Trochę męczy już nas ten facet i cały jego temat. Obiecujemy sobie, że dopóki nie wznowi kariery, damy sobie z nim na wstrzymanie. A jednak nie możemy wyjść z podziwu, że pomimo tego, jak wygląda ostatnio jego kariera, Boenisch niezmiennie jest w sobie zakochany i w najmniejszym stopniu nie ucierpiało na tym jego wielkie ego. W wywiadzie dla Super Expressu przekonuje, że Leverkusen interesowało się nim od kilku miesięcy. A potem zaczyna się temat reprezentacji. – Trener Smuda powołał mnie do kadry, ponieważ zagrałem w dwu pierwszych meczach przed kontuzją, a nie dlatego, że mnie lubił – opowiada Boenisch.
No dobra, to teraz szybki konkurs. Który element wyraźnie nie pasuje do poniższego ciągu zdarzeń?
ETAP PIERWSZY: Wrzesień 2010. Dwa mecze Boenischa w reprezentacji – z Australią i Ukrainą.
ETAP DRUGI: Siedem miesięcy bez gry. Ani jednego meczu od września do marca.
ETAP TRZECI: Cztery epizody w Bundeslidze:
13 minut z Augsburgiem – bez noty w Kickerze – grał zbyt krótko
30 minut z Koeln – bez noty w Kickerze
27 minut z Moenchengladbach – nota w Kickerze: 5 – bardzo słabo
55 minut z Schalke – nota w Kickerze 3.5 – słabo
ETAP CZWARTY: Trzy mecze po 90 minut na mistrzostwach Europy
ETAP PIÄ„TY: Cztery miesiące bez klubu…
To jak? Który element nie pasuje do pozostałych? Nagrodą główną w konkursie jest chłodziarko-zamrażarka firmy A… (nie reklamujemy, bo nie zapłacili) oraz kosz słodyczy ufundowany przez prowadzącego program „Jeden z dziesięciu” Tadeusza Sznuka. Czas, start.