmy się na ŁKS, gdzie jak zwykle wydarzenia około-boiskowe są równie interesujące jak te na murawie. Wypatrzyliśmy (właściwie nie my, tylko Łukasz Wiśniowski z Orange Sport) więc Probierza, który uciął sobie nawet pogawędkę z Bednarzem, Bartosza Karwana (?!), Tomasza Lenarta oraz Radosława Mroczkowskiego i – z innej beczki – całkiem udaną oprawę łodzian. Jak zwykle ŁKS zagrał niedokładnie, Arka bez pomysłu. Gdynianie co prawda wyglądali o wiele groźniej niż w ostatnich meczach, ale akurat te bardziej składne akcje kończyli strzałami w przestrzeń powietrzną nad powiatem brzezińskim, gole zdobywając tak naprawdę z potężnego przypadku. Dlatego kiedy Marcus da Silva ładnie rozklepywał obronę, chwilę później strzał lądował gdzieś na budowie za bramką łodzian, gdy z kolei Arka zachowywała się tak jakby umyślnie nie chciała zdobyć gola – na pomoc szedł Artur Gieraga (oddając piłkę we własnym polu karnym), lub Bodzio W. (puszczając klasyczną pachówkę po nieszczególnie groźnym uderzeniu z wolnego).
Świetnie swoich podopiecznych podsumował Marek Chojnacki, który na pomeczowej konferencji wypalił: „gdybym tylko mógł, po 20 minutach zmieniłbym czterech, albo pięciu chłopaków”. Rundę ŁKS kończy więc z 13 punktami na przedostatnim miejscu w tabeli…
Zremisował bowiem Okocimski Brzesko. Wywieźć punkty z Poznania, zresztą tracąc gola dopiero w końcówce – to na pewno sukces. Z drugiej strony tuż przed golem Magdziarza napisaliśmy na Twitterze, że piłkarze Warty powinni jeszcze raz przemyśleć swoją grę w kontekście porywczego charakteru Jakuba Pyżalskiego, właściciela klubu mającego za sobą strzały w stopę (cudzą stopę). Zieloni prawdopodobnie przypomnieli sobie jeszcze raz mrożący krew w żyłach wywiad Pyżalskiego („fikał, więc strzeliłem mu w stopę. I tyle.”) i wyrównali, ale atmosfera w Warcie i tak będzie zimą daleka od ideału.
Kronikarski obowiązek – Dolcan wygrał 2:0 z Gieksą, a Kolejarz z Sandecją. Na smutno przez całą zimę piją więc w Łodzi, Bytomiu, Brzesku i Olsztynie, na upartego także w Nowym Sączu. Pierwsza ligo – do zobaczenia za pół roku.