Jak podaliśmy przed dwoma dniami, jutrzejszy mecz Lecha z Legią poprowadzi pięciu sędziów. Właściwie – nawet sześciu, jeśli liczyć arbitra głównego, dwóch jego asystentów, sędziów bramkowych oraz połączonego z nimi szóstego – technicznego. W Poznaniu w rolę dwóch dodatkowych, bramkowych wcielą się Szymon Marciniak i Paweł Pskit.
To tylko początek eksperymentu.
Prawdopodobnie już do końca sezonu jedno spotkanie w każdej kolejce ekstraklasy prowadzone będzie w poszerzonym składzie. – Oczywiście, nawet taki zespół nie gwarantuje bezbłędnego sędziowania, ale znacznie zwiększa prawdopodobieństwo niepopełnienia błędu – pisze w mailu skierowanym do Weszło Zbigniew Przesmycki.
– Jak trudne jest niekiedy sędziowanie świadczy sytuacja z meczu Ukraina – Anglia, kiedy dodatkowy sędzia asystent nie zauważył przekroczenia linii bramkowej przez piłkę po strzale zawodnika Ukrainy. Podczas mojego pobytu w UEFA, Pierluigi Collina poinformował, że zgodnie z informacją podaną przez firmę wdrażającą goal technology, piłka przekroczyła linię bramkową o 2,2 centymetra – dodaje Przewodniczący Kolegium Sędziów.
Mimo to, dotychczasowe testy wskazują, że obecność dodatkowych sędziów znacząco ograniczyła liczbę błędów w sytuacjach, w których arbiter główny oraz dwaj liniowi nie są w stanie podjąć słusznej decyzji ze względu na ich położenie na boisku. Zmniejszyła się również liczba przewinień i zagrań nie fair w polu karnym przy stałych fragmentach.
Będziemy z ciekawością przyglądać się efektom eksperymentu na naszych boiskach. Byle się nie okazało, że w Polsce, jak przyjdzie co do czego, to nawet ośmiu nie pomoże.