GKS Bełchatów chce rozwiązać kontrakt z Kamilem Kosowskim. Jak to bywa w takich wypadkach – chcieć to sobie może, najpierw musi znaleźć kasę, żeby wypłacić mu zaległości oraz to, co „Kosa” zarobiłby do końca umowy (albo przynajmniej do końca roku, bo później będzie mógł znaleźć sobie nowego pracodawcę). Rzucił nam się w oczy fragment tekstu w „Gazecie Wyborczej” na temat ostatniego występu byłego reprezentanta Polski…
Kosowski został ukarany głównie z powodu fatalnych występów w ostatnich meczach, a w szczególności przeciwko Polonii. Jako lewy obrońca popełniał skandaliczne błędy. Przede wszystkim źle się ustawiał, nie nadążał za napastnikami, dawał się wyprzedzać i ogrywać w dziecinny sposób. Najbardziej zawinił przy stracie drugiego gola, kiedy przyglądał się, jak stojący obok niego Tomasz Brzyski strzela gola. W ogóle były 54-krotny reprezentant Polski sprawiał wrażenie, jakby myślami był gdzie indziej.
Bronić Kosowskiego nie będziemy, sami umieściliśmy go w jedenastce Badziewiaków za poprzednią kolejkę. Jednak równie dobrze można byłoby sklecić taki akapit…
Buzała został ukarany głównie z powodu fatalnych występów w ostatnich meczach, a w szczególności przeciwko Polonii. Jako bramkarz popełniał skandaliczne błędy. Przede wszystkim źle się ustawiał, był niepewny na linii, dawał się wyprzedzać na przedpolu i ogrywać w dziecinny sposób. Najbardziej zawinił przy stracie drugiego gola, kiedy przyglądał się, jak stojący obok niego Tomasz Brzyski strzela gola. W ogóle sprawiał wrażenie, jakby myślami był gdzie indziej.
Do czego zmierzamy? Ano do tego, że każdy niedzielny kibic zdaje sobie sprawę, że Buzały nie można wystawić na bramkę, bo to kurdupel. I każdy niedzielny kibic zdaje sobie sprawę, że Kosowski nie nadaje się do gry na lewej obronie, bo nigdy tam nie grał, w ogóle defensywą nigdy nie zawracał sobie głowy. Jeśli działacze chcą szukać winnych to bralibyśmy też pod uwagę trenera Złomańczuka, który jako pierwszy szkoleniowiec dostrzegł w Kosowskim potencjalnego bocznego obrońcę. Niech weźmie odpowiedzialność za ten eksperyment.
– To nie były błędy, to były wielbłądy! Gdyby popełnił je młody Łukasz Wroński, to bym mu to jeszcze przebaczył, ale kiedy robi je tak doświadczony zawodnik, to na to już nie można patrzeć – powiedział dla „GW” Złomańczuk.
Cóż, to nie były błędy, to były wielbłądy! Gdyby popełnił je młody Artur Skowronek, to byśmy mu jeszcze przebaczyli, ale kiedy robi je tak dośwadczony trener, to na to już nie można patrzeć.