Obawiamy się, że wiele osób w trakcie pierwszej połowy starcia Sampdorii z Juventusem nie wytrzymało i zmieniło kanał albo po prostu zasnęło. To była prawdziwa próba charakteru dla widzów, bo nie działo się w nich praktycznie nic. Ci, którzy dali radę i dotrwali do drugiej części, zostali sowicie wynagrodzeni. Trudno o lepsze trzy kwadranse futbolu niż to, co mogliśmy oglądać od minuty 46.
Sobotę mieliśmy konkretną, bo o której się człowiek nie obudził, mógł odpalić w TV prawdziwy hit. Dziś już zdecydowanie mniej dobrego, a mecz, na który zacieraliśmy ręce jako jeden z najciekawszych, nie zaczął się najlepiej. W pierwszej połowie mieliśmy typowe męczenie buły. Wojciech Szczęsny, który wskoczył dziś do braki Juve był kompletnie bezrobotny. Jedyna jego interwencja, to przechwycenie futbolówki po rzucie rożnym gospodarzy. Trochę więcej roboty miał Emiliano Viviano. Już w pierwszych minutach musiał interweniować po strzale Higuaina, a zaraz potem wybronił plasowany strzał Mandzukicia. Jednak w najlepszej sytuacji dla Juventusu wyręczył go Cuadrado, który fatalnie przestrzelił z bardzo bliska. I to by było na tyle, jeśli chodzi o pierwszą połowę.
Na szczęście druga część zrekompensowała wszystkie kawy, które trzeba było wypić przed przerwą, aby nie usnąć. Festiwal strzelecki na Stadio Luigi Ferraris rozpoczął Duvan Zapata, który wykorzystał zamieszanie w polu karnym Juventusu i przelobował bezradnego Szczęsnego. Chwile później Wojtek odegrał się na Kolumbijczyku, bo powstrzymał go przed strzeleniem drugiej bramki, gdy ten znalazł się z nim w sytuacji sam na sam.
Wtedy Polak dał radę jeszcze utrzymać Juve w grze. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Długo nie trzeba było czekać, bo wkrótce z dystansu precyzyjnie kropnął Lucas Torreira. Pewnie to małe pocieszenie dla Szczęsnego, ale i tutaj wiele nie zawinił, gdyż strzał był naprawdę świetny. Zresztą podobnie było, gdy Sampdoria strzeliła trzecią bramkę. Dało ją dośrodkowanie z rzutu wolnego na głowę Quagliarelli, który dograł do Gianmarco Ferrariego, a ten wpakował piłkę do pustej bramki.
Być może Juventus byłby w stanie odrobić nawet tak duże straty, gdyby nie uparł się, że strzelać gole może jedynie w doliczonym czasie gry. Najpierw rzut karny na bramkę zamienił Higuain. Za moment precyzyjnie z dystansu uderzył Paulo Dybala i to, co w 90. minucie zdawało się być niemożliwe, stawało się coraz bliższe. Ostatecznie zabrakło jednak czasu, bo mistrzowie Włoch zdołali przeprowadzić tylko jedną akcję, która zakończyła się spalonym.
Z jednej strony trochę szkoda, że sędzia nie doliczył większej liczby minut, bo może mielibyśmy nieprawdopodobny powrót Juventusu. Jednak z drugiej strony – Sampdoria z dwoma Polakami w składzie (Bereszyńskim od początku i Linettym wchodzącym z ławki jeszcze w pierwszej połowie) wygrała niezwykle ważny mecz. Bereszyński, jak trzeba było się spodziewać, harował dzisiaj w obronie od pierwszej do ostatniej minuty. Najlepszym podsumowaniem występu Bartka była akcja z pierwszej połowy, gdy Polak stracił piłkę na rzecz Mandzukicia, ale natychmiastowo pogonił za Chorwatem i odzyskał futbolówkę. Linetty zaś w całym meczu nie popełniał większych błędów, skupiał się przede wszystkim na zażartej walce w środkowej części boiska. Po jednym z ostrzejszych wejść zobaczył zresztą żółtą kartkę.
Sampdoria – Juventus 3:2 (0:0)
1:0 Zapata 52′
2:0 Torreira 71′
3:0 Ferrari 79′
3:1 Higuain 90’+1′
3:2 Dybala 90’+4′
Crotone – Genoa 0:1
0:1 Rigoni 11′
Benevento – Sassuolo 1:2
0:1 Matri 57′
1:1 Armenteros 65′
1:2 Peluso 90’+4′
Spal – Fiorentina 1:1
1:0 Paloschi 42′
1:1 Chiesa 80′
Torino – Chievo 1:1
0:1 Hetemaj 14′
1:1 Baselli 34′
Udinese – Cagliari 0:1
0:1 Joao Pedro 55′